[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–To nie jest to, do czego byłam przyzwyczajona – przyznała.– Podziwiam drzewa i wykonaną pracę, ale nie wszystkie zwyczaje, o jakich mi mówiono.Starsza kobieta skinęła głową.–Jaką pracę wykonywałaś… wcześniej? – spytała.–Byłam mówcą, podróżnikiem, przywódcą religijnym – odparła Jua, poszukując odpowiednich słów w nowym języku.–Przypuszczam, że potrafisz trzymać książkę tak, żeby do ciebie przemówiła.–Tak, ale oczywiście w moich dawnych językach.Starsza Awbryjka westchnęła.–Wcale ci się tu nie będzie podobać – powtórzyła z naciskiem, a następnie zamilkła na czas dłuższy, tak że Jua poczuła się niepewnie i pomyślała, że staruszka zasnęła.Jednak Dhutu nadal stała w postawie pełnej szacunku.Postanowiła więc zrobić tak samo.Stara kobieta otworzyła w końcu oczy i spojrzała wprost na nią.–Lepiej by było, gdybyś była cieślą, rolnikiem albo rzemieślnikiem – zaskrzeczała.– Nie umiesz nic, co byłoby tu przydatne.Nadajesz się zatem do wykonywania jedynie najnudniejszej, automatycznej, nie wymagającej kwalifikacji pracy.Oszalejesz.Będziesz chciała zademonstrować swoją inteligencję, a jeżeli mężczyźni już na coś nie zezwalają, to szczególnie na to, aby kobieta była inteligentna.Będziesz stanowić zagrożenie, a zagrożeniom trzeba zapobiegać.Wyślą cię w końcu do Uzdrowiciela i wtedy przestaniesz myśleć.Jua zastanawiała się nad tym.–Ty sama też nie wyglądasz na mało inteligentną czy nie zorientowaną – zauważyła.Dziób staruszki wykrzywił się w awbriańskiej wersji uśmiechu.–Ja zdołałam przetrwać – powiedziała z dumą.– Wychowując się w tym społeczeństwie, potrafiłam być inteligentna i uczyć się, ale nigdy tego nie ujawniać.Ty nie masz dość czasu na naukę.Wydaje mi się, że nazywa się to subtelnością.I na co mi się to przydało! Teraz spędzam swoje ostatnie dni, leżąc na poduszce, wdychając narkotyzujące opary i dumając o tym, że wszystko poszło na marne.Jeżeli Dhutu była tym wszystkim zaskoczona, nie dała nic po sobie poznać.Nie wykonała najmniejszego ruchu.–Myślę – powiedziała Jua prawie szeptem – że w tym społeczeństwie dzieje się więcej, niż może dostrzec przybysz lub… mężczyzna.Znowu ten uśmiech.–Tak właśnie jest.Wewnątrz klanów są gildie, a wewnątrz gildii są rzeczy… pomocne.Można by je nazwać tajną szkołą.Mówię ci to tylko dlatego, że będzie to bardziej oczywiste dla ciebie niż dla mężczyzn i lepiej sobie poradzisz, jeżeli się nie zdradzisz, jeżeli nie będziesz zadawać niewłaściwych pytań.Wiesz przecież, że władza mężczyzn jest absolutna.Jesteś tu własnością, a nie osobą.Mogą zrobić z tobą wszystko, co zechcą.Nie masz żadnych praw ani nic do powiedzenia.W związku z tym wszystko, co robimy, jest bardzo niebezpieczne, ale potrzebne.Mamy takie same umysły i talenty jak oni.Nie wolno nam jednak tego okazać.Musimy działać w ukryciu, tak żeby nasze pomysły uznane były za pomysły mężczyzn.W ten sposób osiągamy postęp i to jest jedyny możliwy sposób.–Ale dlaczego? – dociekała Jua.– Dlaczego tak jest? Wygląda, jakby system dojrzał do rewolucji.To ostatnie pojęcie sprawiło jej trudności, ponieważ nie było jego odpowiednika w języku awbryjskim.Zabrzmiało ono jak „zmiana sposobu stawania się rzeczy”, ale było zrozumiałe.Staruszka westchnęła.–Dziecko, nic jeszcze nie wiesz i nie rozumiesz.Kiedy minie twój pierwszy czas, pojmiesz, że jest to jedyny sposób.Teraz idź.Zwalniam cię od roboty, aż nadejdzie twój pierwszy czas i nastąpi wprowadzenie do klanu.Po tym będziesz rozumiała wszystko lepiej.Po tym może będziesz chciała się zabić.Jej oczy zwęziły się.–I pamiętaj, jeżeli zdarzy się, że choćby przypadkowo zdradzisz to, co już wiesz, możesz jeszcze szybciej pożegnać się z życiem.Ta pogróżka zakończyła wizytę.Staruszka ułożyła się wygodniej, wyjęła małe pudełeczko wypełnione drobnym, białym proszkiem, zbliżyła je do dzioba i wykonała głęboki wdech.Zdawała się wpadać w nastrój miłego otępienia.Dhutu skinęła na Juę i obie zeszły na niższy poziom.Kobiety żyły na kilku poziomach w spartańskich warunkach.Były podzielone na gildie – ciesielstwo, rolnictwo, rzemiosło.Najniższy poziom zajmowały te nie należące do żadnej gildii i bez przydziału.Pomieszczenie wyglądało tak jak i pozostałe – pusty hali z poduszkami do spania wypełnionymi słomą.Skomplikowany system rur doprowadzał do wnętrza wodę spływającą po pniu i również odprowadzał ją na zewnątrz.Dostępne dla wszystkich toalety spłukiwane były w ten sam sposób: prądem spływającej wody.W odróżnieniu jednak od odpływu wody do mycia odpływ z ubikacji nie był skierowany na zewnątrz, ale do wnętrza pnia, gdyż w ten sposób odchody mieszkańców służyły do nawożenia drzewa.Był to dobrze pomyślany system, ale powodował, że na najniższym poziomie panował smród.Był to oczywiście poziom dla robotnic niewykwalifikowanych, nie należących do gildii, jej poziom.–Przyzwyczaisz się do smrodu – zapewniła ją Dhutu.– Po pewnym czasie nawet nie będziesz go wyczuwała.Wszystkie tu zaczynałyśmy.Większość twoich sióstr będzie bardzo młoda, jeszcze nie przeszkolona i nie należąca do gildii albo bardzo głupia.Rozumiesz?Jua skinęła głową bez entuzjazmu.–Dhutu, wciąż jest coś, czego nie rozumiem.Słyszałam wiele o moim czasie.Także od ciebie.Myślałam, że mówiłaś o czasie w ogóle.Teraz widzę, że chodziło o coś innego.Staruszka też o tym wspominała.O co tu chodzi?Dhutu wahała się przez chwilę.–Sama tego doświadczysz.Trudno to opisać.To po prostu twój czas.Sama zobaczysz.Wtedy nie będziesz potrzebowała żadnych wyjaśnień.Nie było to zadowalające, ale mimo nalegania niczego więcej się nie dowiedziała.Kilka następnych dni minęło powoli, miała jednak dość swobody, żeby zapoznać się z pracami, jakie prowadzono w celu adaptacji drzewa na mieszkanie i z trybem tutejszego życia.Interesowały ją różne rodzaje drzew wykorzystywanych do różnych celów.Ogromnych drzew mieszkalnych, z pustymi pniami, w których mogły zamieszkać kolonie Awbryjczyków, rosło niewiele.Niektóre gatunki rodziły owoce.Inne nie dawały nic, miały natomiast płaskie konary z zagłębieniami, w których układano mierzwę zmieszaną z przeżutą korą, słomą, owadami, mnóstwem odpadów i na tym umieszczano nasiona w lepkiej wydzielinie kobiecych gruczołów.Uprawy starannie pielęgnowano i nawożono, aż do zbioru jarzyn czy choćby słomy.Coraz bardziej wątpiła w powodzenie wielkich planów Obiego.Zaczynała nabierać pewności, że coś się nie udało.Jej zadanie polegało na zorganizowaniu i poprowadzeniu armii, a przynajmniej jakiegoś oddziału oraz na zebraniu pod swe sztandary innych ochotników w trakcie marszu do punktu zbornego zwanego Glathrielem, gdzie miała się połączyć z siłami zorganizowanymi przez Marquoza i Mavrę Chang.Nie orientowała się zupełnie, gdzie oni w tej chwili są.Nawet gdyby posiadała takie informacje oraz gdyby dokładnie wiedziała, gdzie sama się znajduje, awbryjski system uniemożliwiłby jej wykonanie zadania.Nie mogła się też zorientować, jakimi umiejętnościami dysponowali Awbryjczycy.Obawiała się, że trafiła w niewłaściwe miejsce.A może z jakichś powodów Obie potrzebował Awbryjczyków? Może to, że byli wszystkożerni i potrafili latać, potrzebne było dla uzupełnienia sił? Może popełniono błąd przy kodowaniu płci? Może powinna była zostać awbryjskim mężczyzną? To miałoby więcej sensu.Czas uciekał.Lada chwila rozpocznie się napływ ludzi do Świata Studni, jeżeli już się nie rozpoczął.Ludność Świata Studni podnosi się.Także w Awbri.W niektórych przypadkach system załamie się zupełnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates