[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takie zadziwiające odkrycia czekają na was, gdy odwiedzicie Wschodnią Starówkę, centrum kulturalnego i nocnego życia Cedar Hill.5Wieczorem czternastego sierpnia 1969 roku większość mieszkańców Cedar Hill była przekonana, że ten cały zakichany świat sunie po nasmarowanych szynach prosto do piekła.I nieważne, czy słuchali Waltera Cronkite'a, oglądali magazyn informacyjny Huntley - Brinkley Report lub program Erica Sevareida, a nawet - niech go Bóg błogosławi - Billyego Grahama, wszystkie wiadomości były podłe: Kissinger i Xuan Thuy rozpoczęli negocjacje pokojowe w sprawie Wietnamu, które, ogólnie mówiąc, figę dawały; sekta psycholi pod wodzą niejakiego Mamona zaszlachtowała w Los Angeles Sharon Tatę i trzy inne osoby, a następnej nocy zabiła małżeństwo LaBianca; Związek Radziecki i Chiny miały poważny zatarg graniczny, który - jak wszyscy wiedzieli - z całą pewnością skończy się wybuchem atomowego grzyba na komunistycznym niebie; do Irlandii Północnej wysłano oddziały brytyjskie, by opanowały zamieszki między protestantami a katolikami po tym, jak Jack Lynch usilnie prosił o interwencję.A jakby tego było mało, jakby przyzwoity Amerykanin, który chodzi do kościoła, ciężko pracuje, przestrzega prawa, płaci podatki, stara się utrzymać na powierzchni, nie usłyszał już dość, by rwać sobie włosy z głowy, niejaki Max Yasgur, farmer z Bethel w stanie Nowy York, zgodził się - a gdzie miał olej w głowie? - żeby na jego ziemi zorganizowano festiwal rockowy.I ten Woodstock - jak nazwała go młodzież - przyprawiał rodziców i policję o bezsenność: wszyscy się martwili, jak to się skończy.Ni cholery, nie ma wątpliwości: jeszcze krok, a wszystko zostanie spłukane do sedesu.Charlie Smeds, odznaczony medalami weteran drugiej wojny światowej i wojny koreańskiej, obecnie nocny stróż w Fabryce Trumien Franklina Beaumonta w Old Towne East, znał te wiadomości, a jednak był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.Ponieważ za trzy dni jego syn Robert wracał z Wietnamu.Tak, to prawda, że chłopak stracił lewą nogę.Gdy Charlie i Ethel się o tym dowiedzieli, uronili niejedną łzę, ale Bobby, dziękować Bogu, żył.Wyszedł cało z krwawej jatki w bitwie pod Hue, co według Charliego należało uznać za niewątpliwy cud.Trzy osłabione bataliony piechoty morskiej - mniej niż dwa i pół tysiąca ludzi - walczyły przeciw dziesięciu tysiącom żołnierzy Armii Północnowietnamskiej i Wietkongu, którzy ciągle jeszcze kipieli złością po ofensywie Tet sprzed niecałego miesiąca.Wietnamczycy zaatakowali bazę lotniczą w Phu Bai, gdzie stacjonowała jednostka Bobby'ego.Chłopak został ranny pod koniec drugiego tygodnia bitwy, gdy rakieta Ludowej Armii Wietnamu B - 40 trafiła w skład paliwa, jakieś pięćdziesiąt metrów od hangaru służącego za tymczasową osłonę dla Bobby'ego i tuzina jego towarzyszy.Bobby dostał odłamkiem w ramię i stracił częściowo (na szczęście tylko na jakiś czas - kolejny powód, by dziękować Bogu) władzę w prawej ręce, co nie powstrzymało ani jego, ani kolegów od dalszej walki.Była to jak dotąd najdłuższa i najbardziej krwawa bitwa tej wojny, a Bobby wyszedł z niej z niegroźnymi ranami.„Gdy już przeszliśmy przez to, ja i reszta chłopaków czujemy się tak, jakbyśmy byli niezwyciężeni” - napisał w liście do rodziców.I dodał: „Odpukajcie w niemalowane drzewo”.A gdy już wyszedł cało z najstraszniejszej bitwy tej wojny - może nawet z najstraszniejszej bitwy w ogóle - stracił nogę podczas rutynowego patrolu.Pochylił się, by pogłaskać jakiegoś cholernego psa, i wtedy wdepnął na minę.Psu oczywiście nic się nie stało.Charlie wyobrażał sobie, że syn opowie na ten temat mnóstwo niesmacznych dowcipów - był miłośnikiem kotów, jak jego matka.A jeśli nie Bobby, to on sam będzie musiał żartować.Tego oczekiwał chłopak od swego staruszka.A zatem tej sierpniowej nocy, gdy od trzech tygodni w środkowym Ohio panowała największa od prawie czterdziestu lat susza, a temperatura spadła wreszcie do trzydziestu stopni Celsjusza, Charlie przybył do pracy o dziewiątej wieczór i reszta świata mogła spływać do kanalizacji, ale kawałek należący do Charliego Smedsa był jasny i radosny jak w ulubionych książeczkach dla dzieci: Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej, O czym szumią wierzby czy Byczek Fernando.Szczęśliwszego człowieka byś nie znalazł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates