[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Po czym dodał z kpiną: – Chociaż gdy popatrzę na to – wykonał ruch głowy w kierunku dzieci – to wydaje mi się, że twoje sztuczki nie są zbyt skuteczne!Młoda niewiasta oblała się rumieńcem, opuszczając powoli wyciągniętą ku niemu lewą rękę.Askaryk pochylił się, chwytając ją za prawą rękę.– Żeby wszystko było jasne: od tej chwili koniec ze znachorstwem! Zrozumiałaś?Aqmat przytaknęła i chciała odejść, ale mężczyzna nie puszczał jej nadgarstka.– Zaczekaj chwilę.Nie wierzę ci.I wiesz co o tym myślę?Kobieta spojrzała na niego pytająco.– Myślę, że dosypałaś proszku do mojego pucharu, nie do twojego.I nie żadne tam babskie ziele, tylko coś innego.Może truciznę?– Nie, panie, nie – Aqmat zadrżała – Było dokładnie tak, jak powiedziałam.– I mamy w to uwierzyć? – lekko chwiejący się na nogach Askaryk spojrzał po swoich kompanach.Mężczyźni zawyli z uciechy, a Berus zawołał:– Zamieńcie się pucharami, niech ta flądra sama wypije to, czego nawarzyła!– To całkiem niezły pomysł.Co ty na to, moja droga?Aqmat próbowała uwolnić prawą rękę z trzymaną w niej szklanicą.– Proszę, panie, wierzcie mi, niczego nie dodałam do waszego wina.Nie powinniście pić mojego napoju, bo zioła przeciw brzemienności szkodzą mężczyznom!– Naprawdę? – czknął Askaryk.– A więc troszczysz się o moje samopoczucie? – jego dłoń zgniotła jej nadgarstek, aż jęknęła.– Łaski, panie, puśćcie mnie!– Tylko pod jednym warunkiem! – wysyczał Germanin, rozluźniając uchwyt.– Wypijesz teraz to, co przygotowałaś dla mnie!Trzymał ręce za plecami, przyglądając się kobiecie, która powoli przystawiła do ust trzymane w lewej ręce naczynie i po krótkim wahaniu wypiła jego zawartość głębokimi łykami.– Ooo! – westchnęła, oblizując wargi, i prawą ręką podała Askarykowi kielich.– Spróbujcie przynajmniej, czy też się nie odważycie?Spojrzenia siedzących przy ogniu mężczyzn skupiły się na wysokim blondynie w skórzanych spodniach, któremu miecz ze złotą rękojeścią bujał się przy pasie, i na kobiecie w brudnej wełnianej sukni wyzywającym gestem unoszącej naczynie z winem.Nie było słychać niczego oprócz trzasku palącego się drewna i pierwszego świergotu ptaków zwiastującego nadejście bliskiego już poranka.– No cóż, wobec tego… – Aqmat uśmiechnęła się, opuściła rękę i już miała odejść, gdy dłoń Franka wystrzeliła do przodu, chwytając szklanicę.Wzniósł toast ku swoim kompanom, wypił jednym haustem zawartość, a potem rzucił puchar w głąb lasu, gdzie z brzękiem roztrzaskał się na jednym z drzew.Aqmat spuściła głowę, aby nikt nie mógł dostrzec wyrazu jej twarzy.Teraz musiała szybko działać, gdyż nie wiedziała, ile zostało jej czasu.– Czy mogę zająć się więźniami i podać im coś do picia? – zapytała z udawaną pokorą.– Możesz, ale nie mężowi – odparł Askariusz.– Z nim rozmawiałaś już wcześniej i to aż za długo – odwrócił się, gdy głos zabrał milczący dotąd chudy i wysoki Germanin o haczykowatym nosie i łysej głowie.– Skoro tak długo plątała się pomiędzy nimi, to powinniśmy skontrolować, czy więzy jeszcze trzymają.– W porządku, zajmij się tym – odparł na to długowłosy.Chudzielec podszedł do spętanych, sprawdził ich ręce i nogi, po czym kiwając z zadowoleniem głową, wrócił do pozostałych.Tymczasem Aqmat rozejrzała się wokoło:– Ezuwiusz! – widzieliście go?Berus zawołał kpiąco:– Teraz jeszcze mamy się opiekować dziećmi.Ta flądra rozzuchwala się coraz bardziej.Aqmat musiała się mocno pilnować, żeby nie stracić panowania nad sobą, ale Berus jeszcze nie skończył.– Kto wie, może ma przy sobie jakąś broń? Sprawdził ją ktoś dokładnie? Mam sam zobaczyć? – chwiejąc się na nogach, wstał i z lubieżnym grymasem na twarzy podszedł do kobiety.– Nie, tym zajmę się ja – uprzedził go Askaryk.Podniósł się, skinął na chudzielca, który popchnął rozzłoszczonego Berusa na swoje miejsce, i zwrócił się do Aqmat.Jego dłonie przesunęły się delikatnie, prawie z pieszczotą po krągłościach młodej kobiety stojącej bez tchu i próbującej nie dać niczego po sobie poznać.Obszukujące ją dłonie były silne, wypielęgnowane i doświadczone, więc przez jedną straszną chwilę walczyła z pokusą, aby delektować się ich dotykiem.Zaraz potem blondyn odsunął się od niej, stwierdzając:– Wszystko w porządku, nie ma przy sobie sztyletu.– I czar prysnął.Aqmat zamknęła oczy, odetchnęła głęboko i nagle opadło ją niezmierne znużenie.Ale jeszcze nie mogła sobie pozwolić na chwilę słabości.Jeszcze nie, bo w przeciwnym wypadku przepadłoby wszystko.Rozejrzała się wokoło.Nocne niebo nie było już tak ciemne.Z ulgą dostrzegła małego Ezuwiusza stojącego w milczeniu kilka kroków dalej i trzymającego coś jasnego w ręce.Kulejąc, podeszła do ognia, wzięła dzbanek z wodą i już miała skierować się ku więźniom, gdy nagle jeden z mężczyzn, który przed chwilą śmiejąc się, pokazywał ku dzieciom, zawołał głośno:– Ty tam, brzdącu, chodź no tu.Co tam masz?Chłopiec z lękiem spojrzał na Aqmat, która kurczowo zacisnęła ręce na glinianym naczyniu.Wiedziała, co to było.Mały składany nóż z wyrzeźbioną w kości małpką jako rękojeścią, który Flawiusz odziedziczył po Ulixesie.Nosił go zawsze przy sobie w sekretnej kieszonce w lewym bucie i stamtąd wyjął go Ezuwiusz.Zrobił to ukradkiem na jej polecenie, gdyż miała nadzieję, że może będzie mogła przeciąć nim więzy.Gdyby odkryto nóż, wszystko byłoby stracone…– No idź, pokaż mu, co masz! – uśmiechnęła się, wkładając w to całą siłę woli.Chłopiec podszedł i podniósł dłoń, tak że ukazała się mała małpka.Germanin skinął, aby malec się zbliżył, i spytał zdumiony:– Co to takiego?– Małpa! – wyjaśnił malec.– Jeszcze nigdy nie widziałem małpy.Nie pokażesz mi jej?– To moja zabawka!– Chcę tylko obejrzeć, zaraz oddam ci ją z powrotem! – odparł mężczyzna, po którym widać było, że za chwilę straci cierpliwość.– To moje, to moje! – zawołał Ezuwiusz, odskakując kilka kroków w tył.– Goń mnie!Wojownik posłał za nim germańskie przekleństwo i zasiadł znowu ze swoimi kompanami.Aqmat przywołała do siebie Ezuwiusza, szepnęła: – Dobrze się spisałeś, po czym oddaliła się w stronę uwięzionych.Najpierw dała pić woźnicy, a następnie uklękła przy Primusie.Przytrzymując mu dzbanek przy ustach, instruowała go:– Najpierw przetnę twoje więzy na rękach, a potem Olusa.Nóż rzucę na trawę pomiędzy was.Na mój znak sami musicie uwolnić sobie nogi, rozwiązać Flawiusza i zaatakować Germanów.Mają już nieźle w czubie.Zrozumiałeś?Primus przytaknął.– Będziecie mogli się poruszać? Czy pęta nie były zbyt ciasne? – zapytała jeszcze.– Poradzimy sobie – uspokoił ją teść.Aqmat zwróciła się do Ezuwiusza.– Daj mi teraz małpkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates