[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślał: "Sicz Tabr należy do mnie.Ja tu rządzę.Jestem naibem Fremenów.Beze mnie nie byłoby żadnego Muad'Diba.Ale te bliźnięta.Dzięki Chani, ich matce, a mojej krewniaczce, w ich żyłach płynie moja krew.Jestem w nich ja, Muad'Dib i Chani, i wszyscy inni.Cóż my uczyniliśmy z tym wszechświatem?"Nie mógłby wyjaśnić, dlaczego wśród nocy naszły go takie myśli i dlaczego sprawiły, że czuje się winny.Schował się głębiej w szacie z kapturem.Rzeczywistość absolutnie nie przypominała marzeń.Przyjazna Pustynia, niegdyś rozpościerająca się od bieguna do bieguna, skurczyła się do połowy dawnego obszaru.Mityczny raj królującej zieleni napawał go lękiem.Nie przypominał tego, o którym marzyli Fremeni.I gdy jego planeta się zmieniała, dotarło do niego, że zmienia się i on sam.Stał się kimś o wiele bardziej wyrafinowanym niż niegdysiejszy przywódca siczy.Stał się świadom wielu rzeczy - sztuki rządzenia oraz odległych konsekwencji najdrobniejszych decyzji.Mimo to czuł, że jego wiedza i subtelność są cienką otoczką pokrywającą nienaruszone jądro prostszej, bardziej deterministycznej osobowości.Ta dawna istota nawoływała go, nęciła powrotem do czystszych wartości.W jego myśli zaczęły się wdzierać dźwięki siczowego poranka.Poczuł powiew na policzkach: to ludzie wychodzili przez grodzie w ciemności przedświtu.Powiew świadczył o ich beztrosce, był znakiem obecnych czasów.Mieszkańcom drążni nie chciało się już zachowywać reżimu wody z dawnych czasów.Dlaczego mieliby to czynić, skoro na planecie notowano deszcze, gdy widywano chmury, gdy ośmiu Fremenów zostało porwanych przez nagłą powódź w wadi? DO tego czasu słowo "zatopiony" nie istniało w języku Diuny; to jednak już nie była Diuna, lecz Arrakis.i poranek dnia pełnego wydarzeń."Jessika, matka Muad'Diba, babka bliźniąt, wraca dziś na tę planetę - myślał.- Dlaczego właśnie teraz kończy to sobie samej narzucone wygnanie? Dlaczego opuściła zacisze i bezpieczeństwo Kaladanu dla niebezpieczeństw Arrakis?"Troskały go i inne rzeczy: czy ona wyczuje jego zwątpienie? Jako czarownica Bene Gesserit przeszła przez najintensywniejsze szkolenie zakonu żeńskiego i stała się pełnoprawną Matką Wielebną.Czy każe mu nadziać się na nóż, tak jak rozkazał Umma-Obrońca Liet-Kynes?"Dlaczego miałbym jej słuchać?" - zastanowił się.Nie mógł odpowiedzieć na to pytanie.Miast tego pomyślał o Liecie-Kynesie, planetologu, który marzył o przekształceniu ogólnoplanetarnej pustyni w sprzyjającą ludziom zieloną krainę, jaką się teraz stawała.Liet-Kynes był ojcem Chani.Bez niego nie byłoby marzenia, nie byłoby Chani ani królewskich bliźniąt.Kruchość delikatnego łańcucha zdarzeń przerażała Stilgara.Jak doszło do tego, że się spotkaliśmy? - zadał sobie pytanie.- Jak się połączyliśmy? Dla jakiego celu? Czy moim obowiązkiem jest skończyć z tym wszystkim, unicestwić owo wielkie połączenie?"Stilgar pogodził się z niepokojem panującym w jego duszy.Czuł się na siłach dokonać wyboru, odrzucić miłość i rodzinę, by uczynić to, do czego naibowie od czasu do czasu byli zmuszeni: zabić dla dobra plemienia.Z pewnego punktu widzenia taki mord stanowił najwyższą zdradę, krańcowe okrucieństwo.Zabić dzieci! Jednak nie były to tylko dzieci.Spożywały melanż, uczestniczyły w orgiach siczy, szperały po pustyni w poszukiwaniu piaskopływaków, bawiły się w inne zabawy fremeńskich dzieci.I zasiadały w Radzie Monarszej.Dzieci w tak niewinnym wieku, a jednak na tyle mądre, by zasiadać w Radzie! Choć były dziećmi z ciała, z doświadczenia były sędziwe, urodzone z sumą genetycznej pamięci, przerażającą świadomością, dzielącą ich ciotkę Alię i je same od całej reszty ludzkości.Wiele razy, przez wiele nocy Stilgar łapał się na tym, że jego myśli krążą wokół owej różnicy.Wielokrotnie budził się ze snu, ogarnięty myślowym zamętem, i przychodził tu, do sypialni bliźniąt z niedośnionymi snami.Jego wątpliwości nabierały teraz ostrości.Wiedział, że niepowodzenie próby podjęcia decyzji samo w sobie jest decyzją.Bliźnięta i ich ciotka przebudzili się w łonach matek, mając w pamięci całą wiedzę przekazaną im przez przodków.Był to efekt narkotycznego uzależnienia od przyprawy, uzależnienia ich matek - lady Jessiki i Chani.Lady Jessika urodziła syna, Muad'Diba, zanim popadła w uzależnienie.Alia przyszła na świat już po tym.Niezliczone pokolenia selektywnego chowu prowadzonego przez Bene Gesserit wydały wreszcie Muad'Diba, lecz w planach zakonu żeńskiego nie wzięto pod uwagę melanżu.Och, wiedźmy Bene Gesserit wiedziały o takiej możliwości, lecz bały się jej i nazywały ją Paskudztwem.Była dla nich czymś skrajnie przerażającym.Paskudztwo.Musiały mieć jakieś powody, by tak sądzić.A skoro orzekły, że Alia jest Paskudztwem, musiały ten sąd przenieść także na bliźnięta, ponieważ Chani również była uzależniona, jej ciało przesiąkło przyprawą, a geny w jakiś sposób uzupełniły geny Muad'Diba.Myśli Stilgara toczyły się niespokojnie.Nie można było wątpić, że bliźnięta zaszły dalej niż ich ojciec, lecz w jakim kierunku? Chłopiec mówił o zdolnościach bycia swoim ojcem - i dowodził tego.Nawet jako niemowlę Leto ujawniał wspomnienia, o których mógł wiedzieć tylko Muad'Dib.Czy w szerokim wachlarzu pamięci czaili się również tacy przodkowie, których wierzenia i obyczaje stwarzały niebezpieczeństwo dla żywych ludzi?Paskudztwa - orzekły święte wiedźmy Bene Gesserit.A mimo to zakon żeński z zawiścią spoglądał na genotyp dzieci.Wiedźmy pożądały nasienia i komórek jajowych bez uszkodzenia ciał, które je wytwarzały.Czy dlatego lady Jessika wracała właśnie teraz? Niegdyś zerwała z zakonem, by poprzeć książęcego kochanka, lecz plotka głosiła, że powróciła do metod Bene Gesserit."Mógłbym skończyć z tym wszystkim - pomyślał Stilgar [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates