[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Później wytniemy cały fragment.– Nic nie szkodzi – zapewnił go Ortega.Larry odczekał chwilę, po czym powiedział:– Doktorze Ortega, witamy w programie.Cieszy się pan opinią jednego z najwybitniejszych analityków zjawisk paranormalnych na świecie.Dowiódł pan, że wiele tak zwanych nadnaturalnych zjawisk to w istocie sprytne mistyfikacje.Czy może nam pan coś o tym opowiedzieć?– Z przyjemnością.Badałem tego rodzaju zdarzenia przez lata i jeszcze nie spotkałem takiego, którego nie dałoby się stosownie wyjaśnić.Na przykład przypisywane obcej cywilizacji kręgi w zbożu okazały się niczym więcej, jak tylko ulubioną rozrywką grupy brytyjskich rolników.Poszczególne przypadki są niewątpliwie niezwykłe, ale w żaden sposób nie można ich określić jako nadnaturalne.Nawet tu, w Chicago, mieliście deszcz żab, którego świadkami były dziesiątki, jeśli nie setki osób.W końcu się okazało, że to kaprys natury, że to wichura przeniosła je tu z innego miejsca.Larry pokiwał głową z poważnym wyrazem twarzy.– Zatem nie wierzy pan w tego rodzaju zjawiska.Ortega obdarzył Larry’ego protekcjonalnym uśmiechem.– Byłbym zachwycony, gdybym mógł uwierzyć, że tego rodzaju rzeczy są prawdziwe, Larry.Światu brakuje magii.Obawiam się jednak, że nawet mimo tkwiącego w nas wszystkich pragnienia wiary w cudowne istoty i fantastyczne moce, są to w gruncie rzeczy zwykłe, prymitywne przesądy.– Czyli pańskim zdaniem fachowcy od zjawisk nadnaturalnych.– To oszuści – oznajmił Ortega z mocą.– Bez obrazy obecnych tu gości, oczywiście.Wszystkie te tak zwane media, zakładając, że nie ulegają autosugestii, to po prostu zdolni aktorzy, którzy posiedli podstawy wiedzy psychologicznej i wiedzą jak to wykorzystać.Z łatwością są w stanie wmówić naiwnym, że potrafią kontaktować się ze zmarłymi, czytać w myślach albo że sami są istotami nadnaturalnymi.Cóż, wymaga to tylko kilku minut wysiłku i odpowiedniej scenografii.Z pewnością umiałbym przekonać każdego z tu obecnych, że sam jestem wampirem.Publiczność znów się roześmiała.Spojrzałem na Ortegę spode łba, a mój poziom frustracji ponownie wzrósł, zwiększając nacisk na zaklęcie tłumiące.Podniosła się temperatura powietrza wokół mnie.Drugi kamerzysta z okrzykiem zerwał swoje wyjące słuchawki, kamera zaczęła obracać się powoli na statywie, a przewody zasilające oplotły stalową ramę.Zgasły światła oznaczające, że trwa nagranie.Larry podszedł do brzegu sceny, krzycząc na nieszczęsnego kamerzystę.Zza kulis wyłonił się skruszony reżyser i Larry zwrócił się ku niemu.Człowiek zniósł reprymendę z cierpliwością godną wołu, po czym zajął się badaniem kamery.Mruknął coś do swojego mikrofonu połączonego ze słuchawkami i razem z roztrzęsionym kamerzystą zaczęli przetaczać niesprawną kamerę na bok.Larry skrzyżował ręce niecierpliwym gestem, a następnie przemówił do swoich gości:– Wybaczcie, drodzy państwo.Dajcie nam parę minut, żebyśmy mogli uruchomić zapasową kamerę.To nie potrwa długo.– Żaden problem, Larry – zapewnił go Ortega.– Możemy sobie chwilę pogawędzić.Larry wlepił wzrok we mnie.– Dobrze się pan czuje, panie Dresden? – spytał.– Zbladł pan trochę.Może chciałby się pan czegoś napić?– Ja poproszę – powiedział Ortega, patrząc na mnie.– Zaraz każę komuś coś przynieść – obiecał Larry i oddalił się dostojnie w stronę swojej fryzjerki.Mort zajął ojca Vincenta cichą rozmową, odwracając się do mnie plecami.Ostrożnie zwróciłem się z powrotem do Ortegi.Ciało miałem sztywne, ale pokonałem złość i strach.Zazwyczaj śmiertelne przerażenie bywa w pewnym sensie przydatne.Magia bierze się z emocji, a strach to dobre paliwo.Jednak nie było to miejsce na przyzywanie podmuchów wichury czy wzniecanie pożaru.Wokół było za dużo ludzi, z łatwością komuś mogła stać się krzywda, ktoś mógłby nawet stracić życie.Poza tym Ortega miał rację.To nie miejsce i pora na walkę.Jeśli się tu znalazł, znaczyło to, że chce rozmawiać.Inaczej po prostu napadłby na mnie na parkingu.– Dobra – odezwałem się w końcu.– Co chcesz mi powiedzieć?Nachylił się ku mnie trochę bliżej, żeby móc mówić ciszej.Skuliłem się w sobie, ale nie drgnąłem.– Przybyłem tu zabić pana, panie Dresden, ale najpierw chciałbym panu przedstawić pewną propozycję.– Naprawdę powinieneś popracować nad swoją techniką otwarcia – powiedziałem.– Czytałem ostatnio podręcznik negocjacji.Mógłbym ci pożyczyć.Uśmiechnął się ponuro.– Wojna, Dresden.Wojna pomiędzy twoim a moim ludem jest zbyt kosztowna dla obu stron.– Wojna to dość głupia opcja, ogólnie rzecz biorąc – przyznałem.– Nigdy jej nie chciałem.– Ale ją zacząłeś – stwierdził Ortega.– Zacząłeś ją dla zasady.– Wyłącznie w obronie ludzkiego życia.– A o ile więcej istnień byś uratował, gdybyś ją teraz zakończył? – spytał Ortega.– Nie tylko magowie na tym cierpią.Wojna pochłania naszą uwagę do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie w pełni kontrolować co bardziej dzikich jednostek wewnątrz naszego własnego Dworu.Potępiamy bezmyślne zabijanie, ale zranieni lub pozbawieni przywództwa poddani naszych Dworów często zabijają, chociaż nie muszą.Zakończenie wojny w tym momencie mogłoby ocalić setki, a może tysiące ludzi.– Tak samo, jak unicestwienie wszystkich wampirów na świecie.W czym problem?Ortega uśmiechnął się, pokazując zęby.Po prostu zwykłe zęby, żadne tam długie kły, nic z tych rzeczy.Wampiry z Czerwonego Dworu wyglądają jak ludzie – przynajmniej do momentu, dopóki nie przemienią się w koszmar [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates