[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Raczej nie, przyjacielu… - rzekł szeryf, przeciągając słowa.- Ale gdyby Renn się tu zjawił, może byłbyś tak uprzejmy i wysłał wiadomość na ten adres? - Przesunąłwizytówkę po biurku.- Byłbym bardzo wdzięczny.Oczy George’a zalśniły na myśl o możliwości wyciągnięcia od szeryfa większej gotówki.- Będę go wyglądał, sir.Kirby uchylił kapelusza.- Dzięki.Odwrócił się, żeby wyjść.- Hej, a co w ogóle zrobił ten cały Renn? - zainteresowałsię strażnik.Stróż prawa zatrzymał się.- Chcę z nim porozmawiać o pewnym morderstwie popełnionym kilka lat temu w San Francisco.Sam mocno szturchnął Griffina w żebra, aż ten musiałzdusić okrzyk bólu.Spojrzał na towarzysza z wyrzutem, na co ten zdołał przybrać skruszoną minę.- Kto zginął? - indagował strażnik.- Biznesmen.Ważny jegomość z rodziną i przyjaciółmi, którzy chcą, by zabójcę spotkała sprawiedliwość.- Szeryf odchylił się na piętach.- Jak już tak sobie gawędzimy, to powiedz mi, nie słyszałeś może kiedyś o niejakim Reno Daltonie?George pokręcił głową.- Nie przypominam sobie.A co, był w zmowie z tym drugim?- Możliwe - odpowiedział szeryf z nieznacznym uśmiechem.Postukał palcami o wizytówkę na biurku.- Jakbyś cokolwiek o którymś z nich usłyszał, daj mi znać, zgoda? Jak jeden stróż prawa drugiemu?George uśmiechnął się szeroko.- Rozumie się, szeryfie.Kirby obrócił się na pięcie.Wciąż szczerzący się George nie dostrzegł, że uśmiech wysokiego mężczyzny zniknął w okamgnieniu, zastąpiony miną, którą Griffin mógł opisać jedynie jako pełna niesmaku irytacja.- Znacznie lepiej poradził sobie z tym przyjemniaczkiem niż ty - powiedział Sam, kiedy Kirby był już za daleko, żeby ich usłyszeć.- Trzeba było temu dupkowi dać pieniądze.- Może tak bym zrobił, gdybyś ty nie zszedł kilka szczebli w dół po drabinie ewolucyjnej do jego poziomu - odburknąłGriffin.- Bij się jeszcze w pierś, a dam radę sprzedać cię do zoo.Słyszałem, że budują jedno na Bronxie.Sam otworzył już usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Griffin nie czekał.Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia.- Idziesz? - zawołał przez ramię.Krzywiąc się, Sam ruszył za nim.Na dworze słońce rozgrzewało poranne powietrze.Zapowiadał się upalny dzień.Metalowy koń - z korpusem utlenionym, ale bez śladu rdzy - stał u podnóża schodów.Nie był to drogi model - widać było część zębatek i wewnętrznego mechanizmu - ale tak niezwykle realistyczny, że rzemieślnik bez wątpienia poświęcił wykonaniu niezwykle dużo czasu i wysiłku.- Ciekawe, czy to koń Kirby’ego? - zapytał Sam, oglądając mechaniczne zwierzę z wielkim zainteresowaniem.-Zauważyłeś może, czy miał ostrogi? Ja nie widziałem.Griffin wzruszył ramionami.Nie podzielał fascynacji przyjaciela amerykańskim Dzikim Zachodem.- Wybacz, nie spojrzałem.- Ruszył w stronę najętego powozu parowego, który czekał na nich zaledwie kilka stóp dalej.Sam zrównał z nim krok.- Ciągle chcesz szukać Jaspera? Czy wracamy do domu?- Przyjechaliśmy tu, żeby zobaczyć się z Jasperem, i to właśnie mam zamiar zrobić.- Griffin wsiadł do powozu i polecił kierowcy jechać z powrotem do hotelu.Dziewczyny bez wątpienia będą chciały usłyszeć, czego się dowiedzieli.-Skoro nie mieliśmy szczęścia w poszukiwaniach, a nie tylko my go szukamy, będziemy musieli trochę zmienić taktykę.- Co wymyśliłeś? - zapytał jego przyjaciel, kiedy powóz ruszył, nasycając powietrze parą z silnika.Griffin rozparł się na siedzeniu i obserwował ruchliwe miasto.- Powinniśmy chyba poszukać tego Reno Daltona.Wydaje mi się, że może mieć jakiś związek z Jasperem.- Nie wydaje ci się, że Kirby już mógł go szukać?- Kirby to człowiek prawa.- Griffin przeczesał włosy palcami.- Wątpię, żeby udało mu się osiągnąć więcej niż nam.- Niby jak? Myślisz, że książę lepiej sobie poradzi?- Nie, myślę, że lepiej sobie poradzi walący się w pierś osiłek - oznajmił Griffin.Sam się uśmiechnął, ale jednocześnie udało mu się utrzymać zmarszczone brwi.- No wreszcie.Trochę rozrywki.Griffin westchnął i pokiwał głową.Nie wątpił, że mógłby blefem lub przekupstwem poradzić sobie w Five Points -logicznym miejscu na poszukiwanie kryjówki kryminalisty.Potrzebował informacji o Daltonie i o Kirbym.Ale, co ważniejsze, musiał się dowiedzieć, czy człowiek, którego uważa za przyjaciela, jest zimnokrwistym mordercą.ROZDZIAŁ 3Jaspera obudziło chluśnięcie zimną wodą w twarz.Przynajmniej miał nadzieję, że to woda.Pociągnął nosem.Tak, woda.Przeklinając, wytarł twarz wierzchem dłoni i usiadł.Zamrugał wściekle, kiedy zasłony zostały szarpnięte na bok i do pokoju wdarło się jasne poranne słońce.Nigdy nie sądził, że zatęskni do zachmurzonego Londynu, ale Mei opuściła jego pokój dopiero o świcie, a sądząc po kącie, pod jakim oślepiało go słońce, mogła być najwyżej dziewiąta.- Dalton chce cię widzieć - warknął Mały Hank.- Ubieraj się!Jasper spojrzał na niego przez rzęsy, z wodą ściekającą mu po brodzie.- Tobie też dzień dobry, słoneczko.Wielki brutal uśmiechnął się szyderczo i wyszedł z pokoju.Jasper nigdy by się nie podejrzewał o to, że będzie mu brakowało Sama Morgana, ale z nim dało się jakoś porozmawiać między stęknięciami.Z westchnieniem zrzuciłkoce i wyczołgał się z łóżka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates