[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milo popatrzył w zamyśleniu na jego blond główkę.Jego własne włosy koloru piasku znacznie już pociemniały, choć przybywające siwe na powrót poczęły je rozjaśniać.Chłopiec beztrosko kopnął kamyk.Sznurówki jego trampek załopotały na wietrze.– Hej – odezwał się Milo.– Rozwiązały ci się sznurowadła.Chłopiec nie zwrócił na to uwagi.– No, zawsze się rozwiązują.–Możesz je przydepnąć i powybijać zęby.Mama nie byłaby zadowolona.Choć – Milo przyklęknął przed nim na jednym kolanie – zawiążę ci je tak porządnie, że na pewno się nie rozwiążą.Chłopiec wystawił posłusznie jeden bucik niemal dotykając buta Mila.Był to biały trampek o grubej gumowej podeszwie.I wówczas Milo znów przypomniał sobie, jak to było tego ostatniego długiego letniego popołudnia, zanim on i jego matka wyprowadzili się.Tam przy alejce za Water Street, w Water St.Lane, gdy słońce zawisało nisko i rzucało długie cienie, wszyscy ustawiali się w kółko graniaste; Milo i Sammy, i Stevie, Angie, Kathy, Flora, i Bonnie, żeby Rhonda wyliczała.Rhonda zawsze mówiła wyliczankę, bo była najstarsza.Dotykała mocno każdego palcem wskazującym, recytowała formułkę, która miała zadecydować, kto będzie kryć w chowanego.Ene, due, rabe Bocian połknął żabą Raz, dwa, trzy Wychodź T-Y!Stevie wyszedł z kółka.Był tak chudy, jak Milo, ale wyższy i cały pokryty piegami.Protestant.Jego matka żyła z kimś, kto nie był jego ojcem.Sycylijskie języki paplały i paplały.Stevie miał to gdzieś.Przynajmniej nie nadali mu dziwacznego imienia w rodzaju Milo i nigdy nie musiał zrywać się w niedzielę do kościoła.Miał czarne trampki za kostkę marki P.F.Flyer, by szybciej biegać i wyżej skakać.Ene, due, rabe…Nikt nie pisnął nawet słówkiem, kiedy Rhonda recytowała.Gdy wskazała na ciebie, odpadałeś i siedziałeś cicho.Czy to Rhonda była tą która pierwsza zaproponowała, pobawmy się w chowanego? Milo nie wiedział.Raptem wszyscy prócz niego poczęli domagać się, żeby się bawić.Nienawidził zabawy w chowanego, zwłaszcza tuż przed zmierzchem, kiedy to wszyscy mieli największą ochotę akurat na to.To najodpowiedniejsza pora na chowanego, mawiała Rhonda.Fajniej jest, kiedy robi się ciemno.Nie znosił tego, ale kto się nie chciał bawić, mógł równie dobrze zabierać się do domu, a na to było za wcześnie.Poza tym ciężarówka bagażowa miała przyjechać dopiero jutro.Ciocia Syl odwiezie jego i mamę na lotnisko.Może przez wiele miesięcy w ogóle nie będzie miał okazji się bawić.Tylko czemu oni muszą koniecznie bawić się w chowanego?Wychodź T-Y!Kathy wyszła z kręgu.Nigdy nie kryła.Była siostrą Rhondy, prawie za mała, żeby w ogóle się bawić.Zawsze beczała, kiedy przegrywała.Każdy pozwalał jej dobiec do mety, żeby tylko nie beczała i nie szła do domu skarżyć, że przyjaciele Rhondy wykorzystują ją, bo wtedy jej matka strasznie się na nie złościła.Jej matka popsułaby całą zabawę.Milo pragnął skrycie, żeby stało się to właśnie teraz, żeby wyszła na ulicę pijana, w szlafroku i kapciach, co się jej czasami zdarzało, i żeby z krzykiem zagoniła Rhondę i Kathy do domu.Wówczas musieliby pobawić się w coś innego.Kiedy bawili się w chowanego, przestawał ich lubić.Coś działo się z nimi, kiedy się chowali, coś niezbyt przyjemnego.Wystarczyło, że zaczynali się chować, a już zamieniali się w kogoś innego w sposób, którego Milo nigdy nie potrafił zrozumieć.Wszyscy z nich potrafili chować się znacznie lepiej niż on, toteż zawsze łapano go na końcu, co oznaczało, że musiał kryć w następnej kolejce.Musiał ich szukać, a więc teoretycznie to on był myśliwym.W rzeczywistości było inaczej.Przeszukując wszystkie te mroczne i głuche zakamarki, w których przyczajali się dysząc niczym zwierzęta czekające sposobności, by rzucić się na niego, wiedział, że to oni są myśliwymi, zaś on zwierzyną.Był to jeszcze jeden ich sposób, by na niego zapolować.A kiedy znajdował ich, kiedy wyskakiwali na niego ze swoich kryjówek, wszelkie pozory jego pozycji myśliwego opadały i wtedy biegł, pędził jak błyskawica i miał nadzieję, że biegnie wystarczająco prędko, żeby zdążyć przed nimi dotknąć mety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates