[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na razie zakładamy, że Mercer zna techniki kontrinwigilacji.Zrozumiano?–Coś jeszcze, proszę pana?–Nie.Kiedy tylko dowiem się o nim czegoś więcej, dam ci znać.WASZYNGTONHotel Willard istniał od kilku pokoleń i przeszedł liczne metamorfozy od czasów, kiedy służył za dom z dala od domu senatorom i reprezentantom, gdy polityka nie była zajęciem etatowym, a zaledwie dorocznym powołaniem.Słynący jako jeden z najlepszych w mieście, hotelowy bar Round Robin emanował aurą bogactwa, władzy i luksusu, tworzoną za pomocą subtelnego oświetlenia, ciemnej boazerii oraz sprawnej, ale nie nachalnej obsługi.Popijając swój pierwszy gimlet z wódką tego dnia, Mercer debatował z samym sobą, czy nie powinien był sprawdzić Prescotta Hyde'a w bazieNe-xis.Ten system wyszukiwania wiadomości z pewnością zawierałby ogólne informacje o podsekretarzu, Mercer jednak nie zadał sobie tego trudu.Miał dręczące przeczucie, że to spotkanie jest stratą czasu.29W barze było zaskakująco gwarno jak na wtorek.Siedzący przy barze Mercer podsłuchał, jak kilka stołków dalej dwaj mężczyźni kłócą się o przygotowywaną uchwałę parlamentu.Grupki mężczyzn i kobiet rozmawiały przy licznych stolikach.Kelnerki w czarnych krawatach, obładowane tacami pełnymi drinków i przekąsek tańczyły po sali, jakby ktoś opracował im choreografię.Mercer lubił patrzeć na kogoś, wszystko jedno kogo, kto dobrze wykonuje swojąpracę.Podejrzewał, że te kobiety są lepszymi kelnerkami niż obsługiwani przez nie ludzie publicznymi urzędnikami.–Doktor Mercer? – Podszedł do niego szef sali.– Przyszedł pana gość.–Dziękuję.– Mercer zerknął na swojego starego tag heuera.Ku jego zaskoczeniu Prescott przyszedł punktualnie.Idąc za szefem sali, poczuł nagle, że żołądek skręca mu się w twardy węzeł.To było stare, znajome uczucie, szósty zmysł, który niezliczoną ilość razy pozwolił mu ujść z życiem.Ratował go, kiedy Mercer pracował pod ziemią, a miliony ton skał i piachu miały się zawalić, i nad ziemią, gdy niebezpieczeństwo groziło ze strony ludzi, nie przyrody.Czuł, że coś jest nie w porządku.Mercer obejrzał się szybko, przyglądając się pozostałym klientom baru.Wszystko wyglądało normalnie, ale coś łaskotało go w kark i nie wiedział dlaczego.Odwrócił się i ruszył za szefem do sali jadalnej.Obserwatorka nie była pewna, czy została zauważona, ale rozkazy dostałajasne.Kiedy przesunął się po niej wzrok Mercera, siedziała akurat w kącie i przeglądała przewodnik po Waszyngtonie, ale mimo wszystko uznała, że nie warto ryzykować.Sięgnęła do kieszeni spódnicy, pilnując, by jej ruchy maskowały fałdy swetra, i przycisnęła dwukrotnie przycisk mikroprzekaznika, noszonego przez wszystkich członków jej zespołu.Kilka sekund później do baru wszedł drugi obserwator, zaalarmowany podobnym sygnałem od dowódcy komórki.Kobieta nie nawiązała z nim kontaktu w żaden sposób.Dopiła dietetyczny napój gazowany i dała kelnerce znak, że prosi o rachunek.Chociaż żadna inwigilacja nie daje gwarancji niewykrywalności, zazwyczaj wystarczy nie więcej niż dziesięć osób, by prowadzić całodobową obserwację nawet największego paranoika.Zainteresowanie Mercerem było tak duże, że wszystkich dwanaścioro agentów stacjonujących w Maryland zostało przydzielonych do śledzenia go i meldowania o każdym jego ruchu.Wychodząc z hotelu, by złapać taksówkę, kobieta uświadomiła sobie, że nie powiedziano jej, kim Philip Mercer jest ani dlaczego wzbudził takie zainteresowanie.– Doktor Mercer, jak sądzę? – Prescott Hyde zaśmiał się ze swojego wymęczonego żartu i wyciągnął rękę.Był po pięćdziesiątce, prawie całkiem łysy, a otyłość zdradzała łakomstwo.Jego twarz zdominował duży, kanciasty nos, który u kogoś innego mógł-30by być charakterystyczny, ale u niego był po prostu wielkim nochalem.Podbródek Hyde'a był cofnięty, a policzki zaokrąglone, co sprawiało, że wyglądał na otwartego i jowialnego.Ale kiedy Mercer uścisnął mu dłoń, zauważył, że oczy zza okularów w złotych oprawkach spoglądają twardo.–Miło mi pana poznać, panie podsekretarzu.–Wydawało mi się, że już wczoraj to załatwiliśmy.Proszę, jestem Bill.Na drugie mam William, dzięki Bogu.Nie wyobrażam sobie wędrówki przez życie z imieniem Prescott.– Hyde znów błysnął uśmiechem.Zęby miał idealnie równe.Z koronkami.Dopóki nie złożyli zamówień, to on zdominował konwersację: gościnny gospodarz opowiadał o najnowszych skandalach na dworze władzy.Miał informacje z pierwszej ręki i zamiłowanie do spekulacji.Mercer, czekając na jedzenie, zamówił kolejnego drinka.Hyde pił gazowaną wodę mineralną.–Chciałem, żeby to było swobodne, przyjemne spotkanie – powiedział Hyde, kiedy przyniesiono ich napoje.– Okazja do lepszego poznania się, bo mam przeczucie, że będziemy przez jakiś czas współpracowali.Jestem jednak umówiony na kolejne spotkanie, więc obawiam się, że nie mamy dużo czasu.Mówił, jakby przemyślał, zapisał i przećwiczył to, co powie.–Rozumiem.Obawiam się, że ja również mam dość napięte plany na popołudnie.Paul Gordon, były dżokej, do którego należał bar U Małego, przyjmował zakłady na wyścigi konne w Arlington.Do derby Kentucky zostały zaledwie dwa tygodnie, więc on i Mercer musieli zacząć obmyślać strategię.–Tym lepiej.– Hyde odchylił się na oparcie krzesła.– Niech mi pan opowie, co pan wie o Afryce.Mercer parsknął śmiechem.–Na początek: urodziłem się tam.W Kongo.Mój ojciec był dyrektoremkopalni, a matka Belgijką.Wracałem do Afryki chyba z dwadzieścia pięć razy i choć nie mówię żadnym z tamtejszych języków oprócz odrobiny suahili, mój francuski jest wystarczająco dobry, żebym dał sobie radę tam, gdzie nie wystarcza angielski.Jeśli chce pan, żebym opisał historię tego kontynentu, obecną sytuację polityczną i prognozy gospodarcze, trochę tu posiedzimy.–Nie wiedziałem, że pan się tam urodził.Sam Becker mówił, że jest pan kimś w rodzaju eksperta.–Raczej nie.Jestem górnikiem, a tak się składa, że najwięcej wydobywa się właśnie w Afryce.Mercer nie powiedział Hyde'owi, że uwielbia ten kontynent.Mimo okrucieństw i cierpienia, których był tam świadkiem i których sam doświadczył, naprawdę kochał te krainy i jej mieszkańców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates