[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rosyjska załoga przepchnęła się między czekającymi i otworzyła boczne drzwi,które opadły, rozkładając schodki.Thorn jako ostatni stanął na szczycieschodków i rozejrzał się dookoła.Wszędzie sterczały z błota pniaki i odcięte konary, pokazując, gdzie ściętodrzewa, aby oczyścić pole dla lądowiska.Na jego końcu widać było pod drzewamikilka brezentowych namiotów.Szeregowi w zabłoconych mundurach, poganiani przezrozwrzeszczanych oficerów, pośpiesznie stawiali następne.Gdzieś w oddalizawodziła piła mechaniczna, której odpowiadał niski, pulsujący pomrukdieslowskich generatorów.Niektórzy z żołnierzy mieli na sobie tylko przepocone podkoszulki; wiosna późnoprzychodzi na Daleką Północ, a w tej chwili było chłodno, ale nie zimno, chybajakieś dziesięć stopni.W powietrzu unosił się ostry zapach paliwa lotniczego ilatryn.Tuż na skraju zasięgu nieruchomego teraz wirnika Mi-26 stało dwóch mężczyzn:starszy z nich miał wyraźną łysinę.Komitet powitalny.Serce uderzyło mu żywiej,gdy obok nich zobaczył znajomą twarz wysokiej, ciemnowłosej kobiety.Zbiegł zeschodków, żeby dołączyć do Nielsena i jego grupy.16Dzień gniewuŁysielec zrobił dwa kroki w ich kierunku, powiedział coś do tłumacza i zastygł zrękami złożonymi na piersiach, dając wyraźnie do zrozumienia, iż kompletnie gonie interesuje, jaka będzie odpowiedź.–Wiceminister Leonid Mamontow, szef Służby Ruchu Lotniczego –pośpiesznie przedstawił go tłumacz, a po chwili wahania dodał: – Panwiceminister serdecznie wita panów na rosyjskiej ziemi i liczy na owocną współpracę przy badaniu przyczyn tego tragicznego wypadku.W namiocie dowódcy przygotowane jest już wszystko na pierwsze, informacyjne spotkanie.Podczas kiedy Nielsen odpowiadał, Thorn uważnie przypatrywał się niskiemu krępemu mężczyźnie, który stał przed nimi z ponurym wyrazem twarzy.Nie wątpił, że jego słowa zostały znacznie złagodzone w tłumaczeniu; Mamontow nie tyle myślał o współpracy, ile o wzajemnych podchodach.Rosjanin z lekkim ociąganiem potrząsnął wyciągniętą ręką Nielsena, a potem z gniewnym chrząknięciem odwrócił się i poszedł w kierunku największego namiotu.Nielsen w przepraszającym geście wzruszył ramionami w kierunku Thorna i poszedł za ich gospodarzem, a za nimi natychmiast ruszył tłumacz i cała reszta komisji.Nieźle się zaczyna, pomyślał Thorn.Jeśli także inni tak będą ich traktowali jak gburowaty biurokrata, czekała ich ciężka przeprawa.Z boku usłyszał dyskretne kaszlnięcie i, wyrwany z zamyślenia, pośpiesznie odwrócił się w kierunku drugiego z mężczyzn oraz kobiety.–Panie pułkowniku, proszę wybaczyć ministrowi Mamontowowi –odezwał się mężczyzna w niemal nienagannej angielszczyźnie i w uśmiechu pokazał równe białe zęby.– Nie było w tym niczego osobistego, po prostu pan minister nie znosi wszelkich służb mundurowych, obojętne amerykańskich czy rosyjskich.Major Aieksiej Koniew z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – ciągnął, podając dłoń – więc, oczywiście, i ja należę do tych, za którymi minister nie przepada.Thorn uścisnął wyciągniętą rękę.–Miło mi pana poznać, majorze.Zaskoczył go wiek w połączeniu ze stopniem, a także strój: kurtka, dżinsy, koszula, chociaż wymięte, były z bardzo dobrych materiałów.Tutaj trzeba było uważać.Oficerowie MWD mieli chronić Rosję przed najróżniejszymi zagrożeniami, od buntów po zorganizowaną przestępczość, łącząc funkcje amerykańskiej Gwardii Narodowej i FBI.Zarazem, podobnie jak inni funkcjonariusze, byli bardzo źle wynagradzani, ale ubiór Koniewa wcale tego nie potwierdzał.Istniało kilka odpowiedzi, a jedna mówiła, że aby uzupełnić marne płace, wielu oficerów MWD przyjmowało łapówki, a fakt ten z wielką ochotą wykorzystywała rosyjska mafia, która w ten sposób zapewniała sobie możliwość kontrolowania poczynań władz.17Larry BondMusi mieć tego Koniewa na oku.Pierwsze wrażenie było wprawdzie pozytywne, ale pierwsze wrażenia bywają bardzo zwodnicze.Zresztą zdrada może spotkać nawet ze strony starych przyjaciół, o czym sam boleśnie się przekonał dwa lata temu w Iranie.–Niech pan pozwoli, pułkowniku, że przedstawię moją koleżankę,agentkę Helen Gray z waszego FBI.Thorn spojrzał na szczupłą, urodziwą, ciemnowłosą kobietę, na której twarzy błąkał się leciutki uśmiech.Jej oczy wydawały się nawet jeszcze bardziej niebieskie niż poprzednim razem.–Dziękuję, panie majorze – odpowiedział- ale my już całkiem nieźleznamy się z agentką Gray.Przytaknęła spokojnie.–Pomyślałam, że może się pan tu zjawić, pułkowniku Thorn, ale nie dostrzegłam pańskiego nazwiska na liście.Nawiasem mówiąc, jak udało się panu załapać na wyjazd z delegacją NTSB?–Przestałem oddychać.Odmawiałem przyjmowania posiłków.Poddali się, kiedy zagroziłem, że podłożę im C-4 do filiżanek od kawy.Normalne, stare triki -odparł Thorn, wzruszając ramionami.–Z przyjemnością widzę, że jesteś czarujący jak zwykle, Peter -roześmiała się Helen.–C-4? – Koniew wodził pytającym wzrokiem po ich twarzach, ale już po chwili pstryknął palcami.– Ach, rozumiem.A więc, jesteście państwo przyjaciółmi?–Tak – rzekł Thorn.– 1 to od bardzo dawna.? Miejsce katastrofy An-32, nieopodal rzeki lleksa, północna Rosja Pułkownik Peter Thorn znużonym gestem zsunął kaptur podgumowanego kombinezonu ochronnego i wierzchem dłoni otarł pot z czoła.Chciał chwilę odpocząć po dwóch godzinach myszkowania wraz z majorem Koniewem po miejscu wypadku.Helen Gray obejrzała teren natychmiast po tym, jak się tu zjawiła, a teraz zajęta była przy dokonywaniu uzgodnień pomiędzy grupami Mamontowa i Nielsena.Myśli Petera nieustannie powracały do Helen.Żadna inna kobieta nie zaszła mutak za skórę.Mówiąc ściślej, czas przeszły nie był tu całkiem właściwy,albowiem puls nadal mu przyśpieszał, gdy na nią spoglądał czy z nią rozmawiał.Zmarszczył brwi.Przed samym sobą musiał przyznać, że kiedy starał się oprzydzielenie do misji, w głębi duszy liczył na ponowne spotkanie.Nawet teraz,długo po zakończeniu zimnej wojny, amerykańska grupka w Moskwie stanowiłaniewielki, zamknięty światek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates