[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Bardzo mnie to cieszy – rzekł dawny aresztant.– Pozdrów ode mnie wszystkich.Odjeżdżam – i zapewne na długo.Żegnam ciebie!Zawrócił się i poszedł twardym, pewnym krokiem, nie zdradzając ani cienia wzruszenia.Ajednak był wzburzony do głębi duszy.Gdy przystanął dziś rano za furtką więzienną, uczynił to nie dla rozmowy z towarzyszemniedoli, rudym i piegowatym Miguelem, lecz w namiętnej nadziei, że ktoś z rodziny, wiedząco terminie jego zwolnienia, przyjdzie go powitać, dodać otuchy, dopomóc radą.Nikogo nie spotkał i od razu usprawiedliwił wszystkich.Przecież po roku więzienia, gdydusza jego, przeszedłszy krzyżową drogę wstydu, rozpaczy i męki, nie złamała się, leczzastygła w bryłę krzemienną, co pod ciosami stali sypie milionami skier palących, napisał wowe dni list do rodziny, aby zapomniano o nim, bo już nigdy nie powróci, nigdy nie będzieczarną plamą, żywą hańbą dla swoich najbliższych, których, jako bardzo wobec nich winąobciążony, nawet kochać już nie potrafi.Teraz przekonał się naocznie, że przed rokiem uczynił krok słuszny i dał wyjściewszystkim z ciężkiej, kłopotliwej sytuacji.Zapomniano o nim i w chwili, gdy rozpoczynałnowy okres życia, gdy stał przed zasłoną ukrywającą tajemnicę jego przyszłych dziejów –zapomniano o tym ważnym dniu w życiu syna i brata.Najbliżsi nawet nie chcieli go mieć w8swym gronie.Serce zaczęło mu bić gwałtownie.Zdusił je i uciszył, mówiąc do siebie:– Ha, trudno! Sam tego chciałem.Bardzo poczciwie z ich strony, że się zastosowali domojego życzenia.To znacznie ułatwia moje zadanie.Pitt Hardful nie był już podobny do Eryka Stefana; nikogo bowiem nie czyniłodpowiedzialnym za swoje postępki i od nikogo nie oczekiwał rady i pomocy.Miał wwięzieniu dość czasu, aby obmyśleć niemal każdy swój krok w przyszłości.Był gotów nawszystko.Uspokoiwszy swoje serce, zaczął cicho pogwizdywać, żeby nagle przerwać tok myśli,czego się nauczył też w więzieniu.Odczuwał teraz pęd życia w każdym mięśniu i nie znanąludziom, a zwykłą dla zwierząt radość istnienia.Tę zdolność doznawania wrażenia radościdało mu też więzienie.Uczucie wolności potęgowało teraz tę radość, czyniąc z niej niemalrozkosz.Pitt Hardful zapomniał o więzieniu, o trzynastce, o rodzinie i rozmowie z Ludwikiem,szedł szybko i pogwizdywał jak ptak, nie myśląc o niczym.Jednak widocznie nogi jego otrzymały ścisły rozkaz, gdyż kierowały się twardym ipewnym krokiem aż ku dworcowi kolejowemu.Gdy usłyszał ryk lokomotywy, przestał gwizdać.Przypomniał sobie, ile ma pieniędzy zarobionych w więzieniu w warsztacie ślusarskim, azwłaszcza w pracowni wyrobów ze sznurów, uśmiechnął się, podszedł do kasy, kupił biletczwartej klasy do Marsylii i wsiadł do wskazanego mu pociągu.Teraz wiedział, że ma w kieszeni tylko tyle, aby zjeść jeden obiad.Nie straszyło go to bynajmniej.Wiedział, co robił, do czego dążył.Nie wątpił, że dopnieswego.Gdy tak myśląc usnął, nagle poczuł, że ktoś szpera mu w kieszeni.Nagłym chwytem zatrzymał nieznaną rękę, która nie zdążyła opaść.Była to twarda,spracowana dłoń niemłodego już człowieka o bladej twarzy i złych oczach.– Sąsiedzie – rzekł Pitt – ręka należy do ciebie, kieszeń – do mnie.Skąd znów takiepomieszanie własności prywatnej?– Puść mnie! – syknął przyłapany złodziej.– Nie śpieszmy się tak bardzo! – mówił dalej Pitt.Mogę przecież prawą ręką rozbić panuszczękę lub narobić krzyku i wpakować pana do ula.Nie wiem jeszcze, co zrobię, aletymczasem chcę porozmawiać po przyjacielsku.Publiczność z przedziału, w którym jechał Pitt, ryknęła śmiechem.Jakiś żołnierz, pykając fajeczkę, zaproponował sąsiadom zakład o to, co uczyni cywil zezłapanym złodziejem.Tymczasem Pitt, pochylając się do bladego człowieka, szepnął do niego:– Głodny jesteś?– Tak.od pięciu dni.Wsiadłem do pociągu i jadę bez biletu.do Marsylii, gdzie łatwiej orobotę.Pracowałem w kopalniach.Zwolniono od razu tysiąc trzystu ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates