[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Co robią? – Chłód wypełniający ciało Geary’ego zaczął gwałtownie ustępować.– Czy nie poinformowano ich, że zająłem stanowisko admirała Blocha?–Powiadomiono… sir.–Czy którykolwiek z nich skontaktował się z okrętem flagowym w sprawie dalszych instrukcji?Nadzieję malującą się do niedawna na twarzy Desjani zastąpiło zupełnie inne uczucie.Teraz kapitan patrzyła nieufnie, jak doświadczony oficer, który wie, że poczynania przełożonego mogą zaprowadzić podwładnych jedynie pod najbliższy mur.–No… nie, sir.Nie zarejestrowałam prób komunikacji z okrętem flagowym.–Dywagują, co robić, a nawet nie podjęli próby nawiązania kontaktu z dowództwem? – Geary nie potrafił tego pojąć.Mógł przymknąć oczy na takie drobiazgi, jak zarzucenie salutowania, ale żeby jawnie ignorować przełożonego? Co się stało z flotą Sojuszu, którą kiedyś znał?Kapitan Desjani zerkała na niego, spodziewając się wybuchu złości.Zamiast tego przemówił wyjątkowo spokojnie.Słowa same wypłynęły z ust, brzmiąc jak stare, odtwarzane po raz setny nagranie:–Kapitanie, proszę natychmiast skontaktować się ze wszystkimi dowódcami okrętów.Zwołuję konferencję na pokładzie „Nieulękłego".–Pozostała niespełna godzina do terminu wyznaczonego przez Syndykat – wtrąciła Desjani.–Wiem o tym, kapitanie – odpowiedział.Wiem też, że jeśli nie pokażę tym ludziom, kto jest ich przełożonym, flota przestanie istnieć znacznie wcześniej.Muszę ich poznać choćby powierzchownie, zanim podejmę pierwszą złą decyzję.Wiem tak cholernie mało…, pomyślał, a na głos dodał:–Admirał Bloch pokazał mi salę konferencyjną.Mówił, że można w niej organizować wirtualne odprawy z udziałem wszystkich dowódców.–Tak jest.Umożliwiający to system łączności nadal funkcjonuje.–Znakomicie.Zatem daję oficerom dziesięć minut na przygotowanie się do konferencji i pięć na potwierdzenie otrzymania rozkazu.Jeśli ktokolwiek będzie miał wątpliwości, proszę przekazać, że obecność jest obowiązkowa.–Tak jest!Geary od początku rozmowy miał świadomość, że w dość obcesowy sposób traktuje osobę, która de facto dowodzi jednostką.Zawsze irytowało go podobne zachowanie, zwłaszcza jeśli sam cierpiał z jego powodu.Nie powinien o tym zapominać.–Dziękuję, kapitanie.Spotkamy się przed salą konferencyjną, powiedzmy, za… osiem minut.Jeśli się nie mylił, sala była oddalona od jego kajuty o pięć minut marszu.Nadwyżkę czasu spożytkował na ponowne sprawdzenie stanu floty.Tym razem starał się zapamiętać formację, w jakiej ustawiono okręty, i stopień ich uszkodzenia.To, co w normalnej sytuacji uznałby za zwykłe ćwiczenie pamięci, teraz stało się bolesnym obowiązkiem, na którego wykonanie miał niespełna trzy minuty.Zauważył, że czegoś brakuje na wyświetlanym obrazie, czegoś, co powinno się na nim znaleźć.Dodał ten element i znów wpatrywał się w ekran, tym razem nieco dłużej, zastanawiając się, dlaczego całość tej układanki nie ma dla niego sensu.W końcu wyszedł z kajuty i po raz kolejny ruszył korytarzami „Nieulękłego", unikając pytających spojrzeń żołnierzy.Doskonale pamiętał o obietnicy złożonej admirałowi Blochowi i starał się sprawiać wrażenie osoby, która wie, co robi.Będąc niegdyś podoficerem, opanował tę sztukę do perfekcji.W obecnej sytuacji żadne inne doświadczenie wyniesione z lat służby we flocie nie mogło się bardziej przydać.Komandos trzymający straż przed drzwiami sali konferencyjnej zasalutował przepisowo na widok przełożonego.Początkowo zaskoczony, Geary dopiero po chwili zrozumiał, że jeśli stare żołnierskie zwyczaje miały szansę gdziekolwiek przetrwać, to tylko w korpusie piechoty.–Kapitanie, wszyscy dowódcy okrętów są obecni – zameldowała stojąca obok wejścia Desjani.Zerknął w stronę sali.Z tego miejsca wyglądała na zupełnie pustą.–Wszyscy?–Tak jest, sir! Większość z nich wydaje się zachwycona faktem, że pod panem służą – dodała pospiesznie Desjani.–Zachwycona? – Oczywiście, że tak.Nie mają pojęcia, co robić.A teraz jest na kogo zrzucić ciężar odpowiedzialności.Od momentu, w którym oświadczył, że przejmuje dowodzenie, Desjani ubyło jakieś dziesięć lat.Czekają na bohatera, który ich ocali, pomyślał gorzko.Nie, to niesprawiedliwa ocena po tym wszystkim, przez co przeszli…Zastanawiał się, co sam teraz czuł.Jego duszę wypełniała pustka i powoli zaczynał zdawać sobie sprawę, co mogli myśleć ci ludzie w chwili, gdy znany im świat nagle legł w gruzach.Spojrzał badawczo na kapitan „Nieulękłego", próbując dostrzec jakiekolwiek emocje za zasłoną niepokoju.–W jakim są stanie? – zapytał.Desjani uniosła brwi, jakby nie do końca zrozumiała pytanie.–Wszyscy złożyli już raporty dotyczące uszkodzeń jednostek, sir.Ma pan dostęp do tych danych przez…–Już je przejrzałem.Nie chodziło mi o okręty.Rozmawiała pani z tymi ludźmi.Zakładam, że doskonale ich pani zna.W jakim są stanie?Zawahała się.–Wszyscy widzieli transmisję z okrętu Syndykatu.–Powtarza się pani.Proszę mi szczerze powiedzieć, co pani sądzi o tych oficerach? Czy zostali już pokonani?–Nikt nas jeszcze nie pokonał, sir! – krzyknęła, ale ton jej głosu nie przekonywał.Ani wbity w podłogę wzrok.– Są po prostu… zmęczeni.Wszyscy jesteśmy.Sądziliśmy, że atak na główny system Syndykatu pozwoli odbudować równowagę, doprowadzić do zakończenia wojny.Walczymy od tak dawna.I straciliśmy już nadzieję na… na…–Zwycięstwo – przerwał jej Geary.Nie zamierzał po raz kolejny wysłuchiwać mowy na temat szczegółów całego planu.Admirał Bloch powtarzał to wielokrotnie.Zdecydowane uderzenie, możliwe dzięki czemuś, co nazywano hipernetem i co nie istniało w czasach Geary’ego, i dzięki zdrajcy Syndykatu.Domniemanemu zdrajcy, jak się okazało.–Rozumiem, że okręty, z którymi się starliśmy, stanowią większą część sił Syndykatu.–Tak jest.Można powiedzieć, że to niemal cała ich flota.– Desjani wyraźnie walczyła o zachowanie kontroli nad drżącym głosem.– Czekali na nas.Przednie formacje floty Sojuszu nie miały najmniejszych szans.–Ale trzon ocalał i zdołał się przebić.–Tak.Ale za jaką cenę.Nawet „Black"… proszę o wybaczenie, nie to miałam na myśli.Nie zdołamy pokonać Syndykatu tymi siłami, które nam pozostały.Geary zmarszczył brwi.Przestał zwracać uwagę na to, jak mówiła Desjani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates