[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Przeżywa jeden na dziesięciu.–No, załóżmy, nie jeden na dziesięciu, a jeden i dwanaście setnych…Wiedźmin spojrzał pytająco na Cynthię.–Przejrzałam statystyki z ostatnich dwustu lat.Wesemir mi pokazał –objaśniła swoją zaskakującą wiedzę.–No tak.Ale czy naprawdę te dodatkowe dwanaście setnychprzeżywającego żywego ci pomoże? – zapytał Geralt nie bez złośliwości.–Badanie jest możliwe tylko we wczesnym wieku.Ty na pewno go nieprzeżyjesz.–To znaczy, że będę musiała zostać wiedźminką bez badania środkamifarmaceutycznymi.I bez gabinetu.–Leki, które bierzemy, dla zwykłych żyjących są niebezpieczne, natomiast mutantom nie szkodzą – nie poddawał się Geralt.– Oprócz tego mogą one mieć silny wpływ na funkcje rozrodcze twojego organizmu.Nie zapominaj, że jesteś kobietą.–Nie zapominam.A co do funkcji… no cóż.Jestem gotowa ponieść ryzyko.Głos dziewczyny zdradziecko przy tym zadrżał.Wspomniane funkcje z pewnością nie były dla niej obojętne.–Ale można też nie brać leków – powiedziała.–Wtedy wykończy cię pierwsza lepsza maszyna – bez namysłu odrzekł Geralt.– Ponieważ bez leków będziesz od niej wolniejsza.–Będę trenować.A i tak większość maszyn jest szybsza od każdego obżartego stymulatorami wiedźmina.Ale mimo to wiedźmini w jakiś sposób radzą sobie z maszynami.A zresztą przestańmy się kłócić! Zostanę wiedźminką czy nie… I tak będę się uczyć, to już przesądzone.Tak więc, panie nauczycielu, proszę mnie uczyć.–Nie potrafię uczyć – przyznał Geralt, odwracając wzrok.– I, jak podejrzewam, nie lubię.Nawet nie wyobrażam sobie, jak się to robi.–Nie musisz.Po prostu mów mi o tym, co wiesz.I odpowiadaj na moje pytania.Możemy zacząć już teraz.–Już teraz? – bezradnie zapytał wiedźmin.–Już teraz – potwierdziła Cynthia niecierpliwie.– A teraz ubierz się.Co z ciebie za nauczyciel w samych majtkach?–To szorty – odburknął Geralt.– Nie widzisz kieszeni?I polazł do łazienki, w której zostawił ubranie.Zanim otworzył dobrze wyciszone drzwi, dobiegło gociche terkotanie komórki.Podstawowy sygnał był przekazywanywibracją, dlatego nawet Geralt nie usłyszał dzwonka z pokoju.Znowu Wesemir…–Halo – powiedział Geralt.–Jak leci? – zapytał stary wiedźmin, nie witając się z jakichś powodów.–Niezbyt – Geralt zasępił się.– Jestem już na miejscu.Rozmawiam z… podopieczną.–Świetnie.Rób wszystko, co ona powie.To naprawdę ważne, uwierz.–Jaki tam ze mnie nauczyciel, Wesemirze? – z żalem powiedział młodszy wiedźmin.– Ja nie potrafię niańczyć dzieci!–Nauczysz się.Mówię poważnie.No dobrze, powodzenia.Jak będą problemy, zadzwoń.Wesemir zakończył połączenie.Zły i rozdrażniony jak diabli Geralt włożył ubranie i wyszedł z łazienki.Cynthia stała pośrodku pokoju, wziąwszy się pod boki i z głową swoim zwyczajem pochyloną na bok.–Dzieci, powiadasz? – spytała zapalczywie.– Idziemy na strzelnicę,panie nauczycielu! Tylko skoczę się przebrać…I poszli.Na strzelnicy, dosyć nowoczesnej, nawet nie trzeba było podchodzić do tarcz – same podjeżdżały na prowadnicach, wystarczyło wcisnąć przycisk przy stanowisku strzeleckim.Obsługa nie była skomplikowana i każdy wiedźmin mógł się w niej zorientować, nawet jeśli wcześniej nie widział takich urządzeń.Cynthia z pewnością ćwiczyła strzelanie często i chętnie.Po pierwszej próbie na jej tarczy błyskawicznie powstały otworki układające się w trzy orkowe runy – w złośliwe pytanie: „Zjadłeś?”.–No i co? – zapytała triumfująco dziewczyna, czule gładząc sztywny papier z otworami w miejscach trafienia.–Może być – z grymasem ocenił Geralt.– Ale wiedźmini nie strzelają w ten sposób.–A jak?Bez słowa podszedł do środkowego stanowiska i szybko, praktycznie nie celując, prawie serią władował w środek tarczy cały magazynek.Dwanaście pocisków.I wcisnął przycisk prowadnicy…Gdy tarcza podjechała, było w niej widać tylko jeden otwór.Co prawda lekko postrzępiony i trochę większy, niż którakolwiek dziura po pocisku na tarczy Cynthii.Dziewczyna przygryzła wargę.–Lekcja numer jeden – powiedział Geralt, sam nie rozumiejąc, skądbierze słowa.– Nigdy się nie popisuj.Żyjący nie lubią, kiedy pokazuje sięim, że pod jakimś względem są gorsi od ciebie.Do wiedźminów i tak nieżywią przyjaźni, a co dopiero do wiedźmina, który się popisuje… I nigdynie popisuj się przed potworami.Potworom jest wszystko jedno, a ciebiemoże to kosztować życie.Zapamiętaj.I postaraj się nie zapomnieć, kiedyznów zechcesz zabłysnąć jakimiś umiejętnościami.Cynthia skinęła głową.Milczała.Ale w jej oczach pojawiło się coś… coś, czego nie da się opisać.I Geralt nieoczekiwanie zrozumiał – jego słowa ugodziły ją w samo serce.Nawet nie słowa, nie – myśl, którą wiedźmin usiłował jej przekazać.Myśl została przyjęta.Co do tego Geralt nie miał najmniejszych wątpliwości.„Przecież ona naprawdę szczerze myśli o tym, aby zostać wiedźminką – pomyślał.– Ale…! Czyżby? Nie dla romantycznego szpanu, a dlatego, że taki postawiła przed sobą cel? Ale skąd taki cel u panienki z dobrego domu?”–Wiesz, Geralt – powiedziała Cynthia z powagą – ty wcale nie jesteśtakim złym nauczycielem, za jakiego chcesz uchodzić.Serio.Dzięki zapierwszą lekcję.–Proszę bardzo – odburknął wiedźmin.Przypomniał sobie nagle oczy Wesemira, gdy w czasie szkoleniaGeralt wreszcie po raz pierwszy wykonał coś, co do tej pory kończyło się wieloma nieudanymi próbami.Dopiero teraz zrozumiał, co to za płomień rozpalał się w oczach nauczyciela w takich chwilach.Płomień dumy.4.Geralt wyspał się porządnie – wino, czysta pościel, żadnego niebezpieczeństwa… Oby tak zawsze! Rankiem po zimnym prysznicu był jak nowo narodzony.Ponownie śniadanie podano do pokoju, chociaż wiedźmin o to nie prosił.A wkrótce po śniadaniu przyszła Cynthia ubrana w kostium podróżny, drżąca z niecierpliwości.Jej oczy wydawały się czarniejsze niż zwykle, ale przy tym niedwuznacznie błyszczały.–Jesteś gotowy, Geralt? Auta są już przed bramą!Wiedźminowi od razu nie spodobały się te „auta”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates