[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech będzie hamburger z frytkami i shake waniliowy.Zwykły czy duży? zapytał zmęczonym głosem kasjer.Zwykły odparła Becky.–A dla pana? – spytał kasjer.–Do licha, zobaczmy, co tu macie – zastanowił się Kim i spojrzał na menu.Zupę "przysmak dnia" i sałatkę.Aha, i jeszcze mrożoną herbatę.Razem siedem dziewięćdziesiąt oznajmił kasjer.Ki m zapłacił, a kasjer podał mu paragon.Numerek dwudziesty siódmy.Kim i Becky odwrócili się i wyszli z tej części restauracji, w której dokonywano zamówień.Sporo się nachodzili, zanim znaleźli parę wolnych miejsc przy jednym ze stolików obok okna.Becky się tam wcisnęła, ale Kim nie.Wręczył jej paragon i powiedział, że musi iść do toalety.Becky półprzytomnie skinęła głową.Pochłaniała wzrokiem jednego z przystojnych chłopców z jej szkoły, który siedział przy sąsiednim stoliku.Przechodząc przez restaurację, Kim miał wrażenie, że uczestniczy w biegu z przeszkodami.Wreszcie dotarł do holu przed toaletami.Znajdowały się tam dwa aparaty telefoniczne, ale na obu wisiały nastolatki.Przed każdym z nich stała kolejka.Kim sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął telefon komórkowy.Wystukał numer, oparł się o ścianę i przyłożył telefon do ucha.–To ja, Ginger – odezwał się.Gdzie ty, do diabła, jesteś? zapytała rozżalona Ginger.Zapomniałeś, że mieliśmy rezerwację w Chez Jean na siódmą trzydzieści?Nie pójdziemy tam powiedział Kim.Musiałem zmienić plany.Jestem z Becky w Onion Ring przy autostradzie Prairie.Ginger nie odpowiadała.Halo? Jesteś tam jeszcze?–Tak, jeszcze tu jestem – odparła Ginger.Czy słyszałaś, co powiedziałem?–Oc zywiście, że słyszałam.Nic nie jadłam i ciągle czekałam.Nie zadzwoniłeś, a poza tym obiecałeś mi, że dziś wieczorem zjemy w Chez Jean.Posłuchaj warknął Kim.Proszę, chociaż ty nie sprawiaj mi kłopotu.Nie mogę wszystkich zadowolić.Za późno przyjechałem po Becky i umierała z głodu.Miło z twojej strony.Ty i twoja córka jecie razem dobrą kolację rzuciła Ginger.–Nie denerwuj mnie, Ginger!A jak sądzisz, jak ja się teraz czuję? Przez cały rok twoja żona była wygodną wymówką.Jak przypuszc zam, teraz stanie się nią córka.Dość, Ginger przerwał jej Kim.Nie zamierzam się kłócić.Becky i ja zjemy tutaj, a potem przyjedziemy po ciebie.Może jeszcze tu będę, a może nie odpowiedziała Ginger.Jestem już zmęczona traktowaniem mnie jak piąte koło u wozu.–Wspaniale – odparł Kim.–Sama zdecyduj.Kim przerwał połączenie i schował telefon do kieszeni.Zacisnął zęby i zaklął cicho.Wieczór nie przebiegał tak, jak to sobie zaplanował.Kim mimowolnie przyglądał się twarzy dziewczyny czekającej w kolejce do aparatu telefonicznego.Szminka, której używała, miała tak ciemny, czerwony kolor, że wydawała się aż brązowa.Nadawała dziewczynie wygląd kogoś, kto zmarł, wchodząc na północną ścianę Mount Everestu.Dziewczyna spostrzegła, że Kim się jej przygląda.Na chwilę przestała żuć jak krowa i pokazała mu język.Kim odepchnął się od ściany i wszedł do męskiej toalety, żeby opryskać wodą twarz i umyć ręce.***Liczba gości w sali restauracyjnej odpowiadała natężeniu ruchu w kuchni i przy ka sach Onion Ring.Panował tu kontrolowany rozgardiasz.Kierownik nazwiskiem Roger Polo, który regularnie pracował na dwie zmiany w piątki i soboty – dwa najbardziej pracowite dni w Onion Ring – był nerwowym mężczyzną około czterdziestki, zmuszającym do wysiłku zarówno siebie, jak i personel.Kiedy w restauracji panował tak wielki ruch, Roger pracował w dziale obsługi.To on zamawiał hamburgery i frytki u szefa kuchni Paula albo zupę i sałatki u Julii, która pracowała w barze sałatkowym; zamówienia na napoje wędrowały do Claudii.Uzupełnianiem braków i czyszczeniem podłóg zajmował się sprzątacz, Skip.Numer dwadzieścia siedem! szczeknął Roger.Dajcie zupę i sałatkę.Zupa i sałatka powtórzyła jak echo Julia.Mrożona herbata i shake waniliowy! krzyknął Roger.Robi się powiedziała Claudia.Zwykły burger i średnie frytki zamawiał Roger.–Tak jest – powiedział Paul.Paul był znacznie starszy od Rogera.Skóra na jego twarzy była poznaczona głębokimi zmarszczkami bardziej przypominał farmera niż kucharza.Przez dwadzieścia lat pracował jako szef kuchni na platformie wiertniczej w Zatoce Perskiej.Na prawym przedramieniu miał tatuaż tryskającego szybu naftowego ze słowem: "Eureka!" Paul stał przy grillu wbudowanym w środkowy blok za rzędem kas.Bez przerwy miał na kuchence gotowe kotleciki – każdy przypadał na jedno zamówienie.Smażąc je, obchodził kuchenkę, tak aby każdy hamburger przypiekał się tak samo długo.W odpowiedzi na falę spływających zamówień Paul odwrócił się i otworzył lodówkę stojącą tuż za nim.–Skip! – wrzasnął, spostrzegłszy, że lodówka jest pusta.Przynieś mi pudełko kotletów z chłodni.Idę! zawołał Skip i odłożył mop.Chłodnia znajdowała się na samym końcu kuchni, zaraz za lodówką i naprzeciw magazynu.Choć S kip pracował w Onion Ring dopiero od tygodnia, zdążył się zorientować, że znaczna część jego pracy polega na noszeniu różnych artykułów z zaplecza do kuchni.Otworzył ciężkie drzwi chłodni i wszedł do środka.Drzwi były zawieszone na ciężkich sprężynach i zamknęły się za nim.Wnętrze pomieszczenia miało dziesięć na dwadzieścia stóp i oświetlała je jedna goła żarówka w drucianej siateczce.Ściany obito jakimś materiałem przypominającym folię aluminiową.Podłoga była z desek.Niemal całą przestrzeń, z wyjątkiem środka, zajmowały kartonowe pudła.Na lewo znajdowały się wielkie kartony z mrożonymi hamburgerami.Na prawo stały pudełka z zamrożonymi frytkami, filetami rybnymi i kawałkami kurczaków.W chłodni panowała temperatura poniżej zera i Skip zaczął wymachiwać rękami.Z ust unosiły się mroźne kłęby pary.Marząc o powrocie do ciepłej kuchni, zeskrobał szron z naklejki pierwszego kartonu na lewo, aby się upewnić, że zawiera mielone mięso.Na naklejce był napis: Mercer meats, kotleciki hamburgerowe z chudego mięsa, waga: 0,1 funta, partia 6, seria 9 14, data produkcji: 12 stycznia, spożyć przed: 12 kwietnia.Skip rozdarł karton i wyciągnął z niego jedno z pudełek zawierające sto osiemdziesiąt hamburgerów.Zaniósł je do lodówki za Paulem i włożył do środka.Możesz się brać do roboty powiedział.Paul się nie odezwał.Był zbyt zajęty przygotowywaniem hamburgerów, a w pamięci musiał notować zmieniającą się wciąż liczbę zamówień, które zgłaszał mu Roger.Wreszcie jednak obrócił się do lodówki, otworzył pudełko z mrożonymi kotlecikami i wyjął ich tyle, ile potrzebował.Już miał zamknąć drzwi lodówki, kiedy jego spojrzenie spoczęło na naklejce pudełka.–Skip! – ryknął natychmiast.Przynieś no tutaj swoje dupsko!Co się stało? zapytał Skip.Nie wyszedł jeszcze z kuchni, pochylił się tylko, żeby zmienić worek na śmieci pod centralnym grillem.Do cholery, przyniosłeś złe hamburgery! rzucił Paul.Te przyszły dopiero dzisiaj.A co za różnica? zapytał Skip.–Ogromna – odparł Paul.–Zaraz ci poka żę.Roger! zawołał.Ile hamburgerów potrzebujesz po numerze dwadzieścia sześć?Roger sprawdził swoje paragony.Jednego na dwadzieścia siedem, cztery na dwadzieścia osiem i trzy na dwadzieścia dziewięć.W sumie osiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates