[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Potrzebują was tutaj.Jeśli raz powierzycie obóz kapłanom, będziecie im musieli ufać do końca i we wszystkim.Twardokęsek potrząsnął głową, w której wolno rozwiewał się gorzałkowy opar.Wciąż nie rozumiał, o czym mówią, lecz musieli toczyć ten spór od dawna.Słowa padały starannie odmierzone i obojętne, jak na wojennej naradzie.– To szaleństwo.– Książę podszedł bliżej, a jego głos zmiękł.Szarka roześmiała się cicho i teraz mówiła wyłącznie do Koźlarza:– Mniejsze od tego, o co mnie prosiłeś.– Odmówiłaś.– Co nie przeszkodziło ci wypowiedzieć prośby.Przez chwilę było tak cicho, że zbójca słyszał bzyczenie much, krążących pod powałą.Zlatują się do ścierwa, pomyślał nagle.Wszyscy jesteśmy ścierwem, odkąd postawiliśmy nogę na tym przeklętym półwyspie.– Nie kłóćcie się.– Wiedźma znów pochyliła się nad posłaniem.– On umiera.Zbójca mimowolnie powędrował spojrzeniem ku rannemu.Pomorcy nie tylko wyłupili mu oczy, odjęli także uszy i nos, a na prawym policzku wypalili piętno zdrajcy.Krawędzie ran były sine, rozdęte zepsutą krwią i ropą.Błękitnooka niewiastka miała rację, ranny umierał.Wiedźmy nigdy się nie myliły w podobnej rzeczy.– Będziecie potrzebowali mieczy, zbroi, łuków – Szarka mówiła dalej, jakby nie usłyszała słów jasnowłosej.– A także wielu innych rzeczy.Narzędzi, żelaza, cięciw, smoły, lin, sznurów i płótna.Dlatego Pomorcy rozstawią straże na brodach, ścieżkach i drogach, prowadzących do Lipnickiego Półwyspu.Wcale nie będą musieli leźć w bagnisko.Po prostu was zagłodzą.Jeśli do tego dopuścisz.– Dlaczego właśnie on?– Dlatego że umiem docenić narzędzie, kiedy mam je w dłoni.A on spalił dla mnie najpiękniejsze z miast Krain Wewnętrznego Morza.Czy to zbyt mało?– Aż nadto dla podpalacza albo koniokrada.Ale tym razem nie mówimy o grasantce na trakcie czy podpaleniu gospody.– Wojna jest jak ogień.– Szarka odrzuciła głowę i blask kaganka przez chwilę zatańczył w jej włosach.– Czyżbyś i to zapomniał?Książę zacisnął zęby.Wiedźma westchnęła i wyciągnęła rękę, jakby chciała zamknąć oczy jasnowłosego rebelianta, lecz zaraz ją opuściła.Nie miał powiek.– Rzeczy nie dzieją się bez przyczyny, mój książę – ciągnęła ledwie słyszalnym szeptem Szarka.– Nazbyt dobrze znam parthenoti, by uwierzyć, że jest inaczej.I jeśli mocno zacisnę powieki, dobiegają mnie ich głosy, odległe, jakby zza zwierciadlanej tafli.Wciąż nie rozumiem sensu, ale słyszę słowa, imiona i nazwy.I wiem, że nic się nie zdarza nadaremno ani przypadkowo.Nie bez powodu spotkałeś mnie w ogrodach Fei Flisyon.I nie bez przyczyny jadziołek próbował cię zabić, mój książę – dodała miękko.Koźlarz drgnął, jakby uderzyła go otwartą dłonią.– Starczy.– Nie, nie starczy – Szarka potrząsnęła głową – i kiedyś będziemy musieli stawić temu czoło, choć zapewne nie dzisiaj.Teraz chcę tylko, abyś tym razem mnie posłuchał.– Nie mogę! – Koźlarz walnął pięścią w ościeżnicę.– Podaj mi choć jeden powód, abym mu zaufał.– Nadał mi imię.Zbójca zmarszczył brwi, albowiem w jego skołatanym od gorzałki umyśle zakiełkowało podejrzenie, że właśnie o niego kłócą się niczym dwie handlarki nad straganem śledzi.Otworzył usta, by posłać oboje w czorty, kiedy na majdanie rozległ się tubalny głos Suchywilka, nawołującego córkę.– Czekają na nas – powiedziała cicho wiedźma.Zbójcy wydało się, że jasnowłosa niewiastka puściła mu spod rzęs krótkie, niespokojne spojrzenie.Jednak nie wyciągnął ku niej ręki, bo nagle pojął, że nic już nie zdoła odwlec.Odpłynęliby bez pożegnania jeszcze tego wieczoru, gdyby pijacka fantazja nie zagnała go na powrót do Koźlarzowego obozowiska.Krew nabiegła mu na twarz.– Nie mylę się.– Szarka zgarnęła ze skrzyni opończę i narzuciła ją na ramiona.– To dzika karta i jej wartość wciąż rośnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates