[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy musimy odzyskać siły, korzystamy z bezpiecznych legowisk, takich jak to, w którym jesteśmy.– A gdzie właściwie jesteśmy? – zapytał Hirad, spoglądając na wysokie sklepienie i przestronność komnaty.– Przynajmniej masz przeczucie, że nie znajdujesz się we własnym wymiarze.– Przykro mi, ale nie wiem nic o żadnych wymiarach.Jeżeli zaś chodzi o rozmiary to prawda, twierdza Taranspike nie posiada takich komnat.Smok roześmiał się cicho.– O, naiwności.Gdybyś tylko wiedział, ile wysiłku kosztowało zbudowanie drogi, którą się tu dostałeś.– Uniósł głowę i zamknąwszy oczy, zakołysał nią z boku na bok.Nie otwierając oczu, mówił dalej.– Po opuszczeniu pokojów Serana znalazłeś się w przedsionku, który nie jest położony w żadnym wymiarze.Podobnie ta komnata, jak również kaplica, którą musiałeś minąć po drodze.Jeśli chcesz, nazwij to tunelem między twoim a moim światem.Jego istnienie zależy od nienaruszalności materii twojego wymiaru.– Głowa smoka znów znalazła się tuż przed barbarzyńcą.– Mój Miot pełni funkcję strażników twojego świata.Ochraniamy was przed wpływem innych Miotów i skrywamy przed wami to, co nigdy nie powinno zostać stworzone!– Ale dlaczego?– Bynajmniej nie z sympatii dla waszego miernego gatunku.Niewielu z was zasługuje na nasz szacunek.Gdybyśmy jednak udostępnili wam środki do samozniszczenia, utracilibyśmy nasze schronienia na zawsze.Z tego samego powodu wszelkie drogi do waszego świata pozostają zamknięte.W przeciwnym razie inne mioty przybyłyby tu, by nad wami panować.Hirad zastanowił się przez chwilę.– A więc w rzeczywistości kontrolujecie naszą przyszłość.Smok wzniósł kościane wyrostki służące mu za brwi.– To rzeczywiście słuszny wniosek.Jak cię zwą, człowieku?– Hirad Coldheart.– Ja jestem Sha-Kaan.Jesteś silny, Hiradzie Coldheart.Słusznie uczyniłem, nie odbierając ci życia i rozmawiając z tobą.Będę o tobie pamiętał.Teraz jednak muszę odpocząć.Zabierz swych towarzyszy i odejdźcie.Przejście zamknie się za wami.Nigdy mnie nie odnajdziesz, choć być może kiedyś ja odnajdę ciebie.Jeśli zaś chodzi o Serana, postaram się o nowego sługę.Nic mi po Dragonicie, który nie potrafi zapewnić spokoju mego sanktuarium.Znaczenie wypowiedzianych słów dotarło do barbarzyńcy dopiero po kilku uderzeniach serca, nie przekonując go bynajmniej.– Pozwalasz mi odejść?– A czemu nie?– Uciekaj, Hirad, uciekaj teraz!Łeb smoka poderwał się błyskawicznie z kamiennej posadzki, a w jego oczach zapaliły się ognie.Starał się odnaleźć źródło nowego dźwięku, ale Denser pozostawał niewidoczny.Hirad tymczasem wahał się.– Uciekaj! – krzyknął znów Denser gdzieś z lewej.Barbarzyńca spojrzał w górę na Sha-Kaana i ich oczy spotkały się na jedną chwilę.Wojownik ujrzał najczystszą furię.– Bogowie, nie – wyszeptał.Smok odwrócił wzrok i spojrzał w okolice prawej tylnej nogi.Hirad odwrócił się i zaczął uciekać.– NIE! – ryknął Sha-Kaan.– Zwróć to, co mi zabrałeś!– Tutaj! – krzyknął Denser i Hirad zobaczył, że mag pojawił się nagle po prawo, jakieś trzydzieści kroków od wyjścia.Smok wzniósł głowę i zionął straszliwym strumieniem ognia, który przetoczył się po suficie i przypiekł ściany, niszcząc obicia i drewniane dekoracje.Denser jednak zdążył już zniknąć.Fala gorąca otoczyła uciekającego Hirada niczym całun.Potknął się i krzyknął rozpaczliwie, łykając rozgrzane powietrze.Huk szalejących płomieni wstrząsał jego ciałem, krople potu wypłynęły na czoło.Komnata płonęła.Poprzez dym i płonącą pajęczynę gobelinów dostrzegł Bezimiennego, stojącego przy otwartych drzwiach.Jakiś cień przemknął tamtędy i Hirad usłyszał, jak smok zaczyna się podnosić.Bezimienny pobladł gwałtownie.– Uciekaj, Hirad, szybciej! – wrzasnął.Smok zrobił krok naprzód.Potem kolejny.Barbarzyńca czuł, że ziemia trzęsie się pod jego stąpnięciami.– Oddaj, co ukradłeś! – zaryczała bestia.Hirad przekroczył próg.– Zamykamy! – krzyknął Bezimienny, napierając z pomocą Sirendora na ciężkie wrota.– Dalej! – Ruszyli w stronę drzwi do środkowej komnaty.Ilkar i Denser z przodu, Sirendor zaraz za nimi.Sha-Kaan zionął powtórnie i wielkie wrota eksplodowały burzą spalonych odłamków drewna i metalu, rykoszetujących od ścian pomieszczenia.Wybuch rzucił Hirada na ścianę przy zgaszonym palenisku.Płonące kawałki drzwi pokrywały podłogę i buty barbarzyńcy.Ledwie oddychał w rozgrzanym powietrzu.Przez chwilę leżał oszołomiony, nie dostrzegając nic prócz ścian płomieni, potem zobaczył głowę Sha-Kaana wyglądającą przez zniszczone wejście.Smok znów nabierał powietrza.Barbarzyńca zamknął oczy, oczekując rychłego końca.Nagle jakaś ręka chwyciła go za kołnierz, pociągnęła do góry i przez prawe drzwi, do środkowej komnaty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates