[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W NRD, państwie blisko trzykrotnie mniejszym od PRL, u schyłku jego istnienia liczba funkcjonariuszy Stasi była prawie czterokrotnie większa niż SB.Mieli oni 174 tys.tajnych współpracowników, podczas gdy polska bezpieka mogła się pochwalić liczbą oscylującą w szczytowym momencie wokół 100 tys.Liczby te w obu przypadkach nie obejmują wojskowych służb specjalnych, co jednak nie zmienia w istotny sposób podanych proporcji.Rekordowy pod względem rozmiarów był też archiwalny spadek odziedziczony po Stasi, bowiem w archiwum BStU znajduje się ponad 160 kilometrów akt, w tym ponad 15 tys.pojemników z podartymi dokumentami.Przez lata pracowicie składano je w całość ręcznie, a obecnie za pomocą specjalnego programu komputerowego.Jednak wbrew wielu komentatorom, idealizującym przebieg otwierania archiwów w Niemczech, warto zwrócić uwagę, że i tam proces ten przebiegał w atmosferze kolejnych skandali oraz konfliktów politycznych, a kiedy wreszcie naruszył interes zachodnioniemieckiej klasy politycznej, został zahamowany.Stało się to niemal dokładnie w chwili, gdy w Polsce IPN rozpoczynał swoją działalność.W listopadzie 2000 r.były kanclerz RFN Helmut Kohl nie zgodził się na udostępnienie specjalnej komisji Bundestagu dotyczących go akt Stasi – chodziło mu zwłaszcza o zapisy podsłuchów jego rozmów telefonicznych.Komisja próbowała wyjaśnić sprawę nielegalnych darowizn, które w przeszłości Kohl miał przyjmować na rzecz swojej partii CDU.Sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego RFN, który w lipcu 2001 r.wydał precedensowy wyrok, zakazujący udostępniania akt byłego kanclerza.W ten sposób zablokowany został – także dla historyków i dziennikarzy – dostęp do akt osób publicznych.Co warte odnotowania, punkt widzenia Kohla podzielał też ówczesny minister spraw wewnętrznych z SPD Otto Schily, którego zdaniem dokumenty osób inwigilowanych mogły być udostępniane tylko za ich zgodą.Konflikt wokół tej sprawy doprowadził we wrześniu 2002 r.do znowelizowania ustawy sprzed dziesięciu lat, która wprawdzie uznała prawo BStU do udostępniania spornych dokumentów, jednak z wyłączeniem takich, które „naruszają poważne i wymagające ochrony interesy osób publicznych, które odgrywały istotną rolę w historii”.Po tej nowelizacji BStU uzyskał anulowanie wyroku z 2001 r.i ponownie próbował udostępnić akta Kohla, jednak z wyłączeniem z nich informacji dotyczących jego życia osobistego.Sprawa ponownie trafiła do NSA i w czerwcu 2004 r.ekskanclerz odniósł sukces.Sąd bowiem orzekł, że dobra osobiste osób inwigilowanych przez Stasi są ważniejsze od interesu publicznego i dlatego akta Kohla nie mogą być udostępniane dziennikarzom, chyba że wyrazi on na to zgodę.Kazus Kohla pokazał, że w przypadku akt tajnej policji problemem pozostaje nie tylko sposób, w jaki powinno się ujawniać jej agentów (i co uznaje się za wystarczający dowód współpracy), ale również zakres, w jakim można podawać informacje o osobach publicznych, które były obiektem inwigilacji oraz innych form prześladowania.Ten sam problem miał też wystąpić z całą ostrością w Polsce, gdzie wielu dawnych opozycjonistów zasadnie podnosiło, że udostępnianie informacji zgromadzonych na ich temat przez SB narusza ich dobra osobiste.Również u naszych południowych sąsiadów otwieranie archiwów stanowiło proces pełen zahamowań, konfliktów i dramatycznych wydarzeń, z których niektóre żywo przypominały to, czego później mieliśmy doświadczyć w Polsce.Były też i fundamentalne różnice.Jeszcze w październiku 1991 r., uchwalono w Czechosłowacji ustawy dekomunizacyjne, na mocy których zabroniono zatrudniania na kierowniczych stanowiskach w szeroko rozumianej administracji państwowej, mediach publicznych oraz spółkach skarbu państwa zarówno funkcjonariuszy tamtejszej bezpieki (StB), ich tajnych współpracowników, jak i pracowników aparatu partyjnego Komunistycznej Partii Czechosłowacji od szczebla powiatowego w górę.O ile nie było na ogół problemów z ustaleniem, kto był, a kto nie funkcjonariuszem StB czy aparatczykiem partyjnym, to znacznie trudniejsza była sprawa agentury, której – podobnie jak w Polsce – było wiele różnych rodzajów.Dlatego już w marcu 1992 r.czeski Trybunał Konstytucyjny zakwestionował te fragmenty ustawy, które jego zdaniem zbyt szeroko definiowały pojęcie współpracy z StB.Uznał też, że niezbędnym elementem dowodzącym związku z StB ma być zachowane zobowiązanie do współpracy z własnoręcznym podpisem.To, co wydarzyło się w Polsce na początku 2005 r.za sprawą ujawnienia tzw.listy Wildsteina, Czesi przeżyli w połowie 1992 r., gdy dawny opozycjonista Petr Cibulka opublikował zdobytą przez siebie listę 220 tys.tajnych współpracowników StB, ale także kandydatów na TW.Znaleźli się na niej zatem obok siebie zarówno ludzie, którzy faktycznie współpracowali z bezpieką, jak i ci, którzy mogli się nawet nie dowiedzieć, że ta planowała ich werbunek.Mimo wywołanego wstrząsu lista Cibulki nie doprowadziła szybko do otwarcia archiwów.Zapoczątkowała natomiast liczne spory dotyczące przeszłości wielu ważnych postaci czeskiego życia publicznego, w tym m.in.emigranta i opozycjonisty Jana Kavana, któremu jednak nawet publikacja zawartości jego teczki dowodzącej współpracy z StB nie przeszkodziła w objęciu stanowisk ministra spraw zagranicznych i wicepremiera oraz przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego ONZ.W 1996 r
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates