[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z przytoczonej dopiero co rozmowy nie słyszała ani słowa, gdyż Eau-douce - jak najczęściej zwano młodego Gaspara - napełniał jej uszy opisami dalekich jeszcze stron, do których zmierzała, opowieściami o ojcu nie widzianym od dziecka, o życiu ludzi mieszkających w pogranicznych garnizonach.Mimowiednie zaciekawiła się tym głęboko, a myśli jej zbyt się skupiły na owych rzeczach, by mniej przyjemne sprawy, omawiane przez dwóch siedzących obok mężczyzn,’ mogły dotrzeć do jej świadomości.Krzątanina poprzedzająca odmarsz położyła kres rozmowie, a że zwiadowcy, czyli przewodnicy posiadali znikome bagaże, w kilka minut cała grupa gotowa była do drogi.Jednakże gdy już mieli opuścić owo miejsce, Tropiciel, ku zdziwieniu nawet swych towarzyszy-przewodników, uzbierał pewną ilość gałęzi i rzucił je na żar ogniska; postarał się znaleźć kilka wilgotnych, ażeby dym był jak najgęstszy i najciemniejszy.- Gdy da się ukryć własny trop, Gasparze - powiedział - dym z opuszczonego biwaku może przynieść korzyść miast szkody.Jeżeli w promieniu dziesięciu mil znajduje się choć tuzin Mingów, niektórzy z nich siedzą na wyniosłościach albo na drzewach i wypatrują dymów.Niechże więc zobaczą ten, a wiele na tym skorzystają.Będą mogli uraczyć się resztkami, które zostawimy po sobie.- Ale czy potem nie ruszą naszym śladem? - zapytał młodzieniec, którego zainteresowanie grożącym niebezpieczeństwem poważnie wzrosło od czasu spotkania się z Mabel.- Pozostawimy szeroką ścieżkę wydeptaną ku rzece.- Im szersza będzie, tym lepsza.Kiedy Mingowie już dojdą na miejsce, nawet ich.spryt nie wystarczy, by orzec, w którą stronę popłynęło czółno: w dół czy też w górę rzeki.Woda jest w przyrodzie jedyną rzeczą, która całkowicie zaciera ślady, a nawet i ona nie zawsze to zdoła uczynić, jeżeli zapach jest mocny.Alboż nie pojmujesz, Eau-douce, że jeśli jacyś Mingowie znaleźli nasz trop poniżej wodospadów, podkradną się w stronę tego dymu i naturalnie wywnioskują, że ci, którzy zaczęli iść w górę rzeki, będą i nadal szli w tymże kierunku? Jeżeli się już o czymś zwiedzieli, to o tym, że z fortu wyruszyła grupka ludzi; a nawet Mingowie nie będą sobie wyobrażać, że ryzykując nasze skalpy przyszliśmy tu jedynie dla przyjemności powrotu, i to tego samego dnia.Gaspar, który z Tropicielem rozmawiał na stronie, dorzucił, kiedy zbliżali się do pokosu:- Z pewnością nie mogą nic wiedzieć o córce pana sierżanta, bo co do niej zachowało się największą tajemnicę.- I niczego się tu nie dowiedzą - odparł Tropiciel pokazując swemu towarzyszowi, że stąpa z najwyższą starannością po śladach, jakie pozostawiła na liściach drobna nóżka Mabel - chyba że ta stara słonowodna ryba oprowadzała swą siostrzeniczkę po pokosie niczym jelonka, co baraszkuje u boku starej łani.- Starego byka, chciałeś powiedzieć, Tropicielu.- Cóż to za cudak! Przecież mogę obcować z takim marynarzem jak ty, Eau-douce, i nie znajduję w naszych umiejętnościach nic szczególnie sprzecznego, choć twoje przejawiają się na jeziorach, a moje w lasach.Słuchaj no, Gaspar - ciągnął śmiejąc się bezgłośnie - a może by tak wypróbować jego hart i spłynąć z nim wodospadem?- Ale co tymczasem zrobić z nadobną siostrzeniczką?- Nie, nie, nic złego jej się nie stanie; tak czy owak musi obejść wodospad po suchym lądzie, natomiast my dwaj możemy wypróbować tego atlantyckiego oceańczyka, a wtedy wszyscy się lepiej poznają.Przekonamy się, czy kosa nie trafiła na kamień, a on dowie się coś niecoś o sztuczkach z pogranicza.Młody Gaspar uśmiechnął się, nie był bowiem przeciwny zabawie, a i trochę dotknęła go wyniosłość Capa; jednakże śliczna twarz, lekka i zwiewna postać oraz zniewalające uśmiechy Mabel stały niby tarcza pomiędzy wujem dziewczyny a zamierzonym eksperymentem.- Córka pana sierżanta może się przestraszyć - powiedział młodzieniec.- Co to, to nie, jeżeli ma choć odrobinę ducha swojego ojca.Wcale mi nie wygląda na bojaźliwą.Zostaw to mnie, Eau-douce, a ja już dam sobie radę.- Nie, Tropicielu; ty byś ich oboje utopił.Jeżeli czółno ma przejść przez wodospad, ja muszę płynąć na nim.- Niech i tak będzie, wypalmy zatem fajkę pokoju na dowód, że sprawa załatwiona.Gaspar roześmiał się, kiwnął głową na znak zgody, po czym nie mówili już więcej na ten temat, gdyż cała grupka dotarła do tak często wspominanego czółna, a znacznie ważniejsze sprawy ustalone zostały między obu stronami za pomocą o wiele mniej licznych słów.ROZDZIAŁ TRZECIDziś pług zaorał pola, które przedtemKu brzegom rzeki falowały łanem,Melodia wody wypełniała szeptemSzumiące bory, puszcze nieprzejrzane:I strumyk pluskał, i strumień się pienił,I źródła biły w cienistej zieleni.BRYANTPowszechnie to wiadomo, że wody spływające do jeziora Ontario od strony południowej są na ogół wąskie, leniwe i głębokie.Istnieją pewne wyjątki od tej reguły, gdyż wiele z owych rzek ma wartkie prądy, czyli „bystrzyny”, jak zowią je w tamtych stronach, kilka zaś i wodospady.Do takich należała rzeka, po której obecnie podróżowali nasi bohaterowie.Oswego utworzona jest przez połączenie Oneidy i Onondaga, przy czym obie te rzeki wypływają z jezior; na długości ośmiu lub dziesięciu mil biegnie ona przez łagodnie pofalowaną okolicę, po czym dociera do krawędzi czegoś w rodzaju naturalnego tarasu, z którego spada jakieś piętnaście stóp w dół, na niższy poziom, i tam dalej spływa cichym, spokojnym nurtem właściwym głębokiej wodzie, aż wreszcie wlewa się do ogromnego zbiornika Ontario.Czółno, którym Cap oraz jego towarzysze podróżowali z Fort Stanwix, ostatniego wojskowego posterunku na Mohawku, wyciągnięte było na brzeg owej rzeki i w nim właśnie zajęli obecnie miejsca wszyscy z wyjątkiem Tropiciela, który pozostał, by zepchnąć lekką łódkę na wodę.- Niech spłynie rufą w dół rzeki, Gasparze - powiedział mieszkaniec puszczy do młodego marynarza z jeziora, który odebrał wiosło z rąk Grota Strzały i zajął miejsce w tyle czółna jako sternik.- Trzeba się dać znieść prądowi.Jeżeli któryś z tych piekielników, Mingów, natknie się na nasz trop i dojdzie aż tutaj, nie omieszka poszukać śladów na błocie; a jeśli wówczas odkryje, że odbiliśmy od brzegu dziobem czółna w górę rzeki, przypuści całkiem naturalnie, żeśmy w tym właśnie kierunku popłynęli.Zastosowano się do tej wskazówki, a Tropiciel, którego siły i energia były w pełnym rozkwicie, pchnął tęgo, podskoczył i wylądował lekko na dziobie czółna, nie zakłócając jego równowagi.Gdy tylko dotarli do środka rzeki, czyli do miejsca, gdzie prąd był najsilniejszy obrócili czółno, które poczęło bezgłośnie sunąć z nurtem.Łódź, którą Cap i jego siostrzenica wyprawili się w tę długą i pełną przygód podróż, była jednym z owych czółen z kory, jakie zwykli budować Indianie.Dzięki swojej niezwykłej lekkości i łatwości manewrowania nadają się one wybornie do żeglugi, w czasie której tak często spotyka się ławice, pnie drzew, wyrwanych, przez powódź, i inne podobne przeszkody.Dwaj mężczyźni, którzy początkowo stanowili załogę czółna, parokrotnie już przenosili je, opróżnione z bagażu, na odległość wieluset jardów, a podniesienie go z miejsca nie przekraczało sił jednego człowieka.Mimo to było ono długie i jak na czółno, szerokie, a w oczach ludzi nie wtajemniczonych główną jego wadą był brak stateczności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates