[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Meg CabotUcieczkaPrzekład Marta Czub1No więc z tego, co piszą brukowce, uciekłam potajemnie z kochankiem (co prawda teraz już nie tak potajemnie, za co muszę podziękować „Us Weekly”!), Brandonem Starkiem - jedynym potomkiem i wyłącznym spadkobiercą multimilionera Roberta Starka.Tego samego, który jest czwartym najbogatszym człowiekiem na świecie, zaraz za Billem Gatesem, Warrenem Buffettem i Ingvarem Kampradem (założycielem IKEA, jakby ktoś nie wiedział).Posiadłość nad oceanem, w której zaszyłam się z Brandonem, jest oblężona przez paparazzi.Kryją się po wydmach na całej plaży.Siedzą w rowach wzdłuż drogi i wtykają teleobiektywy w kępy nadmorskiej trawy w nadziei, że mnie przyłapią topless na leżaku przy basenie.Jakby rzeczywiście mogło im się to udać.Widziałam nawet jak jeden z nich wszedł na drzewo i próbował sfotografować mnie i Brandona, kiedy wyskoczyliśmy do miejscowej knajpki.Zdaje się, że jeśli twarz Starka i spadkobierca fortuny Starka spędzają razem wakacje, wszyscy uznają to za sensację.Moja współlokatorka Lulu napisała mi wczoraj, że podobno za nasze wspólne zdjęcie można dostać dziesięć patyków.Pod warunkiem że będę stała twarzą do obiektywu i się uśmiechnę.Lulu twierdzi, że jak dotąd nie pojawiło się ani jedno zdjęcie, na którym jestem uśmiechnięta i stoję twarzą do obiektywu.W żadnym czasopiśmie ani na żadnej stronie internetowej.Wiem, że ludzie zastanawiają się, jak to w ogóle możliwe.W końcu mam wszystko, prawda? Małego białego pudelka, który ziewa, leżąc u moich stóp; gęste, wspaniałe blond włosy; idealną figurę i cudownego chłopaka z kartą kredytową bez limitu, który troszczy się o mnie tak bardzo, że potrafi wykupić w butiku cały asortyment w moim rozmiarze tylko dlatego, że powiedziałam, że nie zejdę na kolację, bo nie mam co na siebie włożyć.Ten sam chłopak chodził teraz nerwowo po korytarzu przed moim pokojem, bo bardzo chciał, żebym już wyszła.Nie mógł się doczekać, kiedy będzie mnie mógł sprowadzić na doi, do zastawionego nowoczesnego stołu ze szkła i stali.- Jak się trzymasz? - zapytał i zastukał do drzwi po raz setny w ciągu ostatniej godziny.- Nie za dobrze - wychrypiałam.Spojrzałam na odbicie w lustrze nad toaletką.- Chyba mam gorączkę.- Naprawdę? - Brandon wydawał się zaniepokojony.Jaki słodki! Najwspanialszy chłopak, jakiego można sobie wymarzyć.- Może wezwać lekarza?- Och - powiedziałam przez drzwi.- Chyba nie trzeba.Po prostu muszę dużo pić.I położyć się do łóżka.Lepiej, żebym dziś została w pokoju.Wiedziałam, że każdy, kto by nas w tej chwili obserwował - na przykład przez teleobiektyw - pomyślałby sobie: „O co jej chodzi?” W końcu symulowałam chorobę po to, żeby wymigać się od kolacji z synem jednego z najbogatszych i najprzystojniejszych facetów w Ameryce.Kolację wyprawiano w iście królewskiej willi w stylu Franka Lloyda Wrighta z ogromnym, podgrzewanym basenem.Ten basen miał niewidoczne brzegi, przez co wydawało się, że woda wylewa się za horyzont.Wzdłuż jednej ściany domu zbudowano akwarium, wystarczająco duże, żeby pomieścić zwierzaki Brandona - ogończę i rekina.Bo w końcu to świetny pomysł, żeby Brandon trzymał w domu rekina, prawda? W willi było też domowe kino na dwadzieścia osób oraz garaż na cztery samochody, w którym stała kolekcja europejskich aut sportowych Brandona, na czele z nowiutkim żółtym lamborghini murciélago.To prezent gwiazdkowy od taty, z którego Brandon był niezwykle dumny.Każda dziewczyna bez namysłu zamieniłaby się ze mną miejscami.Ale żadna inna dziewczyna nie miała takich problemów jak ja.No.może oprócz jednej.- Tylko sobie nie myśl, że cię lubię - poinformowała mnie Nikki, wpadając przez drzwi łączące jej pokój z moim.Miała na sobie jaskrawą długą sukienkę, skórzaną kurtkę motocyklową, buty na koturnie z frędzlami i ogromny naszyjnik z drogich kamieni, który wyglądał tak, jakby jakiś pijany wieśniak zwymiotował jej na bluzkę.- Bez obaw - odpowiedziałam.Nikki dała mi wyraźnie do zrozumienia, że mnie nie lubi i że nie spędzi ze mną ani minuty, jeśli nie będzie to absolutnie konieczne.- Twoje lustro jest po prostu większe - powiedziała i, stukając obcasami, przeszła przez mój pokój, żeby się przejrzeć.- Chcę zobaczyć, jak wyglądam.- Ładnie ci w tym - powiedziałam.Kłamałam.Ale Nikki cała się rozpromieniła, słysząc komplement.Ulżyło mi.Uśmiechnęła się do mnie - a przynajmniej w moim kierunku - po raz pierwszy od chwili, kiedy prywatny samolot, którym przylecieliśmy do tego subtropikalnego kurortu kilka dni temu, dotknął ziemi.Ale czy ktoś mógł ją za to winić? Nie chodziło tylko o to, że jej się nudziło, bo była zamknięta w czterech ścianach (nawet jeśli dom był niezwykle okazały).Nie mogła nawet wyskoczyć do miasta, bo jakiś paparazzi mógł zrobić jej zdjęcie.Żaden z nich nie miałby zielonego pojęcia, kim ona jest.Ale gdyby jej zdjęcie pojawiło się w jakimś czasopiśmie, ktoś, kto ją znał za poprzedniego życia jej ciała, mógłby ją rozpoznać.A wtedy zacząłby się zastanawiać, jakim cudem dziewczyna, która powinna być martwa, chodzi żywa i paraduje w paskudnych naszyjnikach.Bo podobnie jak ja, Nikki należała do grona Żywych Trupów.Ale w przeciwieństwie do mnie Nikki powinna być martwa i pogrzebana.- Tak sądzisz? - Nikki przeglądała się w dużym lustrze wiszącym na ścianie w moim pokoju, naprzeciwko rzędu sięgających od podłogi do sufitu okien, które wychodziły na ocean.Atlantyk - o tej porze dnia czarny i złowrogi - rozpościerał się kilkadziesiąt metrów stąd.Nagle z roztargnieniem założyła kosmyk sięgających ramion kasztanowych włosów za ucho i się skrzywiła.- Uch! - Jęknęła.- Po co to wszystko? Po co się w ogóle staram?- O czym ty mówisz? Świetnie wyglądasz.No dobra, przesadziłam.Ale tylko trochę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates