[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy skończył, podała mu pochodnię i, zrzuciwszy pantofle, wspięła się na linę.Znieruchomiała na chwilę, po czym wykonała serię zapierających dech w piersiach ewolucji na trapezach, by ostatecznie miękko, z gracją wylądować na ziemi.— Na razie wystarczy — rzekła do Conana z uśmiechem.— Jeżeli chcesz, możesz zjeść teraz z nami wieczerzę.Tymczasem do obozu zaczęły już nadciągać małe grupki miejscowej ludności.Cyrkowcy nie marnowali więc czasu i okazji.Przy największym ognisku rozłożono derki i przybysze jęli prezentować swe rozliczne talenty.Wróżka imieniem Jocasta, ubrana w turban i chłopską suknię, rozkładała karty przepowiadając przyszłość spragnionym tej wiedzy wieśniakom.Na innym kocu trwała zażarta gra hazardowa, której towarzyszył brzęk miedziaków i grzechot kości w kubku.Nieco dalej w kręgu zaaferowanych mężczyzn wiła się i prężyła pulchna tancerka przy — odziana w skąpy, zdobiony cekinami strój i muślinową woalkę.Przygrywał jej na flecie Bardolph.Kobieta, unosząc ramiona ciężkie od bransolet, płynnie kołysała biodrami, a wreszcie z wdziękiem przegiąwszy się ku tyłowi, jęła zębami zbierać rzucane jej monety.Conan przystanął na chwilę, by przyjrzeć się popisom.W końcu odwrócił się i podążył za Sathilda ku mniejszemu ognisku, rozpalonemu za wozami.Wyminąwszy odpoczywających cyrkowców, dziewczyna pochyliła się nad kociołkiem i napełniła dwie drewniane misy, dla siebie i Conana.Obserwowany przez pozostałych, a najzjadliwiej przez Roganthusa, który do tej pory zdążył już wysączyć dość wina, by popaść w stan półsennego odrętwienia, Cymmerianin przysiadł obok swej nowej znajomej i zabrał się do jedzenia.Pragnął rozpocząć rozmowę, czuł bowiem, że teraz Sathilda jest gotowa otwarcie opowiedzieć mu o swoim życiu z cyrkową trupą.Oparzywszy wargi gorącym gulaszem, czekał jednak cierpliwie.Tymczasem kobieta napełniała drewniane kubki z zaopatrzonej w kurek beczułki.Trunek okazał się tak mocny, że od razu uderzył mu do głowy.Conan niemal się zachwiał, gdy w parę chwil potem podnosił się z ziemi.Sathilda poprowadziła go na tyły obozu, w głęboki cień cyrkowych wozów.Na trawie rozłożone było tam wąskie posłanie.Cymmerianin ujrzał, jak dziewczyna przyklęka, wygładzając je i poprawiając.Gdy tak czekał wśród mroku, poczuł znajomy ostry odór, od którego zjeżyły mu się włoski na karku.Usłyszał ciche pobrzękiwanie i gardłowy, głęboki zwierzęcy charkot.Cokolwiek to było, było czarne.Czarne jak noc.W ciemności bestia pozostawała niemal niewidoczna.Sądząc jednak po rozmiarach i szerokości rozstawu lśniących, żółtych ślepi, nie mógł to być zwykły lampart.Conan miał przed sobą ogromną czarną panterę.Sathilda delikatnie objęła Cymmerianina za szyję.Zaskoczyła go tak, że drgnął mimowolnie.— Dzikie bestie się przydają — szepnęła mu do ucha.— Odstraszają inne zwierzęta i wścibskich wieśniaków.Pociągnęła go na posłanie.Jej uścisk był silny, a ciało gorące.Nie zważając na mięśnie znużone niedawną walką i wieczorną żmudną pracą, Conan oddał się miłosnym zmaganiom aż do zupełnego wycieńczenia.Odpoczywając po pierwszym z długich, wyciskających pot pojedynków, zaczął się zastanawiać, czy i teraz zastępował nieszczęsnego Roganthusa.Nie zapytał jednak o to otwarcie.Był zbyt trzeźwy, aby zadać równie niebezpieczne pytanie, i zbyt pijany, by odpowiedź mogła mu uczynić jakąkolwiek różnicę.IIPotomek TytanówJarmark w Sendaj zmienił zaspaną nadrzeczną osadę w tętniące życiem skupisko namiotów, straganów i stoisk, wśród których uwijały się tłumy ludzi.Od bladego świtu poczęli się zjeżdżać wieśniacy na osiołkach i wozach ciągnionych przez woły, zwożąc produkty z bardziej lub mniej odległych farm.Niebawem wiejskie uliczki zaroiły się od shemickich chłopów i pasterzy w baranicach i haftowanych kaftanach.Na skraju targowiska ściągał uwagę widok barwnych namiotów i wozów cyrkowych.— Przybywajcie — wołał Mistrz Luddhew z wysokości ustawionej przy drodze beczki — by ujrzeć najosobliwsze cuda tego świata.Zobaczycie piękną Sathildę i sławną trupę Cesarskich Akrobatów z Kordavy, stolicy pięknej Zingary! Przeżyjecie chwilę emocji w towarzystwie Bardolpha i Jocasty, słynnych jasnowidzów, których prastara magia zrodziła się w grobowcach i świątyniach odległego Turanu, krainy Wschodzącego Słońca! A tu oto stoi przed wami Conan Potężny, znany także jako Najsilniejszy Człowiek w Nemedii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates