[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli nie oczekuje się takich sygnałów, można je przegapić.Ja jednak byłem na nie przygotowany.Pragnąłem ich.Ogarnął mnie przedziwny rodzaj radości, gdy dostrzegłem ten przelotny sygnał zagrożenia.Włączyłem informator i spytałem:–Co to było za drganie na Pokładzie Pasażerskim?Informator pojawił się w moim mózgu natychmiast, ostra szarozielona obecność w otoczce szemrzącej muzyki.–Nie jestem poinformowany o żadnym drganiu, kapitanie.–Był tam jednak wyraźny wstrząs.Właśnie odbieram strumień danych.–Doprawdy, kapitanie? Wypływ danych, kapitanie? – Informator wydawał się skonsternowany, brzmiał nieco protekcjonalnie.Rozśmieszyło mnie to.– Jakie działania mam podjąć, kapitanie?Było to zachęcenie do odwrotu.Informatorem na służbie był Henry Henry 49.Seria Henry przejawia pewien rodzaj wykrętnej niewinności, którą uważałem za obłudę.Są to jednakże bardzo zdolne informatory.Zastanawiałem się więc, czy prawidłowo odczytałem sygnał.Być może zbyt mocno pragnąłem, żeby coś się stało, cokolwiek by to miało być, co potwierdziłoby mój związek ze statkiem.Na pokładzie statku gwiezdnego nigdy się nie ma poczucia ruchu czy jakiejkolwiek aktywności; płyniemy w ciszy wśród ciemności, uwięzieni we własnym oślepiającym świetle.Nic się nie porusza, całe uniwersum wydaje się martwe.Od momentu opuszczenia Kansas Four miałem poczucie osądzającej mnie wielkiej ciszy.Czy w istocie byłem kapitanem tego statku? W porządku: niech więc poczuję ciężar odpowiedzialności.Minęliśmy już Ultima Thule i nie było możliwości powrotu.Związani z bryłą światła, jaką był nasz statek, mkniemy przez Kosmos tydzień po wirtualnym tygodniu, póki nie osiągniemy pierwszego z naszych celów, którym jest Cul-de-Sac w Archipelagu Vainglory koło Spook Clusters.Tu, w otwartej wolnej przestrzeni musiałem zacząć dowodzić statkiem, by on nie zaczął rządzić mną.–Panie kapitanie? – zwrócił się do mnie informator.–Rozpocznij odbiór danych – rozkazałem.– Wszystkie wejścia z Pokładu Pasażerskiego z ostatnich trzydziestu minut.Coś tam się poruszyło.Nastąpił przepływ danych.Wiedziałem, że mogę się mylić.Jednak pomyłka z przezorności jest, być może, naiwnością, ale nie grzechem.Wiedziałem, że na tym etapie podróży wszystko, co powiem czy zrobię, będzie się wydawało załodze Miecza Oriona naiwne.Cóż mogłem stracić, zarządzając powtórne sprawdzenie danych?Byłem spragniony niespodzianek.Jakakolwiek nieprawidłowość dostrzeżona przez Henry'ego Hen-ry'ego 49 byłaby dla mnie korzystna, natomiast jej brak – niczym złym.–Przepraszam, kapitanie – zgłosił się po chwili Henry Henry 49 – żadnego drgnięcia tam nie było.–Może przesadzam, nazywając to drganiem.Może to była jakaś inna anomalia.Co na to powiesz, Henry Henry 49? – Zastanawiałem się, czy nie poniżam się zbytnio, dyskutując w ten sposób z informatorem.– Coś tam jednak wystąpiło.Jestem tego pewien.Oczywiście zakłócenie w przepływie danych.Anomalia, tak.I co teraz, Henry Henry 49?–Tak, kapitanie.– Tak co?–Zapis wykazuje zakłócenie, kapitanie.Pańska uwaga była bardzo trafna, kapitanie.–Jedź dalej.–Nie ma powodu do alarmu.Nieznaczny ruch metaboliczny, nic więcej.Jak zmiana pozycji podczas snu.– Ty sukinsynu, co ty wiesz o śnie? – W najwyższym stopniu niezwykłe, że zdołał pan dostrzec coś tak nieznacznego.Wyrazy uznania.Wszyscy pasażerowie w porządku, kapitanie.–Bardzo dobrze – powiedziałem.– Wprowadź tę zmianę do dziennika pokładowego.–Już wprowadzona, kapitanie – odparł informator.– Czy mogę się odłączyć?–Możesz – zezwoliłem.Pulsowanie muzyki sygnalizującej jego obecność poczęło zanikać i wreszcie ucichło całkowicie.Mogłem wyobrazić sobie wymuszony głupi uśmiech informatora, kiedy cichcem wymykał się w pokrętne głębie neuralnych przewodów statku.Pogardliwy software, nadęty lekceważeniem dla swego pseudo-szefa.Biedny kapitan, myślał zapewne, biedny, beznadziejnie głupi chłoptyś z tego kapitana.Pasażer kichnie, a on jest gotów zamknąć wszystkie grodzie.Ostatecznie niech się podśmiewa, pomyślałem.Działałem właściwie i zapis to wykazywał.Może wam się wydawać, że rola kapitana takiego statku, jak Miecz Oriona, podczas pierwszej podróży w Kosmos, to ponoszenie przytłaczającej odpowiedzialności i dźwiganie ciężkiego brzemienia.Tak jest w istocie, ale nie z tych przyczyn, o których myślicie.W rzeczywistości obowiązki kapitana mają najmniejsze znaczenie z wszystkich obowiązków członków załogi.Inni mają ściśle zdefiniowane, zasadnicze dla gładkiego przebiegu podróży zadania, chociaż statek może – jeśli zachodzi taka konieczność -wygenerować wirtualną wymianę każdego członka załogi i sam właściwie funkcjonować.Funkcja kapitana jest abstrakcyjna.Jego zadaniem jest rola świadka podróży, przyswojenie jej własnej świadomości, nadanie jej spójności i ciągłości przez sprowadzenie jej do szeregu decyzji i właściwych reakcji.W tym sensie kapitan jest bardziej oprogramowaniem: porządkuje to wszystko, co podczas podróży wyrażone jest jako ciągi funkcji liniowych.Jeśli zaniedba odpowiedniego wykonania tych obowiązków, inni będą się temu spokojnie przyglądać, a podróż i tak przebiegnie swoim torem.Tym, co może podczas podróży ulec zniszczeniu, jest właśnie kapitan, a nie podróż.Mój trening przed lotem nie pozostawił co do tego żadnych wątpliwości.Podróż będzie trwała bez względu na to, jak kiepski byłby kapitan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates