[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Richard Muller, który wylądował później na tej planecie, szukając miejsca, żeby się ukryć przed ludzkością, pierwszy znalazł właściwą trasę.Rawlins rozważał, czy uda się nawiązać łączność z Mullerem.Zastanowił się także, ilu spośród jego towarzyszy podróży umrze przed wejściem do labiryntu.To, że on może umrzeć również, jakoś nie przyszło mu na myśl.Śmierć dla takich młodych jak on jest wciąż jeszcze czymś, co zdarza się tylko innym ludziom.A niejeden z tych, którzy pracowali teraz przy rozbijaniu obozu, miał w ciągu najbliższych dni ponieść śmierć.Dumając o tym Rawlins zobaczył, jak nie znane mu zwierzę wychodzi zza piaszczystego pagórka w pobliżu.Przyjrzał się temu zwierzęciu ciekawie.Wyglądało trochę jak duży kocur, ale pazury miało niewsuwalne i w pysku mnóstwo zielonkawych kłów.Świetliste pręgi nadawały szczupłym bokom jaskrawość.Nie mógł zrozumieć, po co drapieżnikowi taka jaśniejąca skóra, jeśli to nie jest źródłem promieniowania stanowiącego coś w rodzaju przynęty.Zwierzę podeszło do niego na odległość dwunastu metrów, popatrzyło obojętnie, odwróciło się ruchem pełnym gracji i pokłusowało w stronę statku.Połączenie dziwnego piękna, siły i groźby w tym stworzeniu było wprost urzekające.Zwierzę zbliżało się teraz do Boardmana.Boardman dobył broń.–Nie! – Rawlins nagle usłyszał swój wrzask.– Nie zabijaj, Charles! Ono chce tylko popatrzeć na nas z bliska…!Boardman strzelił.Zwierzę podskoczyło, skurczyło się w powietrzu i klapnęło z łapami rozciągniętymi.Rawlins podbiegł wstrząśnięty.Nie trzeba było zabijać, pomyślał.To stworzenie przyszło na zwiady.Jakże paskudnie Charles postąpił!Nie zdołał się opanować i wybuchnął gniewnie:–Nie mogłeś poczekać chwilę, Charles? Może ono by samo odeszło! Dlaczego…Boardman uśmiechnął się.Skinieniem przywołał jednego z członków załogi i tenczłowiek rozsnuł z rozpylacza sieć wokół leżącego zwierzęcia.Gdy poruszyło się odurzone, powlókł je do statku.Łagodnie Boardman powiedział:10–Tylko je oszołomiłem, Ned.Część kosztów tej podróży pokryje federalny ogródzoologiczny.Czy myślałeś, że aż tak pochopnie morduję?Rawlins poczuł się bardzo mały i głupi.–No… właściwie ja… To znaczy…–Zapomnijmy o tym.A raczej nie, postaraj się nie zapominać o niczym.I wyciągnij z tego nauczkę: należy się zastanowić, zanim zacznie się wrzeszczeć bzdury.–Ale gdybym czekał, a ty rzeczywiście byś je zabił…–Wtedy za cenę życia biednego zwierzęcia dowiedziałbyś się o mnie czegoś brzydkiego.I może by ci się przydała znajomość faktu, że prowokuje mnie do mordowania wszystko, co jest obce i ma ostre zęby.Ale tyś przedwcześnie narobił hałasu.Gdybym chciał zabić, przecież twój wrzask nie wpłynąłby na moją decyzje.Może by co najwyżej przeszkodził mi trafć i padłbym ofarą rannej rozjuszonej bestii.Więc zawsze wybieraj odpowiedni moment, Ned.Najpierw trzeźwo oceń sytuację; lepiej czasami pozwolić, żeby coś się stało, niż działać zbyt pochopnie.– Boardman mrugnął.– Obraziłem cię, chłopcze? Swoim krótkim wykładem sprawiłem, że czujesz się jak idiota?–Ależ skąd, Charles.Daleki jestem od udawania, że nie muszę się jeszcze wielu rzeczy nauczyć.–I chciałbyś uczyć się ode mnie, pomimo że jestem takim denerwującym starym łotrem?–Charles, ja…–Przepraszam, Ned.Nie powinienem ci dokuczać.Miałeś rację próbując mnie powstrzymać od ubicia tego zwierzęcia.Nie twoja wina, że nie zrozumiałeś, co zamierzam zrobić.Ja na twoim miejscu zachowałbym się akurat tak samo.–Uważasz jednak, że niepotrzebnie się pośpieszyłem, zamiast zbadać sytuację, kiedy ty pociągnąłeś za spust pistoletu z pociskami oszałamiającymi? – zapytał Rawlins zakłopotany.–Chyba niepotrzebnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates