[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opłaciło się, rozumiem nawetJacquesa, a on mówi gwarą.Filip wysunął krzesło i usiadł.R S- Czy pani rzeczywiście zamierza kontynuować poszukiwania ojca?- Oczywiście, dlatego tu jestem.- A ta pocztówka jest pani jedynym punktem zaczepienia?- Oprócz niej mam też adres w Paryżu, gdzie kiedyś mieszkała mojamatka.Kiedy po jej śmierci poszła tam ciotka, dowiedziała się, że matka wypro-wadziła się kilka miesięcy wcześniej i nikt nie wiedział dokąd.Ten trop jestchyba fałszywy.Po chwili ciszy Filip zaczął bębnić palcami po stole, nerwowo o czymśrozmyślając.Kiedy znowu na nią spojrzał, był zdecydowany.- Czy dałaby mi pani ten adres? - zapytał.Zupełnie zaskoczył ją tym pytaniem, bo dotychczas dawał jej jasno dozrozumienia, że nie ma najmniejszego zamiaru mieszać się do tej sprawy.- 29 -- Czy to ma oznaczać pana pomoc?- Podejrzewam - przyznał otwarcie - że tak czy owak dołoży paniwszelkich starań, aby go odnaleźć, bez względu na to, co powiem, i nie mogętego pani mieć za złe.Ale nalegam, aby nie mieszała pani mojej matki do tejsprawy.Ja natomiast zrobię, co będę mógł.Jej oczy rozbłysły z podniecenia.- Och, Filipie! - wykrzyknęła, podciągając nogi i obejmując kolana.- Czymówi pan serio?- To jest propozycja wyłącznie z pobudek egoistycznych.Jeśli dołączę dopani poszukiwań, będę mógł je kontrolować, to przecież jasne.Nie wiadomo, coz tego wyjdzie.- Pogłaskał ją palcem po policzku.- Dwadzieścia cztery lata to szmat czasu.A teraz.- popatrzył na zegarek.-.czas, abyśmy poszli do łóżka! - podchwyciła Jo.- Uważaj, co mówisz, Joanno! Chichotała, ciągle jeszcze obejmująckolana.- Przecież to są pana słowa z wieczoru, kiedy przyjechałam.Myślałamwówczas, że jest pan bardzo szybki albo niezbyt pewny w angielskim.R S- Moja znajomość gramatyki angielskiej jest bez zarzutu - powiedział zpowagą, ale pojawiające się koło oczu zmarszczki zdradzały jego rozbawienie.- Byłabym bardzo rozczarowana, gdyby było inaczej! - Posłała mufiglarny uśmiech.- Niech mnie pani nie prowokuje, Jo.Może pani tego żałować.- Wręcz przeciwnie!Zeskoczyła ze stołu, a wtedy Filip chwycił ją za rękę i przez kilka sekundstali w bezruchu, dopóki nie zaczął jej całować.Jo chciałaby, aby to trwało bez końca, ale on delikatnie ją odsunął.- Prosiła pani o to - powiedział spokojnie.- Czyżby? - wykrzyknęła, starając się nie zdradzić swych uczuć.- Skądpan wie?- 30 -Następnego ranka obudził ją plusk deszczu.Jej nowy pokój położony byłpo wschodniej stronie zamku.Okno wychodziło na podjazd prowadzący dopomieszczeń kuchennych.Kiedy wstała, aby zamknąć okno, zobaczyła dwiepostacie skulone pod jedną parasolką.Zeszła na dół, gdzie Teresa i Luizastrząsały deszczowce.Właśnie wracały z kościoła.- Szłyście całą drogę z wioski piechotą? - zapytała z przerażeniem Jo.- Filip podwiózł nas, zaś Jacques z żoną wysadzili nas przy bramie, kiedywracali do domu - powiedziała Teresa.Wzmianka o Filipie wywołała rumieniec.Jego pocałunek poruszył ją i stałsię przeżyciem, którego nie chciała tak szybko zapomnieć.- Czy on był z wami na mszy? - zapytała, odwracając się po sztućce.- Pojechał na jedną ze swoich farm - odpowiedziała Luiza, czesząc czarnewłosy i spinając je do tyłu dwoma prostymi klamrami - bo zaszła obawapowodzi na polach.- Spojrzała na Jo, lekko marszcząc brwi.- Był dzisiajzmęczony.Powiedział, że nie spał dobrze.- Prawdopodobnie niestrawność po obfitym jedzeniu! - zażartowała Jo,starając się zachować obojętność.R S- Nie, to coś poważnego.Coś go dręczy.- Luiza usiadła przy stole.- Co otym myślisz, Tereso?- Myślę, że to pan Devereux powinien pojechać obejrzeć zalane pola, anie pan Filip.Takie jest moje zdanie.Teraz idę zanieść śniadanie madame do jej pokoju.Kiedy Teresa opuściła kuchnię, Jo przysiadła się do Luizy.Dziewczynypo raz pierwszy zostały razem same i Jo poczuła, że rozmowa będzie trochęwymuszona.Luiza odpowiadała na każde pytanie monosylabami do chwili, gdy Joporuszyła sprawę zamku i jego przeszłości.Opowieść o wyglądzie klombów zkwiatami kwitnącymi od wiosny do jesieni zmieniła bladą twarz Luizy w kruchą- 31 -piękność i Jo zrozumiała, dlaczego Filip chce się z nią ożenić.Po chwili Teresa Valbert znowu przyłączyła się do nich, a Jo pytała coraz dociekliwiej.- Czy dużo ludzi przyjeżdżało oglądać kwiaty de Beauclaire'ów?Luiza odstawiła filiżankę.- Nie przypominam sobie ludzi, tylko te piękne kolory - nie zapominaj, żemam dwadzieścia sześć lat.Teresa powinna wiedzieć więcej.- Luiza zwróciłasię do niej.- Może przyjeżdżali ludzie z Anglii?- Tak, byli też Anglicy - Teresa opowiadała z namysłem.- Powinnamwam powiedzieć, bo to przecież nie jest sekret, że przez pewien czas pani i pan żyli w separacji.Ona zabrała małych chłopców do swojej matki do Nicei, ale nawakacje przyjeżdżali do ojca.Wtedy opieka nad nimi należała do moichobowiązków.- Uśmiechnęła się do wspomnień.- Tęsknili do matki, ale i domnie się przywiązali.- Zawsze cię kochali, zarówno Filip, jak i Henri.- Luiza wstając od stołu,dotknęła ramienia Teresy.- Potem Francine i Claude byli znowu razem.Japamiętam jedynie dobre czasy.Teresa spojrzała w górę i westchnęła.- Żeby tylko Filip i ty.- przerwała,R Sbo ktoś otwierał drzwi.Serce podeszło Jo do gardła, ponieważ wszedł Filip.Zaczęła szybkosprzątać po śniadaniu.- Nie tak szybko! - zawołał.- Jeszcze nic nie miałem w ustach, opróczfiliżanki herbaty o siódmej.Na te słowa Luiza z Teresą zaczęły nakrywać do śniadania.Podały świeżychleb, naczynie z normandzkim masłem i słój z domowym dżemem tru-skawkowym.Jo patrzyła na nie, nie ruszając się z miejsca.W zachowaniu obukobiet dało się zauważyć wielkie oddanie i to skłoniło Jo do zastanowienia sięnad stosunkiem Filipa do Luizy.- Może dasz mi filiżankę kawy, Jo? Będzie mi bardzo miło.- Żartobliwyton Filipa spowodował, że roześmiała się głośno.- 32 -- Kawa będzie rozpuszczalna, bo nie będę zaparzała w ekspresie tylkojednej specjalnie dla pana.- Niech pani nie zapomina, że jest na okresie próbnym, panno Carlton.Tym razem pani daruję, bo dobrze się pani wczoraj spisała.Jestem dzisiaj takwspaniałomyślny, że nawet zamówiłem stolik w restauracji w mieście, abyśmyzjedli tam obiad.- Ale potem zawieziesz mnie do Paryża? - zapytała Luiza, lekkomarszcząc brwi.- Mam kilka ważnych lektur do przeczytania i muszę byćwczesnym rankiem w szpitalu.- Zgoda - przyrzekł Filip.- Tymczasem cieszmy się naszymtowarzystwem, jak długo możemy.Resztę poranka spędziła nad przygotowaniem listy zakupów.Teraz, kiedyprzyjęcie już się odbyło, chciała skoncentrować się na hurtowych zamówieniachdo restauracji, ale nie mogła się skupić.Myślała nie tyle o ojcu, co o możliwości zakochania się w Filipie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates