[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Antoni PietkiewiczDrzewo przeklęte.Dzieciobójca___ArmorykaSandomierzProjekt okładki: Juliusz SusakCopyright © 2014 by Wydawnictwo „Armoryka”Wydawnictwo ARMORYKAul.Krucza 1627-600 Sandomierztel +48 15 833 21 41e-mail: wydawnictwo.armoryka@interia.plhttp://www.armoryka.pl/ISBN 978-83-7950-242-4Drzewo przeklęteI.Kto z was nie słyszał o czarodziejskiej własności cudownego kwiatu paproci? Kto nie wie, że szczęśliwy jego posiadacz, wraz z nim, dziedziczy wszechmocny dar pojmowania mowy całej natury, dla innych śmiertelników niemej i martwej? Pewnoście wszyscy o tym słyszeli, ale ani wątpić, że mało kto po za wiek błogi dziecięctwa wyniósł wiarę w prawdę tego podania.A przecież tak jest w samej istocie.Zacząwszy od gwiaździstych stropów niebieskich, które opowiadają chwałę Bożą głosem potężnym, aż do bezdennych morskich otchłani; zacząwszy od orła siekącego chmury gromonośne skrzydły dzielnymi, do najdrobniejszej muszki, kryjącej sięw kwiatów kielichu; od niebotycznej Czymalary, do maluczkiego pyłku pod stopami naszymi; od wspaniałych cedrów i baobabów, do najmniejszego trawki ździebełka: wszystko ma swoją mowę właściwą, a mędrszą, bogatszą i świętszy od ludzkiej; zdolną nauczyć nas prawd najwznioślejszych, bylebyśmy tylko posłyszeć i zrozumieć ją mogli:.bylebyśmy tylko mieli kwiat paproci.A nie myślcie, proszę, że to tak trudno go posiąść, jak wam stara niańka prawiła; że go szukać potrzeba w głębi puszcz mrocznych, w straszną północną porę; że chcąc go zdobyć, walczyć należy z piekielnymi zastępy upiorów, wiedźm i złych duchów.Bynajmniej! Każdy z was wyhodować go może na żyznej roli serca własnego, byle jej stosowną uprawę dać umiał, byle jej nie dozwolił zakrzepnąć w chłodzie mędrkowania, albo się przepalić w skwarze złych namiętności; byle miał dla niej dość łagodnego ciepła w wierzei miłości, dość rosy niebieskiej we łzach przeczystych.Przy takich warunkach, najczęściej sam on zakwitnie mimo naszej woli i wiedzy, i pokornych prostaczków w mędrców wielkich zamieni, jak tego kmiotka, o którymeście także od niańki pewno słyszeli, co szukając wołów, w lesie zabłąkanych, w cudowną, noc Kupajły, przypadkiem strząsnął w obuwie kwiat ten czarodziejski i stał się sławnym na wszystek świat Znachorem.Nie miejcież mi tego za samochwalstwo zuchwałe, kiedy wam powiem, że w życiu moim nieraz mi się trafiały chwile takie błogosławione, w których wyraźnie czułem jako ten kwiat w duszy mojej rozkwitał, i dzięki mocy jego cudownej, rozumiałem mowę wszystkich istot martwych i niemowych, i w uroczystym podniesieniu ducha słuchałem i tej wielkiej pieśni, która arcymistrz najwyższy gromami i piorunami gra na wszystkich żywiołach, naciągniętych jak strony, przy wtórze duchów wszystkich („Arcymistrz” A.Mickiewicza), i tego hymnu rzewnego, który nucą rzesze kłosów na niwach, bijące Bogu nieustanne pokłony, i tych modlitewek serdecznych, które szepcą, muszki złociste w powietrznych celkach swoich, zbudowanych z wonnych listków róży i lilii; słuchałem i tych dziwnych powieści, które opowiadały mi starych zamków zwaliska i stepowe kurhany, i pochyłe krzyże na rozdrożach, i białe ludzkie kości z grobów wywiane!Boże mój wielki! gdybym mógł znaleźć w naszej biednej mowie człowieczej wyrazy, zdolne to wszystko wiernie powtórzyć, jakiż to cudowny poemat bym wam wyśpiewał! Ale ich nie ma, niestety! i poemat mój, podsłuchany u największego poety, u wszechświata, musi pójść ze mną do grobu, skąd go już chyba trupia czaszka moja, lub duch bujający z wichrem pod gwiazdami komuś powtórzy.Nie mogę się jednak powstrzymać, aby wam nie opowiedzieć, ku zbawiennej nauce, dziwnej jednej historii, którą mi kiedyś prawiła spróchniała deska trumienna, wygrzebana wiatrem z cmentarzyska starego.Słuchajcież proszę.II.Baz w dalekiej podróży wypadł mi nocleg w lichej mieścinie, której wszakże imię bardzo mi drogim było, wiążąc się ze wspomnieniem pewnej zacnej rodziny, co przez kilka pokoleń dziedzicząc tę posiadłość, w ostatnich potomkach burzą losów przeciwnych na kraj świata zagnana, tylko groby swych przodków na ojczystej ziemi pozostawiła, czci im przysporzywszy własną cnotą obywatelską.Chcąc się u tych grobów pomodlić, choć można jeszcze było kawał drogi ujechać, przed zachodem słońca na noc stanąłem, i do kościoła poszedłem z serdeczną moją dla tych zmarłych ofiarą.Mury tej świątyni wyłożone były kilkunastą marmurowymi tablicami, których napisów czytać nie potrzebowałem, bo we własnym sercu i pamięci, żywymi głoskami miałem wyryte zacne imiona tych ludzi i czyny ich, wiekopomnej godne pamięci.Ukląkłem tylko, i rozrzewnioną myślą objąwszy dzieje kilku wieków, a w nich dzieje tego rodu bohaterskiego; wspomnienie spraw jego poświęconych duchem ofiary, składałem przed tronem Bożym, jako najmilszą niebu modlitwę.I zanurzony w tym rozpamiętywaniu, ani się spostrzegłem, jak mrok głęboki kościół ogarnął, jak go blask księżycowy z wolna rozproszył, aż mię dziadek kościelny, niecierpliwie w klucze brzęknąwszy, z zapomnienia mego ocucił.Wyszedłem, i rozmarzony, zamiast się udać na spoczynek, ku wielkiemu zdumieniu i trwodze mego przewodnika, jąłem się błąkać po cmentarzysku, kościół otaczającym.Położone na piaszczystym pagórku, smutny i ponury dawało ono widok.Grobowce murowane na ruchomym gruncie, jedne do połowy żółty piasek zasypał, drugie wicher podkopał, pochylił lub obalił; darnina rość tu nie chciała, drzewka i krzewy cherlały, nie mogąc wyżyć tą trupią, strawą, która jedynym była dla nich posiłkiem; gdzieniegdzie też i kość ludzka bielała, wygrzebana z mogiły świętokradzką wiatru swawolą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates