[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mary BrendanGra w sekretyPrologJesień 1820 roku- Jeśli uważasz, że wymachiwanie mi przed nosem bażantami w czymś ci pomoże, to się grubo mylisz!Silver Meredith skwitowała figlarnym uśmiechem karcącą uwagę matki.Triumfalnie wyciągnęła zza pleców drugą rękę i zademonstrowała kolejny owoc porannego polowania.- A zając spotka się z większym uznaniem kucharki niż moim.Odnieś go do kuchni - dodała Gloria Meredith.- Dobrze - odparła pokornie Silver, skwapliwie korzystając z otwierającej się nagle przed nią drogi ucieczki.Niestety, już po dwóch krokach głos matki osadził ją w miejscu.- Kiedy tylko zaniesiesz te zwłoki do spiżarni, wróć tu taj.Mamy do omówienia kwestię dzisiejszej wizyty.Gloria Meredith obrzuciła najmłodszą córkę stanowczym spojrzeniem.Widząc jej żałosną minę, dodała z naciskiem:- Możesz sobie grymasić, moja panno, ale to ci nie po może.Wybieramy się na kolację do Robinsonów, i ty także się tam udasz.Znużonym gestem uniesionej dłoni stłumiła w zarodku wszelkie przejawy niesubordynacji.Silver z wściekłością przemierzała korytarze Windrush, wiejskiej siedziby Meredithów, by jak najszybciej znów odetchnąć świeżym powietrzem poranka.Niecierpliwym gestem odsunęła z twarzy jasne pukle, odsłaniając zaróżowione policzki i mrucząc pod nosem ze złości.Wkrótce opuściła dom od strony stajni.Ktoś obcy zgorszyłby się, widząc zgrabną młodą kobietę, kroczącą w skórzanych bryczesach podkreślających urodę smukłych ud.Zapewne wzdrygnąłby się także, dostrzegając na szczupłym ramieniu myśliwską strzelbę.Dla dwóch mężczyzn, ku którym zmierzała, widok ten nie stanowił jednak niczego niezwykłego.Edgar Meredith, wyczuwając wojowniczy nastrój cór ki, pozostawił swojemu młodszemu towarzyszowi troskę o upolowaną zwierzynę, wybąkał słowa pożegnania i szyb ko ruszył, żeby się zaszyć u siebie i delektować w spokoju porannym kieliszkiem sherry.Dżentelmen, który pozostał, rozsiodłał właśnie dereszowatą klacz.Złożył siodło na ziemi i ruszył na spotkanie posępnej piękności.- Mówiłem, że się nie wymigasz - powiedział.Silver pokręciła głową i zdecydowanym ruchem wzięła się pod boki.- Musisz im powiedzieć, dlaczego nie chcesz tam pójść!- dodał podniesionym głosem młody człowiek.W ustach krzepkiego młodzieńca ten okrzyk zabrzmiał dziwnie słabo.- Och, nieważne.- Silver machnęła ręką.- Poradzę sobie z tym wstrętnym zabijaką! Jeśli spróbuje jeszcze raz mnie dotknąć, tym razem nie skończy się napadu sińcach.I będzie musiał wytłumaczyć się rodzicom!- Powinnaś donieść o jego zachowaniu swojemu ojcu.- Nie - ucięła Silver.- Tata nie czuje się najlepiej i nie powinnam go obarczać taką sprawą.A tobie zabraniam nawet o tym wspominać.Ani słowa nikomu! - Chwyciła muskularne ramię przyjaciela i mocno nim potrząsnęła.- Przyrzeknij, Johnie Vansie, że nie szepniesz nawet słów ka-zażądała.John skinął głową i odwrócił się do klaczy, żeby wy-szczotkować jej boki.- Powinnaś pozwolić mi się tym zająć.Dałbym mu prawdziwą szkołę.- Właśnie o to mu chodzi - zaprotestowała żarliwie Silver.- Chce cię sprowokować i znów okropnie pobić.Na to wspomnienie twarz Johna przybrała ciemniejszą barwę.Hugo Robinson zwalił go wtedy z nóg jednym ciosem, a potem bezlitośnie kopał przeciwnika, mimo że ten leżał na ziemi.Silver objęła czułe młodzieńca.Jednak nie było w tym nic nagannego.Traktowała go jak przyjaciela.- Czy rozważyłeś mój pomysł? Nie sądzisz, że rozwiązałoby to raz na zawsze wszystkie nasze problemy?John wzruszeniem ramion oswobodził się z uścisku.Wpatrywał się w ziemię.Gwałtownym ruchem nogi odepchnął ciężkie skórzane siodło.- Nie masz racji.Twoi rodzice się wściekną.Nawet ojciec będzie na ciebie zły.i ja.jeśli to zrobimy.Wiesz, że wszyscy orzekną, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry.- To ja decyduję, kto jest dla mnie wystarczająco dobry! To ja wiem, za kogo chcę wyjść! - Silver potwierdziła te słowa tupnięciem.- Przyjaźnimy się od dziecka i moi rodzice nigdy się temu nie sprzeciwiali.Po fakcie ludzie zaakceptują nasz związek.Mama wie, że i tak nigdy nie poślubię jakiegoś fircykowatego nudziarza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates