[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwa razy w tygodniu udzielam teraz lekcji prawidłowego oddychania.Ci starzy ludzie oszczędziliby sobie połowy problemów, gdyby umieli w pełni wykorzystywać swoje płuca.Dołącz do paczki albumy ze zdjęciami.Powinny być na półce z encyklopedią „Britannica”.Pokryję koszt przesyłki.Dziękuję Ci za wycinki z artykułami pana Q.Spodobał mi się jego styl.Tutaj niestety nikt nie ma pojęcia, jak należy pisać.Mógłbyś zamówić dla mnie prenumeratę waszej gazety.Wyślij mi rachunek.BabciaList sprzed dwóch tygodni w żaden sposób nie zdradzał samobójczych intencji jego autorki.Qwilleran zastanowił się, co też mogło zdarzyć się na tyle drastycznego, żeby zmienić nastawienie do życia starszej pani.Wiadomość o chorobie, nagłe zmartwienie, uczuciowe niepowodzenie…?Dokładnie tam, gdzie wskazała w liście Euphonia, Qwilleran znalazł dwa albumy ze zdjęciami.Przewracając kolejne strony, poznawał najważniejsze wydarzenia w jej życiu.Fotografie opatrzono datami i opisami, jakby zostały przygotowane z myślą o tym, żeby ułatwić pracę przyszłemu biografowi.Oglądał zdjęcia: z chrztu – malutkiej Euphonii wspartej na poduszkach i ubranej w opadającą aż do ziemi pelerynkę; – młodej dziewczyny tańczącej na trawniku przed krzewem piwonii; – w stroju amazonki – siedzącej sztywno na koniu, oraz jako panny młodej w zapiętej wysoko pod szyję sukni ślubnej, z naręczem białych róż.Na żadnym z nich nie było ani młodego małżonka, ani córki, rodziców czy wnuków.Poza Euphonią na fotografiach pojawił się jedynie osiodłany koń.Qwilleran wybrał dziesięć najlepiej pasujących do okoliczności zdjęć i zadzwonił do biura Archa Rikera.–Mam je – powiadomił go.– Co powiesz na lunch?W południe przybył do redakcji i rzucił paczuszkę na biurko wydawcy.Riker przejrzał zdjęcia, kiwnął głową w ramach komentarza i zapytał:–Gdzie dziś jemy?–Najpierw chciałbym użyć twojego kleju – odpowiedział Qwilleran.– Masz może coś sztywnego z papieru lub kartonu w formacie A4?–Nie.A po co?–Po nic takiego.Daj mi jakąś teczkę, wytnę sobie.Muszę podkleić ściągawkę Hixie z dokładnymi instrukcjami, kiedy włączać i wyłączać magnetofon, światła i tak dalej.Uważa, że powinna być bardziej wytrzymała.–Widzę, że planujecie dłuższą trasę – powiedział wydawca, nie kryjąc zadowolenia.–Tak.I przyjmiemy dowolną ilość tektury na poczet wydatków na benzynę.Samochodem Rikera pojechali na obrzeża miasta do restauracji „Old Stone Mill”, która uchodziła za najlepszą w okolicy.–Są już jakieś wieści od Juniora? – zagadnął Qwilleran, kiedy wjeżdżali na reprezentacyjny Goodwinter Boulevard.–Nie wiem, jak miałby je zdobyć.Jego samolot wystartował dopiero godzinę temu – odparł Riker.– Czy tobie i kotom odpowiada mieszkanie w tym ogromnym pustym domu?–Umiemy się przystosować do różnych sytuacji.Właściwie zajmuję tylko trzy pomieszczenia.Śpię w dawnej sypialni gosposi na parterze.W wielkiej staroświeckiej kuchni parzę kawę i karmię koty.W ciągu dnia przesiaduję w bibliotece, gdzie zostało nawet trochę mebli – może niezbyt wygodnych, ale da się wytrzymać.–To tam trafiłeś na informację o pożarze lasu?–Nie, w szafie na górze.Ten dom jest pełen zabudowanych wnęk wypchanych po brzegi rozmaitymi rupieciami.–Wiem coś o tym.Na tym właśnie polega pułapka przestronnych powierzchni do gromadzenia rzeczy.Najpierw wydaje się to świetnym rozwiązaniem, a potem okazuje się, że człowiek żyje na wysypisku śmieci.Sam mam z tym problem.–Za to Koko ma niezłe używanie.Jak to bywa w starych domach, drzwi na ogół są spaczone i nie zamykają się do końca, więc może myszkować, gdzie mu się żywnie podoba.Riker, który sam miał kiedyś dom, żonę, dzieci oraz kota, pokiwał głową jak znawca tematu.–No tak.Te bestie nie mogą znieść widoku zamkniętych drzwi.Zawsze muszą sprawdzić, co jest po drugiej stronie.–Otóż to, syndrom Ram Tam Tamka z Kotów Eliota – przytaknął Qwilleran.Na parkingu przed restauracją spotkali Scotta Gippela, sprzedawcę samochodów.–Słyszałem w radiu, że zmarła pani Gage.Mówili coś o nagłej śmierci.To prawda? Popełniła samobójstwo?–Tak właśnie policja powiedziała Juniorowi – potwierdził Riker.–Szkoda.To była jeszcze całkiem żwawa staruszka.Wymieniłem jej mercedesa na jaskrawożółty sportowy samochód.Kazała mi go odstawić do siebie na Florydę.Kiedy wchodzili do restauracji, zaczepiła ich jedna z kelnerek.–Czy to nie smutne, co się stało z panią Gage? Miała tyle klasy.Zawsze pojawiała się u nas w kapeluszu i szalu.Barman trzymał specjalnie dla niej butelkę dubonneta… Ten sam stolik co zwykle, panie Q?Tego dnia restauracja proponowała swoim klientom sandwicza z pieczenia wołową, opiekane ziemniaki ze skórką oraz krem z pieczarek.Riker zamówił sałatkę.–Co ci się stało? – zaniepokoił się Qwilleran.– Źle się czujesz?–Próbuję zrzucić parę kilo przed świętami.Jakie masz plany na Wigilię?–Przecież to dopiero za dwa miesiące.Będę miał szczęście, jak przeżyję czwartkowy występ w liceum Moosland.–A miałbyś ochotę wystąpić również jako drużba na wigilijnym weselu?Qwilleran przestał skubać paluszki chlebowe.–Ty i Mildred? Gratuluję, stary! Jestem pewien, że będziecie ze sobą bardzo szczęśliwi.–Może zdecydowalibyście się na podobne szaleństwo i przyłączyli do nas? Podzielilibyśmy koszty.Czy ten argument nie przemawia do twojego wrodzonego skąpstwa?–Przyznaję, że pokusa zaoszczędzenia paru dolców jest trudna do opanowania, Arch, ale zarówno Polly, jak i ja wolimy stan wolny.Poza tym nasze koty są niekompatybilne… Podzieliłeś się już nowiną z dziećmi?–Tak.Od razu zapytały mnie o to, ile Mildred ma lat.Rozumiesz, boją się, że ona mnie przeżyje i zgarnie im cały spadek sprzed nosa.–Urocze potomstwo spłodziłeś – skomentował Qwilleran, a w jego głosie oprócz współczucia zabrzmiała także nuta mściwości.Przez lata Riker łajał go za łajdackie życie, jak określał zamierzoną bezdzietność przyjaciela.– A mają zamiar pojawić się na ślubie?–Jeśli nie zamkną lotniska.A to mało prawdopodobne.Zapowiadają, że przed świętami spadnie ponad metr śniegu.Przyjaciele rozmawiali jeszcze o zbliżających się wyborach (wyszło na jaw, że urzędujący burmistrz ma problem alkoholowy), o wysokich cenach benzyny, (co ma istotne znaczenie, jeżeli mieszka się czterysta mil od reszty świata) oraz o tym, gdzie najlepiej spędzić miesiąc miodowy (zgodnie uznali, że na pewno nie w hotelu „New Pickax”).Przy kawie Qwilleran podjął temat, który nie dawał mu spokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates