[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój sąsiad sprawiał na mnie wrażenie człowieka niemal odpychającego, o sobie wiedziałem zaś z doświadczenia, że budzę względnie miłe uczucia.– Pani Heathcliff to moja synowa–powiedział Heathcliff, potwierdzając moje przypuszczenia.Kiedy mówił, skierował ku niej dziwne spojrzenie, spojrzenie nienawiści; chyba że jego fizjonomia, skutkiem jakiejś perfidnej anomalii, nie wyraża stanów jego duszy.– Ach, teraz rozumiem: to pan ma szczęście być towarzyszem życia tej królewny z bajki – powiedziałem, odwracając się do mego sąsiada.Ta uwaga okazała się jeszcze bardziej chybiona.Młodzieniec oblał się szkarłatem i zwinął dłonie w pięści, z oczywistym zamiarem.Zaraz się jednak pohamował, dławiąc w sobie burzę ordynarnym przekleństwem, skierowanym pod moim adresem.Puściłem to jednak mimo uszu.– Nie ma pan szczęścia w swych domysłach, panie Lockwood – zauważył gospodarz.–Żadnemu z nas nie jest dany przywilej posiadania tej pańskiej królewny z bajki za żonę; jej mąż nie żyje.Powiedziałem przecież, że to moja synowa.– A ten młodzieniec jest…– Z pewnością nie moim synem!Heathcliff uśmiechnął się cierpko, jakby przypisywanie mu ojcostwa tego niedźwiedzia uznał za dowcip nazbyt frywolny.– Jestem Hareton Earnshaw – szczeknął młody – i radzę panu szanować to nazwisko!– Nie przypominam sobie, bym panu w czymkolwiek uchybił – odparłem, śmiejąc się w duchu z pompatyczności, z jaką się przedstawił.Utkwił we mnie wzrok tak natarczywy, że musiałem odwrócić głowę.w inną stronę, z obawy, że weźmie mnie chęć wytargania go za uszy lub głośnego okazania mej wesołości.Zacząłem się czuć mocno nie na miejscu pośród tej przemiłej gromadki.Złowroga atmosfera duchowa tego domu zaczęła mi ciążyć, znieczulając mnie na czysto fizyczne uroki pomieszczenia.Postanowiłem mieć się na baczności, kiedy po raz trzeci przestąpię te progi.Kiedy posiłek dobiegł wreszcie końca, a lody wciąż nie zostały przełamane, zbliżyłem się do okna, by sprawdzić stan pogody.Moim oczom ukazał się przygnębiający widok: noc zapadła przed czasem, niebo zaś i wzgórza zbiły się w jeden siarczysty kłąb wiatru i śniegu.– Nie sądzę, bym był teraz w stanie wrócić do domu bez przewodnika – powiedziałem wbrew sobie.– Drogi z pewnością są już zasypane, a zresztą i tak nic nie widać.– Hareton, zapędź owce pod dach, do stodoły.Zasypie je, jeśli zostaną na noc w zagrodzie.I zastaw drzwi deską–powiedział Heathcliff.– Co mam robić? – spytałem, coraz bardziej rozdrażniony.Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi.Kiedy odwróciłem się od okna, zobaczyłem w izbie tylko Josepha, który przyniósł wiadro kaszy dla psów, i pochyloną nad ogniem panią Heathcliff: zabawiała się, paląc wiązkę szczypek, które spadły z gzymsu kominka, kiedy odkładała na swoje miejsce puszkę z herbatą.Stary, odstawiwszy swe brzemię, obrzucił izbę krytycznym spojrzeniem i powiedział skrzeczącym głosem:– Patrzcie, jak to się leni i wygrzewa przy ogniu, kiedy wszyscy inni pracują! Ale z was takie ladaco, że i gadać nie warto… Z was się nigdy złego nie wypędzi i pójdziecie prosto do diabła, za waszą matką!W pierwszym odruchu myślałem, że ta tyrada jest adresowana do mnie.Wytrącony z równowagi ruszyłem w stronę hultaja, aby wyrzucić go za drzwi na zbity łeb.Pani Heathcliff powstrzymała mnie jednak swoją repliką.– Ty grzeszny stary obłudniku! – odparła.– Nie boisz się, że cię diabeł kiedyś porwie, kiedy tak ciągle wzywasz jego imienia? Ostrzegam cię, przestań mnie dręczyć, bo poproszę Szatana, żeby to dla mnie zrobił po znajomości.Zaczekaj! Spójrz, Josephie.– Ściągnęła z półki ciężką księgę w ciemnej oprawie.– Pokażę ci, jak daleko się posunęłam w czarnej magii.Niedługo będę umiała spustoszyć cały dom.Krasula nie zdechła przez przypadek, a twój reumatyzm wcale nie jest dopustem Opatrzności!– Szatańskie nasienie! – zachłysnął się stary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates