[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, schować gazetę i wrócić do pracy.Stojący na ulicy Charley i Snub obserwowali z uwagą poczynania Courtney.Po jakie licho zaglądała przez główne drzwi, zamiast je po prostu otworzyć i wejść do hotelu? Dlaczego nagle przylgnęła do ściany, jakby usiłowała się przed kimś schować? Wtedy właśnie drzwi otworzyły się na całą szerokość i w progu stanął nieznajomy.Minął werandę, zszedł po schodkach i wskoczył na konia.Obserwując go, starcy nie widzieli już, jak Courtney spiesznie wbiegła do budynku.Dopiero po chwili Snub zauważył, że zniknęła.- O co w tym wszystkim chodzi?Charley śledził wzrokiem przybysza, który skierował konia do stajni.- Słucham?- Wygląda na to, że panna Courtney kryła się przed tym jegomościem.- I nikt nie może mieć o to do niej pretensji.Przypomnij sobie zdarzenie z tym starym puchaczem Polecatem Parkerem.Pijany wdarł się do jej pokoju i chwycił ją w swe łapska.Nie wiadomo, co by się stało, gdyby jej krzyków nie usłyszał Harry i nie chwycił za strzelbę.Albo tamten głupi kowboj, który na ulicy wciągnął ją na siodło i chciał z nią odjechać.Paskudnie skręciła sobie kostkę, gdy spadła z jego konia.A wtedy.- Obaj wiemy, że spotykają ją tu same nieprzyjemności.Pewnie pomyślała, że ten gość również ściągnie na nią kłopoty.Wolała zejść mu z drogi.- Może.Ale czy widziałeś kiedyś, by uciekała przed kimś z hotelu?- Raczej nie.- A więc może zainteresowała się tym gościem.- Do licha, Charley, to, co mówisz, nie ma najmniejszego sensu.- A czy którakolwiek kobieta zachowuje się rozsądnie? - zachichotał Charley.- Ależ.sądziłem, że ona zamierza wyjść za Reeda Taylora.- Tego chce jej macocha.Ale do ślubu nie dojdzie.Mówiła mi o tym Mattie Cates.Panna Courtney przepada za Reedem tak samo, jak przepadała za Polecatem.W hotelu Courtney szybko zerknęła do otwartej księgi gości leżącej na ladzie recepcji i pobiegła do swego pokoju.Nieznajomy nazywał się Chandos.Tylko tyle, samo imię.Rozdział 7- Courtney, pośpiesz się.Nie mogę spędzić u ciebie całego dnia.Poza tym obiecałaś, że pomożesz mi wybrać materiał na suknię.Courtney popatrzyła przez ramię na siedzącą na przewróconej balii Mattie Cates i prychnęła.- Skoro tak ci się śpieszy, to pomóż mi porozwieszać te prześcieradła.- Nie żartuj.W domu czeka na mnie własne pranie.Spodnie Pearce'a są grube i okropnie ciężkie, a ja już teraz nie czuję rąk.Sama nie wiem, dlaczego wyszłam za tak ogromnego mężczyznę.- Bo go kochasz - odparła ze śmiechem Courtney.- Może.- Mattie odpowiedziała uśmiechem.Mattie Cates łączyła w sobie wiele sprzecznych cech.Drobna, niebieskooka blondynka, zazwyczaj była bardzo serdeczna i otwarta.Ale potrafiła też być milcząca i pełna rezerwy.Na pozór niezależna, czasami apodyktyczna jak Sarah, momentami traciła pewność siebie, o czym wiedzieli jednak tylko jej najbliżsi znajomi.A najbardziej przyjaźniła się z Courtney.Mattie święcie wierzyła, że człowiek dostaje od życia dokładnie to, co w nie wkłada, że jest w stanie zrealizować wszystkie swe zamierzenia.Nieustannie powtarzała: „Jeśli sama o siebie nie zadbasz, nikt o ciebie nie zadba".Sprawdziła swą filozofię przed dwoma laty, kiedy to, pokonując wszelkie opory i nieśmiałość, podbiła serce Pearce'a Catesa, jednego z sześciu mężczyzn w miasteczku kręcących się koło Courtney.Nigdy nie miała do przyjaciółki pretensji, że w swoim czasie wpadła Pearce'owi w oko.Cieszyła się, widząc jak Courtney przemienia się z brzydkiego kaczątka w prześlicznego łabędzia.Bardzo ją bawiło, że mężczyźni, którzy wcześniej nie zwracali na Courtney uwagi, teraz zaczynali tracić dla niej głowę.Mattie uważała, że to ona w dużej mierze uformowała obecną Courtney.Oczywiście nie jej urodę, uroda przyszła sama, gdy dziewczyna urosła o kilkanaście centymetrów i ciężko pracując, straciła całe sadełko oraz dziewczęcą pulchność.Courtney nie była już bojaźliwa, niepewna siebie, przestała też za wszystko się obwiniać.Dużą zasługę miała w tym Mattie, która niejednokrotnie musiała strofować, szturchać nieśmiałą przyjaciółkę i kpić z niej.Ale Courtney wyszło to tylko na dobre.Teraz potrafiła przeciwstawić się nawet Sarah, może nie zawsze, ale znacznie częściej.Nawet Mattie przestała już stroić sobie z niej żarty, a Courtney uświadomiła sobie wreszcie, jak wiele drzemie w niej odwagi.Wstawiła pusty kosz do balii i powiedziała: - Chodź, moja panno Niecierpliwa.Mattie przekrzywiła głowę i krytycznie popatrzyła na przyjaciółkę.- A może byś tak zmieniła sukienkę i doprowadziła do porządku włosy? Courtney zdjęła z głowy długą brązową wstążkę, która przytrzymywała jej loki, poprawiła je, ponownie zawiązała wstążkę i obciągnęła na sobie suknię.- Teraz dobrze? - zapytała.Mattie zachichotała.- Chyba tak.Twoje stare sukienki wyglądają na tobie lepiej niż nowe na mnie.Courtney lekko się zarumieniła i odwróciła twarz, żeby Mattie nie ujrzała tego rumieńca.Choć ubrania, które przed czterema laty przywiozła do Rockley, były już na nią za małe i miały pastelowe barwy przystające znacznie młodszym dziewczętom, wciąż musiała w nich chodzić.Gdyby stara odzież wcześniej nie była na nią za duża, teraz by się w nią nie zmieściła.Ale Courtney udało się dopasować ją do swej smukłej sylwetki, gdyż niektóre suknie miały szerokie lamówki, wiele z nich musiała uzupełnić u dołu dodatkowymi paskami materiału.A jednak jej stroje z jedwabiu, muślinu, krepdeszynu i moheru, z delikatnymi, koronkowymi kołnierzykami, chusteczkami na szyję, przedłużonymi w talii stanikami, i narzutki z wytwornego aksamitu zupełnie nie pasowały do Rockley.Z tego też względu Courtney nie lubiła pokazywać się publicznie.Zanadto wyróżniała się urodą, a jej stroje pogarszały jeszcze sprawę.Rockley było małym miasteczkiem, miało tylko dwa saloony i dom publiczny.Brakowało panien na wydaniu, dlatego przez ostatnie dwa lata Courtney stała się obiektem sporego zainteresowania miejscowych kawalerów.Kiedy Richard, młody kowal, zaproponował jej małżeństwo, z radości o mało nie rzuciła mu się na szyję.Nikt nigdy jeszcze tak oficjalnie nie prosił jej o rękę! Ale kowal pragnął jedynie mieć żonę i wcale Courtney nie kochał.Ona też nie darzyła go uczuciem, podobnie jak nie kochała Judda Bakera, Billy'ego czy Pearce'a, choć również proponowali jej małżeństwo.No i z całą pewnością nic nie czuła do Reeda Taylora, który mocno się do niej zalecał i był święcie przekonany, że bez trudu zdobędzie jej rękę.- Mattie, czy wiadomo ci coś o panu Chandosie? - spytała, sama zdumiona, że w ogóle zadaje to pytanie.- Chyba nie - odparła Mattie po namyśle.- To imię kojarzy mi się ze szkołą i lekcjami historii.Przypomina opowiadania o rycerzach.- No właśnie, brzmi jakoś staroświecko.- To chyba hiszpańskie imię.A dlaczego pytasz?- Tak sobie.Wzruszyła ramionami, lecz Mattie nie dała się zwieść beztroskiemu tonowi przyjaciółki.- Daj spokój.Gdzie słyszałaś to imię?- Ktoś taki zameldował się dziś w hotelu.Pomyślałam sobie, że mogłaś o nim słyszeć, bo sprawia wrażenie kogoś z bogatą przeszłością.- Kolejny złoczyńca?- Na takiego wygląda.- Cóż, jeśli jest starszy, zapytaj Charleya lub Snuba.Oni znają wszystkich porywczych rewolwerowców z najgorszą reputacją.Sama wiesz, jak bardzo lubią plotkować.- On wcale nie jest stary.Ma ze dwadzieścia pięć lat.- No to mogą go nie znać.Gdybyś jednak chciała wiedzieć, ilu ludzi zabił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates