[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się, że ta propozycja wlała w sierżanta i kaprala odrobinę otuchy.Henry’ego jednak najwyraźniej dręczyły wątpliwości.- Ale.ale czy on nie potrzebuje opieki lekarza?- Ja będę się nim opiekować.Z waszą pomocą, oczywiście - wyjaśniła Rachel.- Pani? - niedowierzanie Henry’ego było wyraźnie widoczne.- Z całym szacunkiem, madam, ale major wymaga fachowej opieki.Jeden z muzyków, Kelly, uśmiechnął się szeroko.Drugi prychnął i wycelował palcem w pierś Henry’ego.- Lepiej bierz pan to, co dają.A tak się składa, że wasz major dostanie najlepszą opiekę.- Ale to jest kobieta - Henry niemal jęknął.David też się uśmiechnął.- I to do tego bardzo ładna.A także taka, która wie, co robi.Widziałem ją przy pracy.- Dziękuję, Davidzie.- Rachel poczuła wdzięczność do tego zazwyczaj małomównego młodego Walijczyka.David zaczerwienił się.- To tylko szczera prawda, madam.- Popatrzył przekornie na Henry’ego.- Uważajcie się, nie, raczej jego uważajcie za szczęściarza.- Wskazał na majora.- Chodź, Kelly, mamy sporo roboty.Sprzeciw Henry’ego wydawał się słabnąć.- Zatem dobrze, madam.Będzie tak, jak pani mówi.- Jednak w jego głosie wciąż słychać było nutkę niechęci.2Kiedy ordynans wyszedł, by przynieść niezbędne rzeczy majora, Rachel poinformowała Fergusona, co zamierza w sprawie rannego.- Marnuje pani czas - powiedział Ferguson, pochylając się nad kolejnym pacjentem.- Być może.Ale muszę spróbować.Ferguson wyprostował się i potoczył wzrokiem dookoła.- W tej chwili nie brakuje nam rąk do pracy, więc proszę iść i robić, co pani musi.- Gestem wskazał stos środków opatrunkowych.- Proszę wziąć, co potrzeba.- Dziękuję, kapitanie.Ferguson dotknął ramienia Rachel i spojrzał jej prosto w oczy.- I proszę nie brać sobie za bardzo do serca, jeśli.kiedy.nie uda mu się.Rachel przytaknęła, czując, że ma ściśnięte gardło.Pomimo całego ogromu ludzkiego nieszczęścia wokół, Ferguson wiedział, że Rachel ciężko przeżywa stratę każdego pacjenta.Kapitan pamiętał, jak pocieszał ją w czasie pierwszych wielkich strat na Półwyspie Iberyjskim.Wcześniej Rachel stykała się ze śmiercią, jednak zawsze była to śmierć spowodowana podeszłym wiekiem, wyniszczającą chorobą lub wypadkiem, nigdy zaś jej przyczyną nie było zorganizowane, nieludzkie okrucieństwo wojny.Był taki młody - ten jej pierwszy żołnierz, który stracił życie w Hiszpanii.Oszalały z bólu, wciąż wołał „Mamo!” Rachel usiadła przy rannym i przemawiała do niego spokojnie, pozwalając mu myśleć, że to ona jest jego matką, dopóki śmierć ostatecznie nie wyciągnęła po niego ręki.Od tamtej pory pocieszała innych umierających żołnierzy i współczuła ich żonom i matkom, wiedząc, jak będą cierpieć.Ferguson znał Rachel na tyle dobrze, by wiedzieć, że jeżeli przegra teraz bitwę o życie majora Forrestera, będzie to dla niej takim samym wstrząsem, jak ta pierwsza żołnierska śmierć, której była świadkiem.Wzięła to, co niezbędne: środki opatrunkowe i instrumenty medyczne - tylko tyle, by niczego nie zabrakło przez to w szpitalu - a potem wraz z sierżantem i kapralem, którzy znów nieśli majora na kocu, ruszyła do pasterskiej chatki.Dzięki Bogu, deszcz przestał padać, przynajmniej na jakiś czas.Pacjent jęknął raz czy dwa, ale wydawało się, że szczęśliwie pozostawał nieświadom tego, co się z nim dzieje.Zjawili się przy chacie akurat w chwili, gdy z przeciwnej strony nadszedł Henry, prowadząc za sobą objuczonego muła.- Czy to łóżko polowe? - zapytała Rachel, wskazując ładunek na grzbiecie muła.- Tak, madam, w rzeczy samej - odparł Henry.- To dobrze.To odizoluje go od wilgotnej ziemi.- Rachel pchnęła drzwi i zawołała: - Clara?Nie było żadnej odpowiedzi.Pospiesznie zrobiła miejsce na polowe łóżko przy ścianie naprzeciwko pryczy, którą dzieliła z Bradym.Pomogła Henry’emu rozstawić łóżko, podczas gdy dwóch żołnierzy cierpliwie czekało, mimo że ciężar dźwiganego przez nich majora wyraźnie dawał im się we znaki.Chociaż ułożyli go na łóżku możliwie delikatnie, ranny zareagował jękiem.- Zdejmijcie z niego ubranie - powiedziała, rozkładając środki opatrunkowe i instrumenty medyczne.- Całe? - zapytał Pete, wstrząśnięty.- Zapewne tak.- Rachel uśmiechnęła się wobec tej naiwnej reakcji chłopaka.Czyżby myślał, że zamożna kobieta, w dodatku taka, która opatruje rany żołnierzom, nigdy nie widziała mężczyzny bez ubrania? - Muszę mieć dostęp do wszystkich jego ran.Nalała gorącej wody do miednicy i przyniosła ją w pobliże łóżka.Henry wypakował poduszkę i rozłożyć koc na torsie majora, strategicznie zakrywając jego n?g°ść.Teraz trzech mężczyzn z bezradnym wyrazem twarzy wyczekująco stało nad rannym leżącym na polowym łóżfcu.- Będę potrzebowała tylko jednego z was do pomocy - powiedziała Rachel, gestem wskazując drzwi.Henry na swój sposób przejął komendę.- Sierżancie, może pan wraz z kapralem będziecie tak uprzejmi i przyniesiecie tu resztę rzeczy majora.Dajcie też znać Thompkinsowi, gdzie teraz jesteśmy.Może uwiązać konie między tymi drzewami korkowymi - powiedział, wskazując ręką.- Tak zrobimy - odparł sierżant, pociągając swego kompana za sobą.Rachel uklękła przy łóżku i zaczęła ścierać krew i brud dookoła rany na silnej i muskularnej piersi, pokrytej gęstwiną rudawobrązowych włosów.Była zdumiona, do jakiego stopnia świadoma jest męskiego uroku majora.Miała do czynienia z tuzinami pacjentów i zawsze podchodziła do nich o wiele mniej osobiście niż teraz.- Ach, to tłumaczy jego utrudniony oddech - powiedziała.- Co takiego? - Zaniepokojony Henry stanął u wezgłowia łóżka majora, obserwując każdy ruch Rachel.- Ma złamane co najmniej dwa żebra.- Wypłukała chustę i oczyściła poszarpaną ranę na brzuchu - Musiał się obrócić albo uchylić w ostatnim momencie, albo może napastnik się zawahał.- Dlaczego pani tak mówi?- Kapral Collins powiedział, że major Forrester przyjął na siebie cios wymierzony w niego, i wydaje się, ż« najbardziej ucierpiały żebra, przyjmując impet uderzenia, chociaż ostrze raniło też brzuch.- Czy to lepiej? - W głosie Henry’ego brzmiało powątpiewanie.- Może i tak - powiedziała ostrożnie.- Pan Ferguson myślał, że żywotne organy doznały urazu, ale jeśli zostały oszczędzone.- Zatem jest nadzieja?- Cień nadziei, być może.- Rachel nadal zajmowała się oczyszczaniem ran.Potem spojrzała na Henry’ego i uśmiechnęła się.- Moim zdaniem ta rana nie jest aż tak poważna, jak się początkowo zdawało.Jednak będę musiała zamknąć to rozcięcie.Potem ciasno zabandażujemy mu żebra.Jabłko Adama na gardle Henry’ego podskoczyło w górę i w dół, ale mężczyzna asystował jej dzielnie.Przytrzymywał razem poszarpane brzegi rany, kiedy je zszywała, potem uniósł tułów majora tak, żeby mogła przełożyć pod nim bandaż, owijając klatkę piersiową rannego.Major znów jęknął niezrozumiale i bez powodzenia próbował odepchnąć jej ręce.- No już, no już.- mruknęła łagodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates