[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alka kopniakiem rozciągnął go na deskach pokładu.– Trzeba by rzucić trał, pani, jeśli ten kanał daleko się ciągnie.– Pilnuj kursu.I podejdź pod okno.Masz nóż? – Z tym pytaniem Acalypha zwróciła się do augura.Patere ze smutkiem pokręcił głową.– W takim razie weź swój miecz – poleciła Acalypha Alce.– Umiesz złożyć ofiarę?– Widziałem, jak to się robi, Scyllo Rozkołysana.Poza tym mam nóż za cholewą, będzie lepszy.– Podobnie jak Remora, Alka zebrał się na odwagę i spytał: – Ptaka? Wydawało mi się, że nie lubisz ptaków.– Tak? – Acalypha splunęła do wody.Spleciony z lin odbijacz stuknął o burtę, a potem potarł o skałę.Łódź zatrzymała się o łokieć od naturalnego kamiennego pomostu, na którym postawiono zbiorniki i święte okno.– Zacumuj.– Acalypha dała znak augurowi.– Ty też! Rufę, durniu! On przywiąże dziób.Alka umocował reję i wyskoczył na nabrzeże.Grunt był tak mokry i śliski od glonów, że złodziej z trudem zachował równowagę.W półmroku jaskini nie zauważył stalowej obręczy pod nogami, dopóki się o nią nie potknął.Augur szybciej znalazł swój pierścień cumowniczy.Wyprostował się.– Jestem augurem, Scyllo Okrutna – oznajmił.– Wiele razy składałem ofiary tobie i wszystkim Dziewięciu.Z rozkoszą, Scyllo Okrutna, zrobię to i teraz.Tym nożem…– Ptak zły – zaskrzeczał Oreb.– Bogowie nienawidzą.Zamachał zranionym skrzydłem, jakby próbując, czy daleko go uniesie.Acalypha zeskoczyła na śliski pomost i skinęła palcem na rybaka.– Ty, chodź no tutaj.– Muszę…– Musisz mnie słuchać, bo inaczej każę cię zabić.Alka z ulgą wyciągnął igłowiec; znów wkraczał na znajome terytorium.– Scylla! – Augurowi zaparło dech w piersi.– Pod postacią człowieka? Naprawdę…Acalypha okręciła się na pięcie i stanęła z nim twarzą w twarz.– Co robiłeś na mojej łodzi? Kto cię przysłał?– Zarżnąć źle – zapewnił ją Oreb.Augur nabrał powietrza w płuca.– Jestem protonotariuszem Jego Eminencji.– Przygładził przemoczoną togę.– Je-Jego E-Eminencja kazał mi z-znaleźć pewną m-młodą niewiastę…Alka wycelował w niego igłowiec.– Cie-Ciebie, pani: wysoką, czerwonowłosą i tak dalej.Nie wiedziałem, że to ty, Scyllo Okrutna.– Augur z wysiłkiem przełknął ślinę.– Nie miał ni-nic złego na my-myśli.Je-Jego Eminencja…– Należą ci się gratulacje, patere – rzekła Acalypha łagodnie.Miała przerażającą zdolność przybierania póz, w których zwykły śmiertelnik nie wytrwałby nawet kilku sekund.Teraz też wyrazista twarz i błyszczące oczy zdawały się jedynymi żywymi częściami jej ciała.– Znakomicie się spisałeś.A może udało ci się rozpoznać poprzednią właścicielkę tego ciała? Powiadasz, że opisano ci tę kobietę? – dźgnęła się palcem w pierś.Augur z zapałem pokiwał głową.– Tak właśnie było, Scyllo Okrutna.Ogniste włosy, u-umie władać nożem i…Acalypha przewróciła oczami, tylko białka połyskiwały jej spod powiek.– Wasza Eminencja… Jedwab też tak do niego mówił: „Wasza Eminencja był obecny podczas mojej promocji”.– Chciał, żebym zapewnił cię o naszej wierności – dodał augur szybko.– O wierności Kapituły.Miałem zaoferować radę i wsparcie, i zadeklarować nasze całkowite oddanie.Z informacji, którymi dysponował Jego Eminencja, wynikało, że… że udałaś się, pani, nad jezioro w towarzystwie patere Jedwabia.Jego Eminencja jest przełożonym patere Jedwabia.I on… Ja… My razem zapewniamy cię o naszej bezwzględnej lojalności, Scyllo Okrutna.– Wobec Kypris.Ton głosu Acalyphy sprawił, że pytanie musiało pozostać bez odpowiedzi.Augur wytrzeszczył na nią oczy.– Zły człowiek – oznajmił triumfalnie Oreb.– Zarżnie?– Augura? Nie myślałam o tym, ale…Stary rybak odchrząknął i splunął.– Jeśli naprawdę jesteś Scyllą Parzącą, pani, to chciałbym coś rzec.– Wierzchem dłoni otarł siwiejące wąsy.– Jestem Scyllą.Pospiesz się.Jeżeli szybko nie złożymy ofiary, możemy nie składać jej w ogóle.Mój niewolnik wkrótce tu przybędzie.– Całe życie się do ciebie modliłem i składałem ci ofiary.Ty, pani, i twój tato jesteście jedynymi bogami, którzy interesują nas, rybaków.Nie mówię, żeś mi coś winna.Mam łódź, miałem żonę, odchowałem dzieciaki.Zawsze jakoś szło.Chcę tylko powiedzieć, że jeśli padnie na mnie, pozbędziesz się jednego ze swoich.Tobie i staremu Pahowi ubędzie jeden wierny.Może myślisz, że cię zabrałem, bo ten wielkolud celował do mnie z dziurkacza, ale jakem się tylko dowiedział, ktoś ty, sam bym cię wszędzie zawiózł.– Muszę zespolić się ponownie z Centralnym Procesorem – oznajmiła Acalypha.– Mogły zajść jakieś zmiany.Skończyłeś?– Prawie.Ten duży robi, co mu każesz.Ja też bym tak się zachowywał na jego miejscu.Tylko że on należy do Hieraxa, pani.Alka drgnął nerwowo.– Nie jest ani twój, ani twojego ojca, pani – ciągnął rybak.– Może sam tego nie wie, ale tak jest.To widać po ptaku, po igłowcu, po tym wielkim mieczu i po nożu, który ma w bucie.Sama to wiesz, pani, lepiej ode mnie.A jak chodzi o tego augura, co ma mnie zaszlachtować, to wyłowiłem go ubiegłej nocy z jeziora.Za dnia widziałem, jak innego wyłowili.Mówią…– Opisz go.– Pewnie siedziałaś w kajucie, pani.Jak go wyciągnęli, tom widział, że spojrzał w twoją stronę.Chyba patrzył na ptaka.Młody był, wysoki jak ten tutaj.Żółte włosy…– Jedwab! – wykrzyknął Alka.– Powiadasz, że wyciągnęli go z wody?Rybak pokiwał głową.– Do łodzi Morlesza.Ja Morlesza znam trzydzieści lat.– Kto wie, czy nie masz racji – powiedziała Acalypha.– Możesz być zbyt cenny, żeby cię ofiarować, a jeden stary człowiek i tak niewiele znaczy.Podeszła do okna.– Uważajcie wszyscy trzej, co teraz powiem.Za chwilę porzucę ciało tej kurwy.Moja boska istota przeniknie z niej w głąb świętego okna, które kazałam tu zainstalować, i zjednoczy się z moją jaźnią w Centralnym Procesorze.Rozumiecie mnie? Wszyscy?Alka bez słowa skinął głową; augur pochylił się i uklęknął.– Kypris, śmiertelna nieprzyjaciółka mojej matki, mnie samej, moich sióstr i braci, całej naszej rodziny… otóż Kypris powoduje wzburzenie w Vironie.Wygląda na to, że przeciągnęła już na swoją stronę tego głupka… Jak ty się właściwie nazywasz?– Kowadełko, Scyllo Okrutna.Pa-patere Kowadełko.– Głupka, którego ten idiota nazywa Jego Eminencją.Bez wątpienia zamierza omotać mojego przewodniczącego Kapituły i moją Ayuntamiento.Wasza czwórka ma jej w tym przeszkodzić.Czwórka, bo zaliczam tę kurwę do waszej grupy.Użyjcie gróźb, siły i mocy mojego imienia; zabijcie, kogo trzeba – nic wam za to nie grozi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates