[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie będę pani robił kłopotu, madam.– Uśmiechnął się znowu.– Z tego, co wiem, za dwa dni wybiera się pani do Londynu, prawda?Ach! Pewnie Susanna mu o tym powiedziała.Pan Hatchard, jej londyński agent, znalazł zatrudnienie dla dwóch starszych dziewcząt, kształconych charytatywnie, ale był dziwnie tajemniczy w tej sprawie, nawet gdy wprost zapytała go w ostatnim liście, kim są owi przyszli pracodawcy.Uczennice, płacące czesne, miały rodziny, które zajmowały się nimi po ukończeniu szkoły.Claudia zaś zastępowała rodzinę pozostałym i nigdy nie wypuściła spod swoich skrzydeł dziewczynki, która nie miałaby gdzie mieszkać i pracować lub gdy istniały jakiekolwiek poważniejsze wątpliwości co do przyszłych pracodawców.Eleanor zasugerowała, żeby Claudia osobiście wybrała się do Londynu wraz z Florą Bains i Edną Wood i dokładnie sprawdziła domy, w których dziewczęta miały objąć posadę guwernantek, i w razie czego wycofała zgodę na zatrudnienie wychowanek.Do końca roku szkolnego zostało jeszcze wprawdzie kilka tygodni, ale Eleanor gotowa była zastąpić Claudię w zarządzaniu szkołą podczas jej nieobecności, która zresztą nie potrwa pewnie dłużej niż tydzień, może dziesięć dni.Claudia zgodziła się pojechać także dlatego, że miała pewną ważną sprawę do omówienia z panem Hatchardem.– Owszem – odpowiedziała markizowi.– Whitleaf chciał wysłać powóz, żeby mogła pani dojechać bez kłopotu – powiedział – Ale zapewniłem go, że nie ma potrzeby się tym kłopotać.– Oczywiście, że nie ma – zgodziła się Claudia.– Już wynajęłam powóz.– Za pozwoleniem łaskawej pani odwołam go – odparł.– Ja też tego dnia będę wracał do miasta i z przyjemnością zaproponuję pani swój wygodny powóz oraz opiekę na czas podróży.O, litości, niech Bóg broni!– Nie ma takiej konieczności, łaskawy panie – odrzekła stanowczo.– Już wszystko załatwiłam.– Wynajęte powozy znane są z braku resorów i niewygody – argumentował.– Niechże pani się zgodzi.– Być może nie zdaje sobie pan sprawy, że w podróży będą mi towarzyszyć dwie uczennice – powiedziała.– Tak, wiem – potwierdził.– Lady Whitleaf mnie o tym poinformowała.Czy będą mielić językiem? Albo, co gorsza, chichotać? Młode osóbki często mają do tego skłonności.– W tej szkole uczymy dziewczęta, jak się zachować w towarzystwie – odparła surowo.Zbyt późno dostrzegła błysk w jego oku i zrozumiała, że tylko sobie zażartował.– Nie wątpię – rzekł.– I nie śmiałbym nie wierzyć pani zapewnieniom.Proszę mi wobec tego pozwolić, żebym towarzyszył wszystkim trzem paniom aż do samych drzwi domu lady Whitleaf.Będzie pod wrażeniem moich dobrych manier i na pewno wystawi mi korzystną opinię wśród krewnych i znajomych.Teraz już plótł kompletne bzdury.Ale czy wypadało odmówić? Desperacko szukała jakiegoś silnego argumentu, który by go zniechęcił.Nic jednak nie przychodziło jej do głowy, a w każdym razie nic takiego, co nie byłoby zarazem nieuprzejme czy wręcz niekulturalne.Ale szczerze mówiąc, wolałaby przejechać tysiąc mil w powozie bez resorów, niż wybrać się do Londynu w jego towarzystwie.A właściwie.dlaczego?Czyżby przytłaczała ją wspaniałość arystokratycznego tytułu? Sama siebie ofuknęła za tę myśl.Więc.może chodzi o jego męskość? Była nieprzyjemnie świadoma, że jej gość aż kipi męskością.Przecież to śmieszne.Oto po prostu uprzejmy dżentelmen proponuje przysługę starzejącej się pannie, która przypadkiem jest przyjaciółką żony kuzyna jego przyszywanej kuzynki – mój Boże, cóż za karkołomne powinowactwo.Ale w dłoni ma przecież list od Susanny.Susanna najwyraźniej mu ufa.Starzejąca się panna? Jeśli się nad tym dobrze zastanowić, nie było między nimi aż tak wielkiej różnicy wieku.Czy to nie ciekawe? Stał przed nią mężczyzna po trzydziestce, w kwiecie wieku i urody, a ona.Przyglądał się jej z uniesionymi brwiami i uśmiechem w oczach.– No, dobrze – rzuciła raźno.– Ale bardzo możliwe, że pożałuje pan swojej propozycji.Na to jego uśmiech stał się jeszcze szerszy i poirytowana Claudia zaczęła się zastanawiać, czy urok tego człowieka nigdy nie gaśnie.Tak, jak podejrzewała, był czarujący w każdym calu, a wobec tego – zupełnie niegodzien zaufania.Będzie musiała bardzo pilnować swoich dziewcząt w drodze do Londynu.– Mam głęboką nadzieję, że nie – odrzekł.– Proponuję wyruszyć dość wcześnie.– Taki właśnie miałam zamiar – oznajmiła.– Dziękuję panu, lordzie Attingsborough.Bardzo pan uprzejmy.– Cała przyjemność po mojej stronie, panno Martin.– Znowu nisko się skłonił.– Czy mógłbym w zamian prosić o drobną przysługę? Chciałbym obejrzeć pani szkołę.Muszę przyznać, że pomysł, aby kształcić dziewczęta, wydaje mi się absolutnie fascynujący.Lady Whitleaf z ogromnym entuzjazmem opowiadała o tej placówce.Jak rozumiem, sama kiedyś tu uczyła.Claudia powoli wciągnęła powietrze przez nos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates