[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Izzie Silver wstała i przeciągnęła całe metr siedemdziesiąt zokładem swego ciała, upajając się senną aurą, w której zdążyła się jużnabawić piegów na ramionach, choć starannie smarowała się filtrempięćdziesiątką.Prawdziwi Celtowie - z mlecznobiałą cerą, plamkami piegowiniebieskawymi żyłkami na nadgarstkach - pod wpływem słońcaprzybierali wyłącznie jeden kolor: czerwień raka.Kolor ten zaś nigdy nie kojarzy się z modnym wyglądem, może jedynie kojarzyć się z wczesnymstadium czerniaka.Izzie przebywała tu od dwóch dni i czuła, jak jej krewnaturalizowanego nowojorczyka spowalnia bieg, dopasowując się dotempa życia na pustyni.Bardzo, bardzo odległe wydawały się iManhattan, i Agencja Modelek Perfect-NY, która poleciła jej tudopilnować właściwego przebiegu wartej milion dolarów sesji z udziałemich trzech modelek.Gdyby znajdowała się teraz w Nowym Jorku, siedziałaby za biurkiem,tak jak pozostałe bookerki: słuchawki telefoniczne na uszach, na biurkunietknięta latte z odtłuszczonym mlekiem i sterta wiadomości doodebrania.Biuro znajdowało się w eleganckim biurowcu przy Houston,wypełnionym mnóstwem przeszklonych ścian i akrylowych żyrandoli,niewiele zaś w nim było prywatności.6Podczas przerwy na lunch pognałaby do niewielkiego salonupiękności na Siódmej na regulację brwi albo urządziłaby sobie pospieszną wycieczkę do Anthropologie na Zachodnim Broadwayu, by sprawdzić,czy mają jeszcze te śliczne mydelniczki w kształcie muszli.Co wcale nie znaczy, że jej łazienka pragnie kolejnych drobiazgów; i tak wyglądała już jak salon spa.Układając plan dnia innym ludziom, w myślach analizowałaby swój,zastanawiając się nad wieczornymi zajęciami pilates i kwestią, czy ma na nie dość energii.I myśląc o nim.O Joem.Dziwne, jak ktoś mógł być dla ciebie zupełnie obcy, a potem, w jednejdosłownie chwili, stać się całym twoim światem.A tak w ogóle to jak dotego doszło?I dlaczego on? Przecież był dla niej najmniej odpowiednimkandydatem na ukochanego.Właśnie wtedy, gdy sądziła, że rozgryzłasens życia, pojawił się Joe i pokazał jej, że nic nigdy nie dzieje się tak, jak człowiek by chciał.Zero kontroli - wszystkim rządzi przypadek.Izzie nie znosiła przypadku, wręcz nim pogardzała.Sama lubiłasprawować kontrolę.Tutaj miała przynajmniej czas na myślenie, nawet jeśli przepadały jejprzez to regulacja brwi, pilates lub - co najważniejsze - kolacja z Joem.Ponieważ Joe zajmował w jej myślach i sercu tyle miejsca, że nie była wstanie jasno myśleć, gdy znajdował się w pobliżu.Tutaj, na Ranczu Chaco, wśród otaczającego ją zewsząd piachu ibezkresnego nieba, które zdawało się sięgać daleko poza horyzont, jasnemyślenie było czymś niemal obowiązkowym.Izzie czuła się tutaj jak w domu, jakby siedziała na ganku u babci wTamarin, gdzie trawę przetykały storczyki, a powietrze wypełniał zapachoceanu.Ranczo Chaco, ledwie trzydzieści minut drogi od gwarnego Santa Fe,było przestronnym, parterowym, pomalowanym7na biało domem, niczym wyjątkowy turkus umiejscowionympośrodku bezkresu czerwonej ochry.I choć geograficznie miejsce to położone było daleko od Tamarin,małego miasteczka na wybrzeżu Irlandii, gdzie wychowywała się Izzie,jedno i drugie posiadało tę samą rzadko spotykaną właściwość, amianowicie przekonanie, że mańana to zdecydowanie zbyt naglącesłowo i że może „pojutrze" to odpowiednia pora na realizację zadań.Ranczo pozbawione było dostępu do morza, strzegły go zaś olbrzymiekaktusy, jadłoszyny i wznoszące się za nimi góry.Tamarin z koleiprzycupnięte było na skałach, a domy przytulały się mocno do stromychwzgórz, jakby miał je zburzyć ryk Atlantyku.Izzie uznała, że w obu tych miejscach krajobraz wyzwala w ludziachświadomość tego, jak bardzo są maleńcy w porównaniu z potęgą natury.Niezmącony spokój panujący na ranczu wywierał na wszystkich conajmniej taki wpływ, jak dwie godziny Bikram jogi.Bookerki rzadko jeździły na sesje zdjęciowe: ich praca ograniczała siędo czterech biurowych ścian, telefonów oraz e-maili, za których pomocąbez większego wysiłku żonglowały losami swych modelek.Ale Zest toważny klient i przełożeni Izzie uznali, że jej obecność może się przydać, na wypadek gdyby coś miało się nie powieść podczas tej pierwszej sesji z zupełnie nową kolekcją.- Strasznie mi się tu podoba - oświadczyła Izzie jasnowłosejwłaścicielce rancza poprzedniego ranka, kiedy pojawiła się cała ekipa zilością ciuchów, kosmetyków, lakieru do włosów i sprzętufotograficznego, która by wystarczyła do nakręcenia krótkiego filmu,oraz ilością adrenaliny mogącą zapewnić energię sporemu miastu.Charakteru nadawały temu miejscu inspirowane meksykańską sztukąłukowate nadproża, marokańskie lampki,8oświetlające wyłożony płytkami dziedziniec, i prześliczne, wykonaneprzez tubylców makatki.Utwory miejscowych artystów wisiały tuż obokdzieł światowych, zaś dwie ściany poświęcono fotografiomprzedstawiającym ruiny Anasazi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates