[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaśmiałam się.- Ostatni raz, kiedy byłam z nim pod prysznicem, właśnie umierałam, rozumiesz, trudne wspomnienia.Zresztą, kąpiel z tobą już zaliczyłam.Wlodowatej wodzie.- No więc trzeba zatrzeć te złe wspomnienia.- Umówmy się tak, aniołku, naleję ci wody do wanny, na wypadek, jakbyś miał mdleć pod prysznicem.I umyję ci plecy.To tyle.Zgadzasz się lub nic z tego.- Lepszy rydz niż nic - wyszczerzył się.Był słabszy niż starał się pokazać.Może stąd te żarty, męskie zagrywki.Bardziej udawał Mirona, z jego diabelską witalnością, niż używał odzyskanych sił.Ale był znów wśród nas i to było najważniejsze.Gdy dojdzie do siebie, znów będzie nieśmiały i trochę skryty.Znów będzie odwracał wzrok, gdy wpadnie na mnie owiniętą ręcznikiem na korytarzu albo zaspaną, w samej bieliźnie, kierującą pierwsze kroki do kuchni, by włączyć ekspres do kawy.Nadnaturalni mają inne podejście do nagości niż ludzie.Nie zawsze jest seksualna, częściej związana z bliskością, która jest nam potrzebna, jest czymś naturalnym, niezbędnym do okazywania emocji.Anioł, wy-chowany w niebie, które jest bardziej konserwatywne, uczyłsię tego, podobnie jak ja - wychowana z ludzką rodziną.Wspólne spanie, przytulanie, pocałunki były czymś naturalnym.Uśmiechnęłam się na myśl, jak postrzegaliby nasze wspólne mieszkanie i noce moi znajomi z realnego świata.Nie tęskniłam za czasami, kiedy odruchowa potrzeba dotykania innych wpędzała mnie w kłopoty między ludźmi.Przytulając Joshuę, kiedy prowadziłam go do łazienki, pomyślałam: czy może być coś lepszego? Do pełni szczęścia brakowało jednego.Dwumetrowego, ciemnowłosego diabła o czarnych oczach z czerwoną obwódką wokół tęczówek.Przywołałam go myślą, najwidoczniej.Zgrzyt zamka drzwi wejściowych rozległ się echem - Miron wrócił do domu.*Pachnąc cynamonem i wanilią, siedzieliśmy przy stole.Podczas gdy ja i Joshua zmywaliśmy z siebie zapach choroby, Miron przygotował jedzenie.Odciskałam włosy w ręcznik, wodząc wzrokiem za diabłem, który coś ukrywał.Byłzdenerwowany i podejmował heroiczne wysiłki, by nie dać po sobie poznać, jak bardzo.Czy przez wzgląd na słabego wciąż anioła, czy z innych powodów? Starałam się przejrzeć jego myśli, co udawało mi się często, odkąd moje moce się wzmocniły, a nasze więzi zacieśniły, ale blokował się wściekle.Co tylko utwierdziło mnie w przeczuciu, że nadciągają kłopoty.Diabeł krzątał się po kuchni, doprawiałjedzenie, wyciągał naczynia i sztućce.Wszystko z pozorną swobodą.Nawet starał się dowcipkować.Może uwierzyłabym, gdybym nie czuła,jak bardzo jego umysł był zaaferowany tworzeniem tej iluzji swobody.Serwetki, kieliszki na wodę, kolorowe talerze.rozkładał wszystko na stole, przerwał, by zamieszać sos, odcedzić makaron.W ruchach dostrzegałam jednak ślady ledwie dostrzegalnej, ale obecnej sztywności.Nie pytałam, miał za ciasno ustawione bariery, bym zdołała go zaskoczyć.Poczekam.Nie jestem cierpliwa, ale co tam.Czemu tego nie zostawię? Och, był przyjacielem i coś go gryzło.Nie mniej ważne było to, że zwykle, gdy coś gryzło jedno z nas, czaiło się, by ugryźć też pozostałych.Naczynia połączone.Jak z Joshuą - teoretycznie chorował tylko on, ale odbiło się to na nas wszystkich.Rekonwalescencja będzie dotyczyć całej trójki, nie wątpiłam w to nawet przez chwilę.Jedliśmy w ciszy, jakby zmęczenie i głód odebrały nam wolę rozmowy.Nie miałam nic w ustach równie długo jak Joshua, ciągnęłam na adrenalinie i strachu.Gdy przeszliśmy do pokoju dziennego i Joshua jak zawsze zaklepał sobie rolę didżeja (nikt o nią prócz niego nie zabiegał, jednak anioł nie zaniechał pośpiesznego zaklepywania tego przywileju), szukałam okazji, by przycisnąć Mirona.Po jego koncentracji i uciekającym spojrzeniu domyślałam się, że i mnie ta sprawa dotyczy.Joshua usadowił się na fotelu przy naszej ogromnej kolekcji płyt i odpłynął w krainę rocka, zastanawiając się, co właściwie nadaje się na pierwszą piosenkę po zmartwychwstaniu.Nie, nie szukał utworów religijnych, bo takowych w naszej płytotece raczej nie ma.Nasze gusta są zdumiewająco zbieżne.Rock, grunge, metal, czasem coś bardziej lirycznego, ale żadnego popu pod karą porażenia mocą.Sporo klasyki z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, wielka wyrwa na straszne muzycznie osiemdziesiąte (za wyjątkiem kilku płyt metalowych, bo tylko ten gatunek nie zgłupiał w tym czasie), nowa fala świetnych kapel z lat dziewięćdziesiątych, trochę nowszych zespołów.Och, jakieś półtora tysiąca płyt, gdy połączyliśmy nasze zbiory.Choć zdumiewająco wiele z nich mieliśmy z tego powodu w trzech egzemplarzach, nikt nie chciał rozstać się z własnym.Teraz Joshua wybrał jedną z takich płyt, ukocha-nych, słuchanych po wielokroć, ale nigdy dotąd ochrypły okrzyk Eddiego Veddera: „Oh, I'm still alive" nie był tak bardzo na miejscu.Joshua podśpiewywał radośnie refren, ignorując nieco przygnębiające słowa zwrotek.Uśmiechnęłam się.Nie tylko dlatego, że cieszyło mnie ozdrowienie anioła.Wybrał idealną muzykę, by osłabić nieco zapory diabła.Lubiliśmy tę płytę, była podwaliną naszej przyjaźni.Dosłownie.Kiedy poznaliśmy się prawie dwa lata temu na imprezie, napaliliśmy się na siebie i ruszyliśmy autostradą ku szybkiemu numerkowi bez konsekwencji i bez wymiany numerów telefonów.Takie mieliśmy wówczas zasady [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates