[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynamy przedstawienie.Magdalena stała na drodze przed domem Gunvor i Bengta.Ścieżka była perfekcyjnie odśnieżona, nawet grudka śniegu nie spadała z usypanych po bokach wałów, w oknach wisiały świąteczne firanki, a w dole schodów migotały dwa znicze.Magdalena mocno ściskała bombonierkę z pralinkami Alladina, którą znalazła w spiżarni.Dalej na drodze słyszała śmiechy i wybuchy noworocznych rac.Prysznic poprawił jej humor.Nie znalazła odpowiedniej wizytowej kreacji, ale czyste dżinsy, wyprasowana tunika i zapach perfum wystarczyły, by poczuła się lepiej, niż zdarzyło jej się to od dawna.Nadająca się do życia, pomyślała, starając się wyprostować, gdy wchodziła po schodach.– Świetnie, Magda, że jednak mogłaś przyjść, i to tak szybko.Gunvor miała na sobie czerwony fartuszek z przymarszczonymi skrzydełkami na ramionach, kiedy otworzyła drzwi.Krótkie włosy wyglądały na świeżo ułożone.– Dziękuję – odrzekła Magdalena, wycierając buty w wycieraczkę, nim weszła do holu.Ostrożnie uścisnęła Gunvor, która wydawała jej się znacznie mniejsza i szczuplejsza, niż ją zapamiętała.Podała kurtkę Bengtowi, który stał już z wieszakiem w ręku, sam ubrany w koszulę, elegancki sweter i krawat.– Ale wy jesteście szykowni! A ja przychodzę tak ubrana.– Magdalena podała bombonierkę.– Nic się nie zmieniliście.– A mnie nie uściśniesz? – Bengt rozłożył ramiona z wyrazem udanego zawodu.– Jasne, że tak – powiedziała Magda i utonęła w jego objęciach.– I dziękuję za odśnieżenie, było bardzo potrzebne.Magdalena zwolniła uścisk i rozejrzała się po holu.Zauważyła, że na ścianie wzdłuż schodów przybyło kilka poroży jeleni, ale poza tym nic się nie zmieniło.Nawet specyficzny zapach kaloszy i szarego mydła pozostał ten sam od piętnastu lat.Gunvor odcedzała w zlewie ziemniaki, kiedy Magdalena weszła do kuchni.Cienkie plastry polędwicy z łosia i małe gotowane marchewki leżały już na wielkim półmisku.– Pomyślałam, że zjemy w dużym pokoju – rzuciła Gunvor przez ramię, wykładając jednocześnie ziemniaki do salaterki.– Nieczęsto mamy okazję.Magdalena stwierdziła, że sofa kuchenna też stoi dokładnie tam, gdzie zawsze.Ileż to razy ona i Tina siedziały na niej, jedząc kanapki i popijając je zimnym kakao O’Boy, przepytując się nawzajem z lekcji, rozmawiając, plotkując i zwierzając się sobie z najgłębszych sekretów?– O Boże, stoję tu i wspominam.Pomóc ci w czymś, Gunvor?– Nie, nie trzeba, wszystko gotowe.Gdybyś tylko mogła zanieść sos.Bengt siedział już przy stole nakrytym gładkim białym obrusem i zastawionym serwisem z porcelany.Wygląda na trochę speszonego, pomyślała Magdalena, stawiając sos i zajmując miejsce przy stole.– I pomyśleć, że będziemy sąsiadami – powiedział Bengt i nałożył sobie ziemniaków.– Kto by przypuszczał?Magdalena uśmiechnęła się, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.– Tak, powinnaś wiedzieć, że bardzo się cieszymy – rzekła Gunvor, stawiając półmisek z mięsem.– Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, tylko daj nam znać.– Jesteście bardzo mili.Tata uważał, że niepotrzebnie kupuję sama taki duży dom, ale nie mogłam się oprzeć.– Dobrze wybrałaś – powiedział Bengt.– Witaj w domu w Hagfors.Zanim wypili, trącili się lekko kieliszkami.– Dziękuję – powiedziała Magdalena, upiła niewielki łyk i odstawiła kieliszek.Jakie to szczęście, że nie ma tu Ludviga, pomyślała.Na pewno by się lekceważąco uśmiechnął na widok tego trącania – tak przecież się nie robi – a potem, kiedy zostaliby sami, skomentował starą skórzaną sofę i kolekcję lalek Gunvor w serwantce.Teraz mogła się odprężyć, nacieszyć ciepłem i poczuciem, że naprawdę jest w domu.– Co robią Peo i Kerstin dziś wieczorem? – zapytała Gunvor.– Dzieci Kerstin do nich przyjadą.Tata chciał, żebym też tam była, ale nie dałabym rady pojechać i starać się być miła.– Tak, tu możesz być tak niemiła, jak ci się podoba – powiedział Bengt, puszczając do niej oko.Magdalena roześmiała się i poczuła, że zaczyna się odprężać.Gunvor podała salaterkę z galaretką i Magdalena nałożyła kilka łyżek trzęsącej się substancji na swój talerzyk.– I żebyś znalazła tutaj pracę, dobrą pracę – powiedziała Gunvor.– Teraz młodym jest ciężko.Wszyscy się przeprowadzają, czy chcą, czy nie.– Politycy gwiżdżą na to, że połowa Szwecji wymiera – dodał Bengt.– Czy wszyscy mają mieszkać w Sztokholmie? Chyba nie o to chodzi!Magdalena zrozumiała, że u Gunvor i Bengta był to równie częsty temat rozmów jak w domu ojca i Kerstin.– Tak, to przykre – odpowiedziała.– Christer jednak nadal tutaj mieszka?Gunvor skinęła głową.– Tak miał szczęście i dostał stałą pracę na komisariacie, jak tylko skończył wyższą szkołę policyjną.Magdalena spojrzała na szkolne fotografie Tiny i Christera, wiszące po skosie koło okna.Tina w starannie natapirowanej trwałej – owionął ją zapach spreju Jane Hellen – i Christer z pyzatymi policzkami, ostrzyżony na jeża.– W Hagfors prawie co noc jest włamanie do sklepu i właściciele wściekają się, kiedy policja nie zdąży nic zrobić – powiedział Bengt i wycelował w nią widelec.– Musisz o tym napisać, Magda.Magdalena poczuła, że nie ma siły mówić o nowej rzeczywistości, o sobie, ogólnie rzecz biorąc.Zamiast tego zapytała, dokładając trochę sosu:– A Tina jest nadal w Göteborgu?– Tak, mieszka tam już dziewięć lat – odrzekła Gunvor.– Jej mały Xerxes skończyłwłaśnie roczek.Ty chyba też masz małego synka? Widziałam zdjęcie z chrztu w Veckobladet, ale to było parę lat temu.W każdym razie był śliczny jak laleczka.Magdalena przełknęła ślinę i odpowiedziała.– Ma na imię Nils.Latem skończył sześć lat.Wróciłam do domu także dla niego.Chcę, by dorastał w spokojnym miejscu, ale czasem myślę, że jestem trochę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates