[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Juliusz SłowackiBeniowskiDalsze pieśniTa lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.BeniowskiDalsze pieśniPieśń VI[1]IWidzieliście Pana Sawę[2]Pośród stepów ze Swentyną.Burzanami szyki płynąJak brąz czarne, słońcem krwawe,I proporce wieją złoteI czerwone z Archaniołem[3].Przyjechali poprzed grotę,Wyszli z tłumu dwaj lirnicy,Uderzyli Sawie czołem,Uśmiechnęli do dziewicy.— „Bóg nam ciebie, bohatéra,Niechaj chowa po wsze czasy!Przysłał tobie pan Kozyra,Hetman Siczy.pułk kozacki,Szczob[4] ty z Rusią szedł w zapasy,Hulał jak syn hajdamacki[5].”II[6]Przybył więc Sawie gdzieś sponad limanów[7]Kureń[8] kozacki.i wnet się przed grotąRozłożył; sotkę[9] zawiesił saganów[10],Ogień zapalił piramidą złotą.Tysiąc spis[11], tysiąc szabel i majdanów[12]Łyska na słońcu; lecz jakąś tęsknotąZafarbowane niebiosa nad niemi,I także jakaś tęsknota na ziemi.Lirnicy siedli na wyższym kamieniu,Bajda i Znachor.lecz nie dzwonią w liry;Konie się włóczą i szukają cieniu[13].Wysokich orłów dolatują skwiry[14].Swentyna stoi przy jednym płomieniu,Rzęsami oczu nakryła szafiry —Duma.jak kwiaty wpół zwiędłe — jesienne —Na jej ramionach dwa gołębie senne.Wszystko ponure; choć bliska wyprawa,Choć pójdą bić się.wszyscy zadumani.Na krzywej szabli oparty pan SawaRozmawia cicho, ważnie — ze starcami.„Gdzież nas powiedziesz? — mruczą — to rzecz krwawaBić się z naszemi braćmi rzezuniami[15].Co za nagroda? co za przyszłość nasza?Wiśniowieckiego[16] pomnij Jeremiasza!„Oj! ta mogiła kiedyś się otworzy,Gdzie zasnął stary kat, i miecz wykinie[17];Na naszych głowach się ten miecz położyI naszą znowu krwią gorącą spłynie.Gdy wychodziły pułki, to na zorzyCztery świeciły słońca w UkrainiePozadnieprzańskiej! — wojna będzie krwawa,A tobie w głowie co? — grób czy buława?„Jeśli mogiła.to dobrze! — pójdziemy,Z janczarek[18] hukniem Lachom[19] i z moździerzy;My chcemy ginąć z tobą — i bić chcemy,Każdemu serce w pałaszu[20] uderzy!Mieczami tobie kurhan wykopiemy,Jeśli chcesz spać, jak wódz, co we krwi leży.Lecz może lepiej krwawej czekać doby,A tobie przyjdzie kłaść.na ziemi groby.„Z mohiły na mohiłu[21], taj zaleciszAż na Hetmaństwo! — Ej, podumaj, Sawa!Komu ty szablą pod okiem zaświecisz,Ten na trybunał nie pójdzie do prawa;Rozkaż — a pożar ty taki zaniecisz,Że go zobaczy z okien — aż Warszawa!Stepowy ty król!” Tutaj na kolanoKlęknął — i z ognia dobywszy polano,Podał je Sawie.gdy z płonącej głowniSzły skry — i mruknął: „Weź, niech Lachy giną!”Słysząc, jak byli Kozacy wymowni,Sawa ze smutną pogadał Swentyną;Ta szła do groty zaraz — i z lodowni,Kędy Calińskich było stare wino,Dawny zabytek szlacheckiego mienia[22],Dostała spoić czem głowę kurenia —To jest poetów i starszynę[23].PotemPoszła osiadłać rumaka Sawynie[24].Grzywę mu białą przeplatała złotemOraz kwiatkami, co na eglantynie[25]Kwitną.— Pod żadnym Araba namiotemŻaden koń taką lotnością nie słynie,Jak ów koń srebrny Sawy, koń jedyny,Zmyślny jak człowiek, drugi brat Swentyny.Z grzywy mu polne róże, pełne rosySpadają, parska jak płomień czerwono;Zna różne dźwięki i rozumie głosy,Wie, kiedy głowę spuścić zamyśloną.Teraz wargami wziął Swentyny włosyI niby gryzie, lecz gryzienie onoW kolory usta ubrało dziewicze.I przeszedł przez nią dreszcz.Są tajemniczeBłyski, szmery krwi, nieznane szelestyW głębi dziewiczych ciał, i te się budząBóg wie jak — są to anielskie incesty[26]Dusz bratnich.— Ale rymy znów marudząI znów się ze strof tych robią Oresty[27]Szalone, z włosem rozczochranym, z cudząKrwią na obliczu, znów jestem gotowy.Lecz wróćmy lepiej nad kureń stepowy.Potem na konia wskoczył Sawa rzesko,Rycerskie bardzo zamyślając czyny.A był pod nieba otchłanią niebieskąJako archanioł Michał, UkrainyPatron — choć młody — z powagą królewskąPrzemówił do tej kozackiej starszynyTak dobrze, że miał echo w setnych głosachI widział w szablach step — jak w złotych kłosach.O matko Polsko, jak dawno nie grzmiałoNa twoich stepach takie dzikie hasło!Jak dawno ludziom na stepie nie dniałoKrwawo — i słońce na szablach nie gasło!Co dnia się mijasz z twoją dawną chwałą,Zło się na twoich obszarach rozpasło; —Zaledwo chłopek dawną wiarę chowaI serce.A ty się już rodzisz nowa,W żłobku serc naszych biednych położonaNa zwiędłym kwiecie marzeń i popiołów;Matki my biedne.bo z naszego łonaPłynie ci ogień — roztopiony ołów,A ty tak jesteś karmi[28] upragniona[29],Że ci za matki my — i za aniołówI za obrońców, za dom — i za szańceMusimy dziś być.my — sami wygnańce.IIIDawna ojczyzno moja! o jak trudnoZakochanemu w twej śmiertelnej twarzyZapomnieć wdzięku, co młodość odludnąWabił na dawnych opłotki[30] cmentarzy.Inni już pieją twoją przyszłość cudną; —Ja zostawiony gdzieś na mogił straży,Jak żuraw, abym nie spał śród omamień,Trzymam.me serce w ręku.serce-kamień —Biedne uwiędłe serce! — Inni mogąPłomieniem twojej przyszłości oddychać;Ja, twoje biedne dziecko, stoję z trwogą,Bo mi płacz twoich dawnych mogił słychać.Proszę cię w moją duszę, jak w ubogąChatę, co już się zaczęła rozsychać,Rozpadać, tylą wichry rozerwana,Biedna.tak dawno stojąca.gliniana.Dawniej — o! dawniej.mogłem ja cię darzyć,Różami, listki[31] maczanemi w złocie.Teraz ja muszę chować się i marzyć,I w coraz większej schroniony prostociePodług natury sądnej, szale ważyćI dbać o ciebie — gdy jesteś w polocieKu siedmiu gwiazdom strzałą wyprawiona,Choć masz na krzyżu ciało i ramiona.Najbielsza moja! Najsmutniejsza! w tobieŚpiewają jakieś pieśni — i nad tobą;Otóż ja złączyć chciałbym pieśni obieI uczcić grób twój dawny tą ozdobą,Którą widziałem na rycerzy grobie,Kamienną, dużą, rycerską osobą,Dla której kilka lamp grobowych spalisz,A potem z grobu wstająca — rozwalisz.I nie pamiętaj o mnie w tej godzinie,Gdy cię Bóg wielkim darem uweseli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates