[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robiła wrażenie rozgniewanej, ale ona zawsze wydawała się rozgniewana.Poświęciła życie jednemu celowi, poszukiwaniu bogów, i nie cierpiała wszystkiego, co odciągało ją z tej drogi, być może uważała więc, że ironiczne żarciki Merlina to strata czasu.Nimue i ja wychowaliśmy się razem i od czasu dzieciństwa nieraz uratowałem jej życie, dbałem, by miała co włożyć na grzbiet i do ust, a ona wciąż traktowała mnie jak głupca.- Kto rządzi Brytanią? - spytała mnie znienacka.- Źle postawione pytanie! - napadł na nią Merlin z nieoczekiwaną gwałtownością.-Źle postawione pytanie!- No.? - naciskała mnie, nie poświęcając krzty uwagi druidowi.- Nikt nie rządzi Brytanią - odparłem.- Właściwa odpowiedź - rzekł mściwie Merlin.Jego rozdrażnienie poruszyło Gowena, który stał za ławą, patrząc z niepokojem na Nimue.Bał się jej, ale nie mogłem mieć o to do niego pretensji.Budziła lęk u większości ludzi.- Kto więc rządzi Dumnonią? - spytała mnie.- Artur - odparłem.Nimue rzuciła Merlinowi triumfujące spojrzenie, ale druid tylko pokręcił głową.- Właściwe słowo to rex i jeśli któreś z was chociaż liznęło łaciny, powinno wiedzieć, że rex to „król”, nie „imperator”.„Imperator” to imperator.Czy mamy rzucić wszystko na szalę, dlatego że jesteście niewyedukowani?- Artur rządzi Dumnonią - upierała się Nimue.Merlin zignorował ją.- Kto jest tu królem? - spytał mnie władczo.- Mordred, oczywiście.- Oczywiście - powtórzył po mnie.- Mordred! - Cisnął tym imieniem w Nimue: - Mordred!Odwróciła się, jakby ją nudził.Czułem się zagubiony, nie rozumiałem ani trochę istoty ich sporu i nie mogłem się dowiedzieć, gdyż para dzieci wyszła zza zasłony wiszącej u wejścia do sali, przynosząc mi chleb i ser.Kiedy kładli przede mną misy, poczułem nikłą woń morza, posmak soli i wodorostów, towarzyszące nagiemu zjawisku, lecz pacholęta wróciły za zasłonę i dziwna woń przepadła wraz z ich widokiem.- Tak więc - zaczął Merlin z zadowoleniem człeka, który wygrał spór - czy Mordred ma dzieci?- Kilkoro z pewnością - odparłem.- Nie ma takiej liczby dziewek, która zaspokoiłaby jego chuć.- Jak to w przypadku króla - stwierdził obojętnie druid.- I książąt - dodał.- Czy niewolisz dziewki, Gowenie?- Nie, panie.- Jasnowłosy młodzieniec wydawał się wstrząśnięty tą sugestią.- Mordred zawsze był chutliwy - ciągnął Merlin.- W tym względzie wdał się w ojca i dziada, chociaż muszę powiedzieć, iż obaj byli o niebo łagodniejsi niż młody Mordred.A Uther, ten to dopiero nie potrafił oprzeć się żądzy na widok pięknego liczka.Ani szpetnego, jak już go napadło.Tymczasem Artur nigdy nie przymuszał niewiast, by rozkładały pod nim nogi.W tym względzie jest do ciebie podobny, Gowenie.- Miło mi to słyszeć - bąknął książę i Merlin przewrócił oczami w udawanej irytacji.- Co więc Artur uczyni z Mordredem? - spytał mnie władczo.- Czeka tu na niego więzienie, panie - odparłem, wskazując na pałac.- Więzienie! - Druid robił wrażenie rozbawionego.- Ginewra zamknięta, biskup Sansum pod kluczem, jak tak dalej będzie, to kogokolwiek Artur spotka, ten skończy za kratkami! Wszyscy będziemy na wodzie i gliniastym chlebie.Ależ głupiec z tego Artura!Powinien rozwalić łeb Mordredowi.- Mordred był dzieckiem, kiedy odziedziczył koronę, i Artur rządził królestwem za jego niepełnoletności, lecz potem, stosownie do obietnicy uczynionej wielkiemu królowi Utherowi, przekazał berło Mordredowi.Ten nadużył władzy, a nawet zawiązał spisek, mający na celu uśmiercenie Artura, i to właśnie ten spisek zachęcił Sansuma i Lancelota do rewolty.Mordreda czekało teraz odosobnienie, chociaż Artur uważał niezłomnie, iż prawy król Dumnonii, w którym płynie krew bogów, winien być traktowany z szacunkiem, nawet pozbawiony władzy.Miał być trzymany pod strażą w wystawnym pałacu, opływając we wszelkie luksusy, których pożądał, ale pozbawiony możliwości czynienia złego.- Więc mniemasz, że Mordred na pewno ma bękarty?- Na kopy, jak myślę.- Jeśli ci się to kiedykolwiek zdarza - burknął Merlin.- Podaj mi jakieś imię, Derflu!Podaj mi imię!Zastanowiłem się chwilę.Jeśli chodziło o znajomość grzechów Mordreda, to znajdowałem się w lepszej sytuacji niż inni, bo byłem mu strażnikiem za czasów pacholęctwa, czyniąc to równie niechętnie, co marnie.Nigdy nie udało mi się zastąpić mu ojca, a chociaż moja Ceinwyn starała się być mu matką, też zawiodła w swoich usiłowaniach, tak że wstrętne chłopaczysko wyrosło na ponurego nikczemnika.- Była tu jedna służka i uczepił się jej na długo - powiedziałem.- Jej imię! - rzucił władczo Merlin, chociaż miał usta pełne sera.- Cywwyloga.- Cywwyloga! - Owo imię chyba wzbudziło w nim rozbawienie.- I mówisz, że obdarzył tę Cywwylogę bachorem?- Chłopcem, jeśli to było jego dziecię, co zapewne zgadza się z prawdą.- A ta Cywwyloga - mówiąc to, wymachiwał nożem - gdzie może się podziewać?- Pewnie gdzieś niedaleko.Nie podążyła za nami do grobu Ermida i Ceinwyn zawsze podejrzewała, że Mordred dał jej pieniądze.- Miał ku niej słabość?- Myślę, że tak.- Cóż za ulga wiedzieć, że jest jakiś promyczek dobra w tym strasznym chłopcu.Znalazłbyś ją, Gowenie?- Spróbuję, panie - rzekł z oddaniem książę.- Nie próbuj, znajdź! - burknął Merlin.- Jak ona wygląda, Derflu, ta dziewka o dziwacznym imieniu? Cywwyloga!- Przysadzista, tłustawa, czarnowłosa - powiedziałem.- Jak do tej pory udało się nam ograniczyć poszukiwania do każdej dziewki w Brytanii, która nie skończyła drugiej dziesiątki lat.Czy stać cię na jakieś szczegóły? Ile lat miałoby teraz dziecko?- Sześć i jeśli nie zawodzi mnie pamięć, ma rude włosy.- A dziewczyna?Pokręciłem głową.- Udatnych kształtów, ale niezbyt warta zapamiętania.- Wszystkie dziewczątka są warte zapamiętania - rzekł górnolotnie Merlin.- Zwłaszcza takie, które noszą imię Cywwyloga.Znajdź ją, Gowenie.- Czemu pragniecie ją znaleźć, panie? - zapytałem.- Czy ja wsadzam nos w twoje sprawy?! - zahuczał Merlin.- Czy ja staję przed tobą i zadaję głupie pytania o włócznie i miecze? Czy narzucam się z idiotycznymi dociekaniami co do tego, jak wymierzasz sprawiedliwość? Czy obchodzą mnie twoje żniwa? Czy, krótko mówiąc, robię z siebie utrapienie, wtrącając się w twoje życie, Derflu?- Nie, panie.- W takim razie, błagam, nie bądź ciekaw mojego.Niesądzone myszy pojąć zamysły orła.Teraz zjedz ser, Derflu.Nimue nie chciała jeść, zasępiona, rozgniewana tym, jak stary druid zbył jej twierdzenie, że Artur jest prawdziwym władcą Dumnonii.Merlin ignorował ją, woląc drażnić się z Gowenem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates