[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wyglądu podobny, lecz pozbawiony pasji starego.Rzetelny obywatel, któremu wiodło się nie najgorzej.Niby energiczny i bystry, jednak Silas nie wierzył, by istniała sprawa, o którą Flojian byłby gotów walczyć.Nawet pieniądze.– Nie.O ile wiem, był zdrowy.Ale znałeś go: gdyby chorował, i tak ukryłby ten fakt przed światem.Silasa – rok starszego od Karika – zdumiała ta oschła uwaga syna przyjaciela.–Przykro mi – powtórzył.– Nie widywałem go od dłuższego czasu, lecz z pewnością również będę za nim tęsknił.Odczuwam smutek na myśl, że już go tu nie zastanę.– Silas dorastał z Karikiem.Wspólnie rzucali wyzwania rwącej rzece, stojąc na moście Ostrokrzewowym, i przysięgli sobie, że razem odkryją sekrety Drogowców.Walczyli ramię w ramię podczas wojen z Argonem, zmagali się z rzecznymi piratami, pobierali szkolne nauki, siedząc u stóp nauczyciela – Filia Kona z Farroad.Kon nauczył ich podważać każdy fakt.Mówił, że świat opiera się na iluzji.Że ludzie mogą uwierzyć w każdą bzdurę, byle została im przekazana w sposób przekonujący lub przez odpowiedni autorytet.Silas dobrze sobie zapamiętał tę lekcję.Przydała mu się, gdy Karik zaczął organizować ekipę ochotników, z którymi pragnął się wyprawić na poszukiwanie nieistniejącej krainy.Silas postanowił zostać wtedy w domu.Rozstanie było trudne.Karik wyglądał na urażonego, a jego trapiły potężne wyrzuty sumienia.„Nie wiem, dlaczego wydawało mi się, że powinienem z nim iść – powtarzał później każdemu, kto chciał słuchać.– Od początku byłem przecież przekonany, że ekspedycja jest tylko stratą czasu i pieniędzy”.Karik twierdził, że posiada mapę, lecz nikomu jej nie pokazał.Podobno obawiał się, że ktoś go uprzedzi, i nie zamierzał ryzykować.Prawdopodobieństwo zorganizowania konkurencyjnej wyprawy było niewielkie, ale Karik wyraźnie tracił poczucie rzeczywistości.Silas uważał Przystań za mit.Być może historyczny Abraham Polk naprawdę żył.Może rzeczywiście zebrał grupę uciekinierów i wraz z nimi ukrył się w odległej fortecy, gdzie pragnęli przetrwać Zarazę.Jednak opowieść, jak opuścili kryjówkę, gdy minęło niebezpieczeństwo, jak zgromadzili wiele cennych przedmiotów związanych z ich cywilizacją i zmagazynowali je dla przyszłych pokoleń, należało włożyć między bajki.Ludzie lubią opowiadać sobie takie historie.Silasowi sprawa wydawała się podejrzana i nie zamierzał bez potrzeby ryzykować życia i reputacji, wyprawiając się na poszukiwanie skarbu, który przypuszczalnie nie istniał.Niemniej miał wyrzuty sumienia i, rozmyślając o tym długo, doszedł w końcu do przekonania, że nie chodziło o sensowność wyprawy, lecz o zwyczajną lojalność wobec przyjaciela.Odsunął się od ciała Karika.–Dzisiejszego ranka wyglądał dobrze – odezwał się Flojian, który wyprowadził się z ojcowskiego domu tylko raz, na krótki okres swego nieudanego małżeństwa.Przez ostatnie lata opiekował się ojcem i nie opuścił go nawet wówczas, gdy całe miasto potępiło starca za tchórzostwo, niekompetencję albo za jedno i drugie.Gdyby z wyprawy wrócił ktoś inny, zapewne ludzie nie odwróciliby się od niego.Jednak powrót przywódcy zgorszył ich, szczególnie że kości jego towarzyszy pozostały gdzieś na drogach.Silas podziwiał oddanie Flojiana ojcu, choć równocześnie podejrzewał, że młody Endine interesuje się raczej ochroną ojcowskiego dziedzictwa niż samym Karikiem.Rzeka była chłodna i spokojna.Był czas, gdy Silas uważał Karika Endine’a za swego najlepszego przyjaciela.Lecz Karik bardzo się zmienił po powrocie z ekspedycji.Zamknął się w sobie, stał się małomówny, niemal ponury.Początkowo Silas sądził, że przyjaciel ma do niego żal.Później jednak dotarły do niego relacje innych pracowników Imperium na temat dziwnego zachowania Karika.Gdy usłyszał, że przyjaciel wycofał się do północnego skrzydła swej willi i nie widywano go już w mieście, zrozumiał, że przyczyny jego załamania mają poważne źródło.Flojian był w średnim wieku, mniej więcej przeciętnego wzrostu i nieco nazbyt przysadzisty.Jego blond włosy zaczynały powoli rzednąć.Szczególnie chełpił się gustownie przyciętą złotawą bródką, która – w co żarliwie wierzył – nadawała mu buńczuczny wygląd.–Silasie – powiedział – ceremonia pogrzebowa odbędzie się jutro po południu.Pomyślałem, że chciałbyś powiedzieć kilka słów.–Nie spotykałem się z nim od dłuższego czasu – bąknął Silas.– Nie jestem pewien, czy wiedziałbym, o czym mówić.–Byłbym bardzo wdzięczny – nalegał Flojian.– Kiedyś blisko się z nim przyjaźniłeś.Zresztą – zawahał się – poza tobą nie znam nikogo odpowiedniego.To znaczy… No, wiesz, jak to jest.Pokiwał głową.–Oczywiście – zgodził się.– To dla mnie zaszczyt.Silas i Karik spędzili z kompanią serdecznych przyjaciół mnóstwo przyjemnych wieczorów w willi, przy kominku albo przed domem, na ławkach, pod wiązami.Obserwowali, jak z nieba znikają resztki dnia, rozmyślali o artefaktach poprzedniej cywilizacji i o zaginionych rasach, zastanawiali się, jakie skarby znajdują się pod ziemią.Czasy wydawały się ekscytujące, warto było w nich żyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates