[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kusiło ją, aby opowiedzieć temu dziecku o metrze i o ładunku wybuchowym schowanym w torebce.Cóż może oznaczać to idiotyczne pragnienie rozmowy? Poczucie winy? Co za absurd! Karen nigdy z żadnego powodu nie czuła się winna.Nie miała się z czego spowiadać.Być może więc w grę wchodziła potrzeba zaszokowania kogoś i zrobienia wrażenia?Nagle puściła dziewczynę.Candice przesunęła się na drugą stronę łóżka i usiadła, zakrywając rękami piersi.- Ja tego nie robię.Nie toleruję żadnych zboczeń.Nie rajcuje mnie ból.Znajdź sobie kogoś innego.Mogę ci podać parę nazwisk.Sporo dziewczyn lubi takie rzeczy.- Nie potrzebuję żadnych nazwisk.- Karen wstała, podeszła do okna i odsunęła zasłonę.Nie licząc żółtawego światła pojedynczej latarni, na ulicy było ciemno.Czy szukanie kontaktu z innym człowiekiem można nazwać zboczeniem? Czy pragnienie zapełnienia czymś pustki to choroba? Czuła, że hałas w jej głowie nagle się zmienia.Teraz był to już zgiełk innego rodzaju.- Idź stąd - powiedziała dziewczyna.-1 to już.Karen zaciągnęła zasłony i zbliżyła się do łóżka.- Nie chcę ci zrobić nic złego.- W porządku.Nie chcesz mi zrobić nic złego, ale mi robisz.- Candice dotknęła ust takim gestem, jak gdyby spodziewała się znaleźć tam krew.- Mówię ci, że ból mnie nie rajcuje.- Każdy lubi ból - powiedziała Karen.- Ja nie.- Dziewczyna wskazała ręką drzwi.Strach zmuszał ją do stawienia oporu.- Idź stąd.Zrobiłaś mi krzywdę.Wynoś się w diabły.Karen ani drgnęła.Pokój nagle wydał jej się ciasny, a leżące na łóżku dziecko przestało być niezwykłe i pociągające.Co ja tu robię? Niepotrzebnie poddaję się swoim namiętnościom i doprowadzam do takich sytuacji.Zawsze przecież wyciągała z nich jednakowe wnioski - że pochodzi z zupełnie innego świata.Ze świata jednakowych terminali lotniczych, nudnych dworców kolejowych, nocnych podróży, betonu i stali, ze świata obcych ludzi i pasażerów zmierzających w nieznane.Ze świata rzadkich, lakonicznych rozmów z próbującymi narzucać jej się mężczyznami, których nigdy do niczego nie zachęca.Usiadła na łóżku i sięgnęła po dłonie Candice, lecz dziewczyna odsunęła się.- Odpieprz się, na miłość boską.- Przylgnęła plecami do ściany.Karen chwyciła ją za podbródek i odwróciła jej głowę w swoją stronę.- Odejdę, kiedy będę chciała.Kiedy ja będę chciała.Rozumiesz?- Znowu robisz mi krzywdę, do jasnej cholery.Ścisnęła palcami wargi Candice.Nagle niespodziewanie z ust dziewczyny na rękę Karen wypadł sztuczny ząb.Prostytutka bezskutecznie szarpała głową.Zaczęła na oślep walić rękami.Wierzgała nogami, miotała się i próbowała ugryźć Karen w rękę.W pokoju znów rozległo się wycie syren.Karen przyglądała się twarzy Candice myśląc, że człowieka poznaje się najlepiej, zadając mu cierpienie.Czuła na dłoni ciepłą ślinę cieknącą z ust dziewczyny.Oto istota ludzka: strach, ślina i, pożal się Boże, złamany sztuczny ząb.Na dłuższą metę niewiele z tego wszystkiego pozostaje.Puściła Candice, a ta ledwie zipiąc próbowała zwlec się z łóżka.Z białymi wypiętymi pośladkami wyglądała żałośnie i nie budziła pożądania.Karen złapała ją, przyciągnęła bliżej i przycisnęła do materaca.Z oczu dziewczyny popłynęły łzy.- Przestań beczeć.Nie lubię, jak ktoś płacze.Przestań.- Dźwięki w głowie znów uległy zmianie.Teraz rozlegało się monotonne buczenie.Wyobraziła sobie wykres działania swego mózgu w postaci ciągłej zielonej linii na ekranie skanera i usłyszała dźwięki: Pip, pip, pip, piiiip.Chcąc coś powiedzieć, Candice otworzyła usta, lecz szybko - jakby nagle przypomniała sobie o brakującym zębie - zacisnęła wargi i odwróciła głowę na bok.- Nie chcę ci zrobić krzywdy - powiedziała Karen.- Naprawdę.- Okręciła jej ramiona prześcieradłem, a potem podniosła i ścisnęła w palcach poduszkę.Słyszała mroźny wiatr hulający po ulicach Mayfair, słyszała stukanie okiennic i sklepowych szyldów, a także szelest poniewierających się śmieci.Kiedy było już po wszystkim, usiadła w fotelu przy oknie, zdjęła rękawiczki i położyła je sobie na kolanach.Przez pewien czas powoli, z zamkniętymi oczami, kołysała się do przodu i do tyłu, a później wstała i podeszła do łóżka.Na lampie przekrzywił się abażur i gdy poprawiała go starannie, zauważyła na nim kilka kropel krwi.Przez chwilę przyglądała im się z perspektywy poszukującego śladów policjanta.Później znów włożyła rękawiczki, z uśmiechem klepnęła się w uda i pod wpływem nagłego impulsu wykonała rzecz, której pierwotnie nie planowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates