[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I to wszystko?- I to wszystko, panie Garrett.Czy nie uważa pan, że sto marek jest odpowiedniąrekompensatą za wypożyczenie sobie pańskiej reputacji?Właściwie nie miałem nic przeciwko temu, ale udałem, że nie słyszę.- A co z okupem?- Z reguły chcą, żebym to za nich załatwił.- Wydaje mi się, że sarna sobie poradzę.Przecież chodzi głównie o to, żeby stosowaćsię do instrukcji, prawda?- Właśnie.Podczas płacenia okupu są najbardziej nerwowi.Wtedy trzeba zachowaćnajwiększą ostrożność, i to zarówno dla pani własnego bezpieczeństwa, jak i dlabezpieczeństwa chłopca.Senior prychał, parskał i przestępował z nogi na nogę, usiłując się wtrącić.WillaDount mitygowała go od czasu do czasu spojrzeniem lodowatych oczu.Ciekawe, co Strażniczka zostawiła jej w charakterze cugli i bata, bo jedno było pewne- stary Karl był doskonale ujeżdżony.Karl senior był jeszcze dość przystojnym mężczyzną, choć już dobrze po czterdziestce- jeśli po cichu nie przekroczył pięćdziesiątki.Czas obdarzył go kilku zmarszczkami, aleoszczędził mu dodatkowych funtów ciała.Włosy miał na miejscu, kręcone i lśniąco czarne.Poza tym był jak na mój gust nieco za niski, ale to nie odbierało mu klasy.Wyglądał nasybarytę, a plotka głosiła, że najlepiej pracował nocą.Wiek chyba go nie spowolnił.W wyniku sprawnej współpracy wyglądu, obrotnegojęzyka, kotylionowego tytułu, magicznych brwi i pełnych uczucia, wielkich niebieskich oczuna jego kolanach lądowały smakowite kąski w takim gatunku, o jaki my, zwykli śmiertelnicy,musimy zabiegać i walczyć w pocie czoła, a i tak później zwykle wolno nam tylko sobiepopatrzyć.Na pewno jednak był do niczego w każdej trudniejszej sytuacji.Tańcował i skręcał sięjak zdesperowany dzieciak, oczekujący na swoją kolejkę w ubikacji.Gdyby Domina Dountmu na to pozwoliła, już dawno dałby się ponieść panice.Był członkiem rodu królewskiego,tej stanowczej i zdecydowanej rodziny, która uszczęśliwiła ludność karentyńską wojną zVenageti.Karl Junior, bękart czy nie, był jabłkiem, które niedaleko spadło od jabłoni.Zarówno zwyglądu, jak i z charakteru, był żywym odbiciem Karla Seniora, a do potencjalnegozagrożenia dla wszelkiej cnoty niewieściej dodawał jeszcze hojną porcję arogancji,wynikającej z faktu, że jest synalkiem Strażniczki, jej skarbem i jedynakiem, a co za tymidzie, nigdy nie będzie musiał odpowiadać za swoje złe uczynki.Seniorowi nie spodobała się moja obecność.Może mnie nie polubił.Jeśli tak było, to zwzajemnością.Orzę tyłkiem od najwcześniejszego dzieciństwa i nie cierpię trutni wszelkiegogatunku, a zwłaszcza tych z Góry.Ich chroniczny brak zajęcia sprawił, że całe pokoleniemusiało przenieść się na wschód, aby walczyć w Kantardzie o kopalnie srebra.Może Glory Mooncalled, kiedy już załatwi wojennych lordów Venageti, zajmie sięswoimi karentyńskimi pracodawcami.To by wcale nie zaszkodziło.- Jeśli to już wszystko, co ma mi pani do powiedzenia, to ja już sobie pójdę -oznajmiłem.- Życzę szczęścia przy odzyskaniu chłopca.Z wyrazu jej twarzy odczytałem, że powątpiewa w moją szczerość.- Trafi pan na zewnątrz?- Nauczyłem się tropić, kiedy byłem w Marines.- A zatem życzę miłego dnia, panie Garrett.Zaledwie przymknąłem drzwi, Karl Senior eksplodował.To były naprawdę dobredrzwi.Nie mogłem odcyfrować jego wrzasków nawet wtedy, gdy przyłożyłem do nich ucho.W każdym razie świetnie się bawił, wyładowując swoją panikę i frustrację.VAmiranda dogoniła mnie tuż przed bramą.Zaczerpnąłem tchu i nieco przygryzłemsobie język, żeby zachować pozory dobrego wychowania.Przebrała się już z tych frymuśnychszatek, w których przyszła po mnie, a teraz, w codziennym stroju, wyglądała jak wcieleniemoich najbardziej wyuzdanych marzeń nocnych.Była śliczna, ale i zatroskana.Powiedziałem sobie, że nie ma czasu na żadną z moichzwyczajowych procedur.Morley Dotes, mój wspólnik od czasu do czasu, powiada, że jestem pies na uciśnionedziewice.Opowiada zresztą o mnie mnóstwo różnych rzeczy, większość z nich jest zresztąniemiła i złośliwa, ale co do dziewic, ma absolutna rację.Zaledwie ładna pannica zacznietoczyć łzy, a już Garrett zmienia się w rycerza gotowego do rozprawy ze smokiem.- Co powiedziała, panie Garrett? Co kazała panu zrobić?- Powiedziała mnóstwo i o niczym.I dokładnie tego ode mnie chciała, to znaczyniczego.- Nie rozumiem.- Czy mi się wydawało, czy wyglądała na rozczarowaną? Trudnopowiedzieć.- Ja też nie jestem pewien, że rozumiem.Chciała chyba, aby porywacze zobaczyli, żesię tu kręcę.Żeby Junior w cieniu mojej reputacji miał większe szansę.- Aha.Może ma rację.- Chyba odetchnęła z ulgą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates