[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szok, jaki przeżyła, kiedy ptak na nią wrzasnął, wcale nie zrobił jej dobrze.- Przepraszam - powiedziała kobieta z długimi białymi włosami.- Proszę nie zwracać na niego uwagi.Musi przyzwyczaić się do obcych.- Spojrzała na mnie.- A więc, to pewnie Samantha? Ja jestem Susan.W starszych klasach podstawówki Catherine i ja przeszłyśmy taki etap, kiedy czytałyśmy wyłącznie książki fantasy.Pochłaniałyśmy je niczym m&m'sy, całymi garściami: Tolkiena i Ursulę Le Guin, Susan Cooper i Lloyda Alexandra.Moim zdaniem, Susan Boone wyglądała zupełnie jak królowa elfów (niemal w każdej książce fantasy jest jakaś królowa elfów), Była jeszcze niższa ode mnie i miała na sobie dziwną lnianą szatę w odcieniach błękitu i zieleni.Ale to te długie białe włosy (sięgały jej do pasa!) i jasnobłękitne oczy spoglądające z pooranej zmarszczkami i nieumalowanej twarzy zrobiły na mnie największe wrażenie.Kąciki ust miała zawsze leciutko uniesione, jak przystało na elfa, nawet kiedy nie było się do czego uśmiechać.Dawno temu, kiedy Catherine i ja miałyśmy zwyczaj pukać do tylnych ścian szaf w nadziei, że przeniesiemy się do krainy pełnej faunów i hobbitów, spotkanie z kimś takim jak Susan Boone byłoby niezwykłym przeżyciem.Teraz wydawało mi się tylko trochę dziwne.Uścisnęłam jej dłoń.Miała suchą i szorstką skórę.- Proszę mówić do mnie Sam - powiedziałam.Byłam pod wrażeniem uścisku ręki Susan Boone.Wcale nie miała elfiej rączki; ta kobieta bez problemu potrafiłaby utrzymać Maneta na smyczy.- Witaj, Sam - powiedziała Susan Boone.A potem puściła moją dłoń i zwróciła się do Theresy: - A to na pewno pani Madison.Miło mi panią poznać.Theresa już odsapnęła.Wstała i pokręciła głową, tłumacząc, że jest gospodynią pani Madison, ma na imię Theresa, i że wróci po mnie o wpół do szóstej.Gdy wyszła, Susan Boone wzięła mnie za ramiona i popchnęła w stronę jednej z poplamionych farbą ławek, które nie miały oparć, tylko na jednym końcu wysoki pulpit.O pulpit oparty był duży blok rysunkowy.- Moi drodzy - powiedziała Susan Boone, sadzając mnie na ławce.- To jest Sam, Sam, oto.A wtedy, zupełnie jak krasnale zza wielkich muchomorów, wychynęła reszta uczniów.Wystawili głowy zza wielkich bloków rysunkowych, żeby na mnie popatrzeć.-.Lynn, Gertie, John, Jeffrey i David - wyliczyła Susan Boone, wskazując dłonią każdą osobę.Głowy zniknęły po sekundzie, bo wszyscy wrócili do bazgrania w swoich blokach.Lynn, chuda kobieta po trzydziestce, Gertie, pulchna pani w średnim wieku, John, Starszawy facet z aparatem słuchowym, Jeffrey, młody Afroamerykanin, i David, który miał na sobie koszulkę z logo Save Ferris, poświęcili mi zaledwie jedno przelotne spojrzenie.Ponieważ Save Ferris to jedna z moich ulubionych kapel, pomyślałam sobie, że przynajmniej będę tu miała z kim pogadać.Ale wtedy przyjrzałam się Davidowi dokładniej i zdałam sobie sprawę, że szanse na jakąkolwiek pogawędkę są raczej marne.To znaczy, wyglądał jakoś znajomo, więc chyba też musiał chodzić do Adamsa, A w Adamsie jestem jedną z najbardziej znienawidzonych osób, odkąd zaproponowałam, żeby fundusze zebrane ze sprzedaży papieru do pakowania świątecznych prezentów przeznaczyć na potrzeby szkolnej pracowni plastycznej.Lucy, Kris Parks i inni woleli, żebyśmy pojechali na wycieczkę do jakiegoś parku narodowego.Zgadnijcie, czyj pomysł wygrał?A moja postawa pod tytułem: „Będę - codziennie - nosić - się - na - czarno - bo - jestem - w - żałobie - po - moim - pokoleniu” też wcale nie przysporzyła mi większej popularności.David był mniej więcej w wieku Lucy.Wysoki - no cóż, przynajmniej o ile mogłam to stwierdzić, widząc go siedzącego na ławce - miał kręcone ciemne włosy, bardzo zielone oczy i duże dłonie i stopy.Wyglądał dość fajnie.Chociaż, oczywiście, nie tak łajnie jak Jack, a to znaczyło, że jeśli chodzi do Adamsa, prawdopodobnie trzyma z chłopakami z drużyny.Wszyscy fajni faceci z Adamsa trzymają z chłopakami z drużyny.Oprócz Jacka, oczywiście.No więc, kompletnie mnie zatkało, kiedy usiadłam, a David do mnie mrugnął i powiedział:- Niezłe buty.Myśląc, że ze mnie kpi - jak ma to w zwyczaju większość facetów, którzy trzymają z chłopakami z drużyny - spojrzałam w dół i zorientowałam się, że on też nosi glany.Tyle że David
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates