[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rudolf nie wyszedł, stał przed nią i czekał na jej ruch, na cień przyzwolenia z jej strony, skinienie głową, uśmiech.Nic nie zrobiła, ale nie cofnęła się.Pogłaskał ją po karku, ujął jej włosy, podniósł wysoko nad głowę i rozsypał jej na twarz.Potem odgarniał stopniowo i całował czoło, oczy, policzki.Drgnęła, wyczuł to i cofnął się.Odgarnęła włosy zaskoczona.- I co - spytał - nie chcesz? To powiedz mi.Czujesz się upokorzona?Dlaczego? Dlatego, że pożyczyłem ci pieniądze?- Nie.- Tak! Znam cię.To ty nie umiesz kochać, ty chcesz mnie kupić za twoje poświęcenie, twoją obrzydliwą litość, za moje upokorzenie! Nie umiesz kochać za darmo, właśnie ty nie umiesz, nie ja! Zostań ze swoim honorem, jeśli tego chcesz, ja też wiem, co to jest duma, nie gorzej od ciebie i lepiej od ciebie umiem kochać.Wybiegł trzaskając drzwiami.Pamiętam ten wieczór dokładnie.Przybiegła do Dolka płacząc.A ten osioł jak zwykle na jej widok zaniemówił.Podeszła, objęła go za szyję i pocałowała.Ona jego, a nie on ją.Tuliła się, głaskała go po włosach, karku, ramionach.Nie odzyskał mowy, ale szybko odzyskał władzę w rękach.Wyłączyłem wizję i dźwięk, odpaliłem Squise III i walczyłem do rana.Jeszcze Rudolf to co innego, bądź co bądź mąż, ale on.Półprzytomny po nocy spędzonej na grze wyszedłem przed dom.Postanowiłem, że zaczaję się pod garażem i będę czekał tam tak długo, aż ona wyjdzie, sam już teraz nie pamiętam, po co.Było bardzo chłodno, dawno nie byłem poza domem o trzeciej nad ranem.Drżałem z zimna i ze zdenerwowania.Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale miałem do Dolka wielki żal, jakby zdradził mnie przyjaciel.Nie byłem jedynym rannym ptaszkiem w tej okolicy.Po drugiej stronie ulicy stał wysoki mężczyzna i patrzył śmiało w okna Dolka.Po kwadransie, kiedy zrobiło się widniej, poznałem Rudolfa.W pierwszej chwili chciałem mu się nawet ukłonić.Miał większe powody ode mnie, żeby marznąć i czekać na nią, więc wróciłem do łóżka.Wiem, że to potworne, ale przed zaśnięciem pomyślałem, że chciałbym nazajutrz znaleźć w internecie informację: „Zazdrosny mąż zamordował nad ranem żonę przed domem kochanka”.Nic takiego się nie stało, tylko Dolek złożył wypowiedzenie w klinice Rudolfa.Od tamtej chwili pracował w domu przez cały dzień.Nie mogłem wybaczyć mu tamtej nocy, więc obserwowałem go rzadziej, przestałem słuchać jego zwierzeń, zacząłem jadać sam albo z rodzicami.Trochę mi przeszło, kiedy zorientowałem się, że romans nie miał dalszego ciągu.Nie przychodziła do niego, nie telefonowała, nie pisała.Dolek prawie nic nie jadł, pracował całe dnie i noce, regularnie sięgał po prochy.Palił tak dużo, że chwilami ledwo go było widać.Znudził mi się w końcu, ta sama zaschnięta plama brudu na płycie kuchennej, warstwa popiołu na podłodze, miska przy łóżku, w którą nie zawsze udawało mu się trafić.Zacząłem obserwować dom Wrzosu.Przyłapałem kiedyś Rudolfa na szperaniu pod jej nieobecność po szufladach.Później dowiedziałem się, że szukał książeczki zdrowia małej, ostatecznie był to też jego dom, miał klucze i mógł bywać u córki, kiedy zechciał.W końcu tamten starszy pan z kawiarni, dał mu potrzebne papiery.Polinka spała, a panowie nieoczekiwanie wdali się w pogawędkę.Zdaje się, że Rudolf prawie nie znał staruszka, ale poczuł do niego sympatię i zaufanie, podobnie zresztą jak i ja.Rozmawiali o dziecku, później Rudolf zaczął przebąkiwać na temat swojego stosunku do żony.Nie umiał się zwierzać, często marszczył brwi i uderzał dłonią o poręcz fotela, jakby złościł się na rozmówcę, mimo że ten nie zadawał mu pytań, jedynie słuchał życzliwie.- Szkoda mi faceta - Rudolf mówił o Dolku - doskonały pracownik, świetny naukowiec.Przypuszczam, że się zmarnuje.Znalazł rządową chałturę, ale prędzej czy później znajdzie się na ulicy.Nie umie o siebie zadbać, widzę, że się stacza.Po tym wszystkim nie powinno mi zależeć, niech go diabli, wolałbym więcej go nie oglądać, ale nie umiem i nie chcę się mścić.Sam siebie ukarze wystarczająco.Będzie tęsknił, błąkał się, ćpał, wreszcie, czy ja wiem.- Wyrzuci go pan z pracy?- Oczywiście, że nie, on sam zrezygnował.Która godzina? Chcę wyjść, zanim ona przyjdzie.- Dlaczego? Nie możecie państwo porozmawiać?- Nie chcę na nią patrzeć, nie rozumie mnie pan? Jak mogła mi to zrobić.Zresztą nie oczekuję od pana współczucia - dodał niegrzecznie.- I nie otrzyma go pan.O czym pan myśli?- O robocie Dolka.Wie pan, nad czym pracuje? Nad sterowaniem lojalnością.Hoduje pierwotniaki, które pozbawiają szczury lęku przed kotami, słyszał pan kiedyś o czymś podobnym?- Brrr, obrzydliwość.Polinka boi się szczurów.- Wiem.Wszedł w fazę eksperymentów, wie pan, o czym myślę? Tylko proszę się ze mnie nie śmiać.Myślę, że bał się podać niesprawdzone wyniki, przypuszczam, że mógł wypróbować działanie pierwotniaków na sobie, albo na sobie i na niej, wiem, że jako naukowiec byłby do tego zdolny.Nigdy wcześniej nie zachowywała się w stosunku do mnie nielojalnie, nawet w najgorszym okresie, on zresztą też nie.Zna ją pan, wie pan, jaka jest pod tym względem, wierna aż po grób, prawda? - jak każdy zakochany pragnął rozmawiać o obiekcie uczuć.- Myślę, że tak właśnie mogło być, to takie do nich niepodobne.Sprawdzę to - postanowił.- Jak?- Choroba trwa około dwóch tygodni.Jeśli nic nie uległo zmianie, powinienem znaleźć w organizmach ślady, jeszcze przez kilka dni.Zdążę, za tydzień zresztą i tak Dolek wyjeżdża na odwyk.Zerwał się i zaczął chodzić nerwowo po pokoju.Wyraźnie ożywiła go myśl o wpływie toksoplazmy na zachowanie Wrzosu.Zacierał ręce.Oczy błyszczały mu radośnie.Raz nawet przechodząc poklepał staruszka po plecach.- Po co chce pan ich sprawdzać?- Jak to po co, nie rozumie pan, jakie to dla mnie ważne?Staruszek kiwał się w fotelu jak zabawka Wańka - Wstańka.- Tym bardziej lepiej wierzyć.- Nie będę się oszukiwał.Nigdy nie uciekałem od prawdy, teraz, kiedy chcę wrócić do żony, tym bardziej nie mogę zostawiać niedomówień.Nie potrzebuję kłamstw.Staruszek pokręcił głową.- Wiara to nie kłamstwo, przecież to pańska żona.Ale jeśli nie chce pan spotkać się z nią, pora na pana.Jest pan inteligentny i wykształcony, niech pan pomyśli chwilę o zaufaniu, to chyba nie to samo co naiwność, prawda? Nadzieja to też nie to samo co głupota, a małżeństwo, jak pan wie, to nie zawsze szczęście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates