[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W domu, ze swoim synem, będziesz się czuła o wiele lepiej.Zapewniłem, że zorganizuję dla ciebie opiekę na czas, kiedy będę w pracy, a potem.będę mógł się zajmować tobą osobiście.Pielęgniarka odwiedzi nas w przytulnym, małym mieszkanku, które właśnie kupiłem.Niewykluczone, że zabiorę cię do domu pod koniec miesiąca.Czy to nie wspaniale?Zamilkł, jakby czekając, aż dotrze do niej, co powiedział.Wpatrywał się w jej wyblakłe, niemal bez oznak życia, szare oczy.Nie wyrażały żadnych emocji.Pochylił się jeszcze bardziej, przysunął krzesło bliżej łóżka, czemu towarzyszył piskliwy zgrzyt wypolerowanej podłogi.– No, i oczywiście, zdajesz sobie sprawę, mamo, że nie wszystko powiem doktorowi.– Jego głos nadal był ciepły spokojny.– Przecież nie mogę mu powiedzieć o tym drugim domu, naszym domu.Ani tego, że zostawię cię tam i będziesz do końca swoich dni leżała we własnych gównach.Albo że całe godziny poświęcę na sprawdzanie twojej odporności na ból.Nie, nie.Nie dowie się o tym, Mutti.– Zaśmiał się.– Pan doktor nie byłby zadowolony.Nie martw się.Jeśli ty mu nie wygadasz, ja też nie.Aha.Ty przecież nie możesz mówić.Widzisz mamo, Bóg cię zakneblował i unieruchomił.To znak.Znak dla mnie.Głowa staruszki pozostała nieruchoma i tylko w kąciku oka zeszkliła się łza, która szybko spłynęła po pomarszczonej skórze policzka.Mężczyzna ściszył jeszcze bardziej głos i mówił dalej konspiracyjnym szeptem:– Ty i ja będziemy razem.Sami.Powspominamy dawne czasy.W naszym wielkim, starym domu.Kiedy byłem dzieckiem.Kiedy byłem słaby, a ty silna.– Szept przeszedł w syk, jad sączył się w ucho staruszki.– Znów to zrobiłem, Mutti.Kolejny raz.Zupełnie tak samo, jak trzy lata temu.Ale teraz, ponieważ Bóg uwięził cię w twoim szkaradnym ciele, nie będziesz się wtrącać.Już nie zdołasz mnie powstrzymać, a ja będę to robił dalej.Połączy nas mała tajemnica.Będziesz w tym uczestniczyła, mamo.Obiecuję ci.To jest dopiero początek.Obie pielęgniarki stały na korytarzu, wzruszone obrazem gasnącego życia i synowskiej miłości.Środa, 17 marca, 16.30.Komenda Główna Policji, HamburgRześki chłód poranka ustąpił pod naporem ciepłego, wilgotnego powietrza, które napływało znad Morza Północnego.Deszcz mżył, uderzając o szyby w pokoju Fabla.Widok za oknem, na Winterhuder Stadtpark był pozbawiony życia i jakichkolwiek kolorów.Przy biurku Fabla siedziały dwie osoby: Maria i krępy mężczyzna po pięćdziesiątce, z mocno przerzedzonymi czarno-siwymi włosami.Komisarz Werner Meyer pracował z Fablem dłużej niż ktokolwiek z zespołu.Młodszy stopniem, choć starszy wiekiem, był nie tylko kolegą Fabla, był jego przyjacielem, a często mentorem.Werner i Maria Klee, równi stopniem, wspierali bezpośrednio działania Fabla.Niemniej jednak Werner był numerem drugim w zespole – miał większe doświadczenie jako oficer policji niż Maria.Ona natomiast zaliczała się do prymusów na studiach prawniczych i potem w akademii policyjnej.Werner, robiący wrażenie swoim wyglądem twardziela, zajmował się każdą sprawą w sposób metodyczny, skrupulatny, wręcz podręcznikowy.Często musiał hamować szefa, gdy ten za bardzo ufał intuicji.Zawsze się uważał za partnera Fabla i niełatwo było mu pogodzić się z tym, że musi współpracować z Marią.Okazało się, że są dobrymi partnerami.Fabel utworzył z nich zespół na zasadzie przeciwieństw – każde z nich należało do innego pokolenia, różnili się doświadczeniem i fachowością.Mieli jedną wspólną cechę: całkowite i bezgraniczne oddanie pracy.To była zwyczajna narada wstępna.Śledztwa, gdy w grę wchodzi morderstwo, zwykle są dwojakiego rodzaju: pościg na gorąco, kiedy stwierdzono zabójstwo i istnieją mocne, niepodważalne dowody, wskazujące na sprawcę, albo „zwietrzały trop” – morderca już zniknął, od chwili zbrodni minął dłuższy czas, ślady zostały zatarte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates