[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sięgnąłem po lupę.Goście pochylili się w moją stronę.Na wytartym, skórzanym prostokąciku nie zauważyłem żadnych magicznych znaków lub napisów.Może się wytarły? A może ich na nim nigdy nie było?- Nic tu nie ma - mruknąłem rozczarowany.Oba pokolenia moich przyjaciół zgodnie przytaknęły.- Może to oznaczać, że ten skórzany wisiorek nigdy nie był i nie jest talizmanem.Mówiąc te słowa miałem wrażenie, że słyszę głos dziadka Wiewiórki seniora: „Jest czymś więcej”.Powtórzyłem: - Jest czymś więcej.- Czym? - zaciekawił się Wiewiórka senior.- Jeszcze nie wiem.Musimy nad tym popracować.Może legenda coś nam podpowie?Włączyłem magnetofon.Po kilku nieśmiałych, wyciszonych chrząknięciach usłyszeliśmy znajomy, ciepły, spokojny głos.Gdy bezwzględny, chytry wróg napada, by wymordować ludzi i zagarnąć ziemią uprawianą setki lat przez ojców, waleczni wojownicy chwytają za broń i bez ociągania się stają do walki w obronie dziedzictwa.Jest to walka na śmierć i życie.Zbrojnych napastników nie chroni święty obowiązek gościnności.Oni muszą zginąć, by ziemia żywicielka została przy tych, do których prawowicie należy.Lud bez swojej ziemi jest niczym.Dawno temu, daleko stąd, dzielni mężowie stanęli pamiętnej nocy do walki w obronie życia swoich żon i dzieci.Bronili ziemi ojców.Powstrzymali krwiożerczy pościg za kobietami uchodzącymi z dziećmi do braci siedzących za Sudawami.Mężowie polegli w heroicznym boju.Ich święte obowiązki wobec ziemi najeźdźców przeszły na synów.Gdy synowie dojrzeli, zebrali innych synów i - wspierani przez goszczących ich braci - ruszali wielekroć na wroga, by odzyskać zagrabioną ziemię i na nią powrócić.Wielu z nich poległo bohaterską śmiercią wojownika, utoczywszy wcześniej krwi nieprzyjaciół.Przetrwali nieliczni.Synowie dzielnych wojowników którzy pamiętnej nocy polegli w boju - chroniąc kobiety uciekające z dziećmi przed zbrodniczym pościgiem - u kresu swoich żywotów zdali się na pergamin i umiejętności skryby.Gdy nadejdzie właściwy czas, pergamin złożony w jedno przekaże potomnym wieść o ich świętych obowiązkach.I oni obowiązki te wypełnią.Dziadek Wiewiórki seniora skończył.Po krótkiej chwili z głośnika magnetofonu usłyszeliśmy westchnięcie, chrząknięcie i ponownie jego głos:- Nie wiem, czy to się dobrze nagrało i czy ty pamiętasz dokładnie, co ci kiedyś tyle razy opowiadałem.- Pamiętam, dziadku - wyrwało się wzruszonemu Wiewiórce seniorowi, chociaż dziadek, którego nie było wśród nas, zwracał się nie do niego, a do jego nieobecnego ojca, swojego najstarszego syna.- Na wszelki wypadek opowiem jeszcze raz.Nie zaszkodzi.I dziadek powtórzył wszystko z niezwykłą dokładnością.Po zakończeniu dodał, że talizman i legenda mają być przekazywane - zgodnie z wolą przodków - najstarszym synom.Po czym wyłączył magnetofon.Zapadła cisza, którą uciąłem, zanim zaczęła się przedłużać:- Opowieść dziadka Wiewiórki, jak sądzę, jest wiarygodna, bo nie ma w niej bałamutnych zmyśleń o jakichś objawieniach, cudach lub smokach.- Brzmi prawie jak żołnierski meldunek i zarazem rozkaz - zauważył Wilhelm Tell junior.- Składa się z czterech wyraźnie zaznaczonych części.Z pierwszej dowiadujemy się jak postępują mężczyźni, gdy ktoś napada na ich terytorium.W drugiej części mowa jest o tym, że ileś wieków temu, daleko od miejsca, gdzie powstała legenda, toczyły się okrutne walki w obronie ziemi i życia rodzin.Kobiety z dziećmi umknęły do braci.Mężczyźni polegli w boju.Ziemia ich ojców została zagrabiona.Część trzecia zawiera informację o dorosłych już synach poległych mężczyzn.Spełniając swój obowiązek, walczyli oni o odzyskanie ziemi, która jednak pozostała w rękach zaborców.Z naszego punktu widzenia najistotniejsza wydaje się część ostatnia.Dowiadujemy się z niej, że u schyłku swojego życia synowie podyktowali skrybie coś w rodzaju testamentu, adresowanego do przyszłych pokoleń ich ludu.Był zatem, a może nawet jest, manuskrypt, bez którego nie wyjaśnimy, o co w tym wszystkim chodzi.- To znaczy? - podtrzymałem coraz bardziej frapujący wywód chłopca.- Legenda, chociaż jest ogólnikowa, zawiera ciekawe informacje.Wspomniani są, na przykład, Sudawowie.To wskazówka co do czasu i miejsca części zdarzeń.Trzeba tylko ustalić, co dziś o nich wiadomo.Interesująca jest też wzmianka o braciach.Musimy dociec, kim byli i gdzie leżało ich terytorium.W legendzie brakuje jednak informacji umożliwiających dokładne określenie chronologii i miejsca zdarzeń oraz stron walczących.Wilhelm Tell junior przerwał i spojrzał niepewnie w moją stronę.- Śmiało, chłopcze, kontynuuj! - wygrzebałem się na chwilę z zasłuchania i zamyślenia.Ośmielony chłopiec nabrał powietrza w płuca i wyrecytował:- Sądzę, że legenda miała spełniać i spełnia do tej pory rolę nośnika informacji o istnieniu czegoś w rodzaju, jakby to dziś powiedziano, kapsuły czasu, gwarantującej przetrwanie najistotniejszych treści w niezmienionym kształcie.Mam na myśli, oczywiście, istnienie spisanego testamentu.Dowodzi tego umiejscowienie tejże informacji w czwartej, ostatniej sekwencji legendy.Wilhelm Tell senior spojrzał z uznaniem i dumą na syna.Pozostali seniorzy i juniorzy, zaskoczeni błyskotliwym wystąpieniem chłopca, osłupieli z wrażenia i podziwu.Siedzieli nieruchomo, czekając na ciąg dalszy wywodów.Zdziwiony Wilhelm Tell junior rozglądał się po obecnych.W końcu wydukał:- Co jest? Palnąłem jakieś głupstwo?- Ależ skąd - wysapał ciepło Wiewiórka senior.- Mów dalej.- Uważam, że Wiewiórka junior ma rację.Wyjaśnienie tajemnicy z przeszłości jego rodziny wymaga powrotu Pana Samochodzika.Ten chłopiec wiedział dokładnie, co mówi.Wytworzył sytuację, w której nie było potrzeby proszenia mnie o powrót, jednocześnie ja nie musiałem swojego powrotu proponować lub zapowiadać.Miał, po prostu, nastąpić bez żadnych ceregieli i umizgów.I fakt ten postanowiłem tak właśnie potraktować.Pan Samochodzik powrócił w tej chwili.I już.Szkoda tylko, że mój słynny wehikuł nie doczekał.No cóż.Nie można mieć jeszcze raz wszystkiego, co się kiedyś miało.Nagle odezwała się komórka Sokolego Oka seniora.- Tak?.Świetnie!.Pan Samochodzik się ucieszy! Wszyscy się cieszymy! Dzięki! Jesteśmy właśnie u pana Tomasza.Sokole Oko senior, na którym skupiła się nasza uwaga, schował telefon do kieszeni i spojrzał wesoło w stronę okien.Po chwili dobiegł nas warkot silnika samochodowego i pisk opon.„Czyżby? To niemożliwe!” - machnąłem zrezygnowany ręką.Podbiegłem jednak, wraz z innymi, do okna.Na jezdni przy krawężniku stał mój wehikuł.Przypominał żabę z zadartym tyłkiem.Rozejrzałem się po rozpromienionych twarzach gości.- Pan Samochodzik musi mieć swój słynny atrybut - usłyszałem głos Sokolego Oka juniora.- To wierna kopia pamiętnej przeróbki wyścigowego ferrari po kraksie, dzieła pana wuja sprzed lat.Ma nawet śrubę! Samochód przeszedł wszystkie testy.Użyte części i materiały mają wymagane atesty i certyfikaty.Na tej podstawie wehikuł został dopuszczony do ruchu drogowego i zarejestrowany.Jest, oczywiście, ubezpieczony.- Mieliśmy początkowo trudności - dodał Wiewiórka senior.- Okazało się jednak, że fani Pana Samochodzika są wszędzie.Nawet na bardzo poważnych stanowiskach.Wehikuł jest ich darem na rzecz fundacji imienia Pana Samochodzika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates