[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mercer postawił torby kolo drzwi i przeszedł przez rzadko używany salon, kierując się ku tyłowi domu.Minął wyłożoną dębową boazerią salę bilardową i kuchnię, wszedł do gabinetu i położył na obitym skórą blacie szerokiego biurka cienką aktówkę.Wchodząc na piętro tylnymi schodami, zatrzymał się na półpiętrze i zaklął pod nosem.Telewizor w pokoju rekreacyjnym był włączony;glos przyciszony tak, że ledwo słyszalny.Przyciemnione światła wokół mahoniowego barku roztaczały ciemnopomaraoczowy blask.Spod koca skrywającego obły kształt widoczny na kanapie dobiegło pochrapywanie.Mercer wszedł za kontuar i włożył do odtwarzacza płytę Erica Claptona.Uśmiechając się złośliwie, nacisnął „play" i obrócił pokrętło do maksimum.Markowe głośniki zatrzęsły butelkami i szklankami za barkiem.Harry White obudził się, usiadł i patrzył półprzytomnie.Mercer wyłączył sprzęt i wybuchnął śmiechem.–Ty draniu, powiedziałem, że możesz skorzystad z mojego domu, ale nicwprowadzad się na stałe.Harry z trudem dochodził do siebie.Na jego twarzy ciągle były widoczne resztki snu.Po chwili rzucił okiem na wysypujące się z popielniczki niedopałki, talerze z resztkami jedzenia i dwie puste butelki po whisky.–Witaj w domu, Mercer.Myślałem, że wracasz jutro.– Głos Harry'ego przypominał kruszarkę do kamieni.–Jak widad, źle myślałeś.– Mercer uśmiechnął się znacząco.– Udana impreza?Harry przesunął ręką po krótko ostrzyżonych siwiejących włosach.–Nie bardzo pamiętam.Philip znów parsknął śmiechem tak zaraźliwym, że mimo potężnego kaca, który męczył HarTy'ego, on także się uśmiechnął.Mercer wyciągnął dwa heinekeny z pamiętającej lata pięddziesiąte lodówki i otworzył je mosiężnym otwieraczem umieszczonym pod bogato zdobionym blatem barku.Pierwszą osuszył czterema dużymi łykami, drugą opróżnił powoli.–Jak podróż? – zapytał Harry, przypalając papierosa.–W porządku, tylko wyczerpująca.W ciągu sześciu dni wygłosiłem siedem wykładów w całej Afryce Południowej, dodatkowo miałem kilka spotkao z najlepszymi inżynierami jednej z firm górniczych.W ciemne okna stukały krople deszczu.Philip Mercer był inżynierem górnictwa i konsultantem.Zdaniem ludzi z branży specjalistą najlepszym na świecie.O jego pomysły i rady zabiegały niemal wszystkie konsorcja górnicze.Żądał astronomicznych honorariów, ale firmy nie wahały się przed podpisywaniem czeków, ponieważ przychody wynagradzały im to z nawiązką.Od lat dziesiątki korporacji zabiegały, by mied Mercera na wyłącznośd, ten jednak grzecznie odmawiał, mówiąc zawsze to samo:–Rozsądek odpowiada za mnie.Nie, dziękuję.Zachował sobie prawo do odmowy.Świadomośd posiadanych umiejętności i niezależnośd pozwalały mu żyd według własnych, nieco dziwacznych standardów, a gdy zachodziła potrzeba, mógł powiedzied zleceniodawcy, żeby się odwalił.Osiągnięcie niezależności wymagało, co oczywiste, wielu wysiłków.Wkrótce po zrobieniu doktoratu zaczął pracowad dla USGS.agencji naukowo-badawczej, zajmującej się problemami z zakresu nauki o Ziemi.Przez dwa lata dokonywał głównie rutynowych inspekcji kopalni, które współpracowały z USGS jako ośrodki sejsmiczne.Robota była nudna, monotonna i bezsensowna.Mercerczuł, że pod ciężarem biurokracji jego bystry umysł ulega stępieniu.Obawiając się postępującego zaniku mózgu, zrezygnował.Zdawał sobie jednak sprawę, że potrzeba niezależności nigdy nie pozwoliłaby mu dłużej pracowad dla żadnej organizacji, dlatego postanowił pracowad na własny rachunek.Postrzegał siebie jako niezależnego specjalistę.którego zadaniem jest pomoc w rozwiązywaniu trudnych problemów, jednak wiele osób z branży uważało go za intruza.Przez siedem miesięcy, odbywając setki rozmów telefonicznych z byłymi instruktorami z Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii i Wyższej Szkoły Górniczej stanu Kolorado starał się o zdobycie pierwszego zlecenia na konsultacje, dotyczące potwierdzenia próbnych raportów z pokaźnego złoża złota na Alasce, których potrzebowało szwajcarskie konsorcjum inwestycyjne.W trzy miesiące zarobił dwa razy tyle, ile przez rok na rządowej posadzie i pozbył się wszelkich wątpliwości.Kolejne zlecenie przyszło z Namibii – chodziło o kopalnie uranu.Wystarczyło kilka lat, by wyrobił i ugruntował sobie pozycję, a teraz zbierał owoce swojej pracy i coraz bardziej przyzwyczajał się do krociowych honorariów.Jak na ironię, niedawno zgodził się objąd na jakiś czas posadę konsultanta w USGS.W ramach obowiązków współpracował z głównymi amerykaoskimi koncernami wydobywczymi; chodziło o szybkie wprowadzenie w życie prezydenckiej ustawy o ochronie środowiska oraz omówienie planów możliwego przyjęcia uregulowao przez firmy zagraniczne.Jego kariera zatoczyła więc w pewnym sensie pełne koło, tym razem jednak za dwa miesiące skooczy się ten kierat i opuści agencję bez żadnych zobowiązao.–Marnie wyglądasz – zauważył Harry.Mercer zerknął na swój pomięty garnitur od Hugo Bossa i przepoconą koszulę.Przeciągnął dłonią po twarzy, pokrytej dwudniowym zarostem.–Gdybyś spędził dwadzieścia godzin w samolocie, też byś tak wyglądał.Hany zwiesił nogę z kanapy i podniósł z podłogi kawał plastiku w kolorze skóry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates