[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ochroniarz z OKD, znaczy z Ochrony Korpusu Dyplomatycznego, Charlie Winston.Znałem Charliego.Zostawił żonę i czwórkę dorosłych dzieci.Ryan nie mógł powstrzymać się od uwagi, że Rolls powinien mieć szyby ze szkła kuloodpornego.Wilson chrząknął.- I miał.Właściwie ze sztucznego tworzywa, specjalnego poli-węglanu.Niestety nikt nie zadał sobie fatygi, żeby przeczytać, co było napisane na opakowaniu.Gwarancję wystawiono tylko na cztery lata.Okazuje się, że światło słoneczne w jakiś sposób niszczy strukturę tego tworzywa.Tak więc przednia szyba niewiele różniła się od zrobionej ze zwykłego szkła.Nasz przyjaciel McCrory władował w nią trzydzieści pocisków karabinowych.Kierowca zginął, a szyba po prostu się rozleciała.Wewnętrzna przegroda, nie narażona na działanie słońca, dzięki Bogu, zachowała swoje właściwości.Charlie zdążył jeszcze uruchomić podnoszący ją mechanizm.W pierwszej fazie zamachu to właśnie ocaliło życie pasażerom, chociaż Charliemu nic już nie mogło pomóc.Miał dość czasu, żeby wyciągnąć pistolet, ale później był bez szans, nawet nie strzelił.Raz jeszcze Ryan przypomniał sobie tamtą scenę.Przód Rollsa był zachlapany krwią i nie tylko krwią.Głowa kierowcy została strzaskana wybuchem, a jego mózg rozprysnął się po szybie oddzielającej go od przedziału dla pasażerów.Jack wzdrygnął się na to wspomnienie.Ochroniarz prawdopodobnie pochylił się, żeby wcisnąć guzik.Nie myślał o własnym bezpieczeństwie.Ano, za to im w końcu płacą.Co za koszmarny sposób zarabiania na życie!- Wkroczył pan niemal w ostatnim momencie.Wie pan, że obaj mieli granaty?- Tak, zauważyłem.- Ryan wysączył z filiżanki resztkę herbaty.- Za cholerę nie wiem, o czym wtedy myślałem.- Wcale nie myślałeś, Jack.I w tym cały problem, pomyślał.- Dobrze się pan czuje? - zatroskała się siostra Kittywake, widząc, że pacjent dziwnie pobladł.- Chyba tak - mruknął Ryan, ciągle jednak nie mogąc przyjść do siebie.- Po tak idiotycznym numerze, muszę się czuć dobrze.Właściwie powinienem być trupem.- No, w każdym razie tu nic panu nie grozi.- Poklepała go po ręku.- Proszę zadzwonić, jeśli będzie pan czegoś potrzebował.- Obdarzyła go jeszcze jednym promiennym uśmiechem i wyszła.Ryan nadal nie mógł się uspokoić.- Ten trzeci uciekł? Wilson skinął głową.- Kilka przecznic dalej, koło stacji metra, znaleźliśmy samochód.Kradziony, oczywiście.Facet wymknął się bez trudu.Wsiadł do metra, potem pewnie pojechał na Heathrow i złapał samolot na kontynent.Na przykład do Brukseli, stamtąd do Ulsteru albo do Republiki i dalej samochodem.To zresztą tylko jedna z możliwych tras.Jest ich więcej i nie da się wszystkich obstawić.Wczoraj wieczorem ten typ najprawdopodobniej pił piwo w swoim ulubionym pubie, oglądając w telewizji doniesienia z Londynu.Przyjrzał mu się pan?- Nie, widziałem tylko z grubsza jego sylwetkę.Nie spojrzałem nawet na numer rejestracyjny.Co za osioł ze mnie.Zresztą zaraz nadbiegł ten żołnierz w czerwonym wdzianku.- Ryan znów się wzdrygnął.- Jezu, myślałem że już po mnie, że jak nic nadzieje mnie na ten swój nóż rzeźnicki.Wilson roześmiał się.- Żeby pan wiedział, że miał pan szczęście.Wartę pałacową wystawia walijski pułk gwardii.- I co?- To w pewnym sensie pułk Jego Wysokości Księcia Walii.Jest jego honorowym dowódcą.Co miał sobie pomyśleć ten żołnierz, widząc pana z pistoletem w miejscu zamachu.- Wilson zgasił papierosa.- I znowu miał pan szczęście, że nadbiegły pańska żona i córka.Żołnierz postanowił chwilę poczekać i przez ten czas sytuacja nieco się wyjaśniła.Potem zjawił się ktoś od nas i uspokoił chłopaka.Zresztą, naszych zwaliła się tam wkrótce prawie setka.Niech pan spróbuje to sobie wyobrazić.Przyjeżdżamy, a tam trzy trupy, dwójka rannych, książę i księżna, jak sądziliśmy, zastrzeleni.Nawiasem mówiąc, zanim przybyła karetka, pańska żona zbadała ich i stwierdziła, że są cali i zdrowi.Do tego jeszcze to dziecko, mrowie świadków, każdy z inną wersją tego, co się stało i jakiś cholerny Jankes, żeby było weselej, irlandzkiego pochodzenia, którego żona wrzeszczy wniebogłosy, że mężuś jest cacy.- Wilson zachichotał.- Kompletny bajzel! Oczywiście najważniejszą sprawą było zapewnienie bezpieczeństwa parze książęcej.Policja i gwardziści odwieźli ich do pałacu, prawdopodobnie tylko czekając, żeby ktoś wszedł im w drogę.Słyszałem, że byli bardzo paskudnie nastawieni, chyba bardziej wściekli niż po niedawnym zamachu w Hyde Parku.Chyba można to zrozumieć.Tak czy inaczej, pańska żona nie zgodziła się odstąpić pana na krok, dopóki nie znaleźliście się w szpitalu.Z tego co wiem, ma kobieta charakter.- Cathy jest lekarzem, chirurgiem - wyjaśnił Ryan.- W sprawach zawodowych ma zwyczaj stawiać na swoim.Lekarze już tacy są.- Kiedy wreszcie poczuła się spokojna o pański los, odwieźliśmy ją do Scotland Yardu.Przez ten czas trwała kołomyja z ustaleniem pańskiej tożsamości.Skontaktowano się z attache prawnym waszej ambasady i on sprawdzał pana przez FBI i dodatkowo przez departament kadr Korpusu Piechoty Morskiej.Ryan podkradł papierosa z paczki Wilsona.Policjant pstryknął zapalniczką i podał mu ogień.Jack zakrztusił się dymem, ale miał ochotę na papierosa.Wiedział, że Cathy urwałaby mu za to głowę, ale parę dymków od czasu do czasu.- Niech pan nie myśli, że poważnie traktowaliśmy możliwość pańskiego udziału w zamachu.Tylko wariat zabierałby na taką robotę żonę i dziecko.Niemniej trzeba być ostrożnym.Ryan pokiwał zgodnie głową.Wypalony papieros sprawił, że czuł się trochę oszołomiony.Skąd wiedzieli, żeby sprawdzać w Korpusie.ach tak! Moja legitymacja Związku Żołnierzy Piechoty Morskiej.- Tak czy inaczej, wszystko zostało wyjaśnione.Wasz rząd przesyła nam niezbędne informacje.a raczej pewnie już przesłał.- Wilson spojrzał na zegarek.- Co z moją rodziną?Wilson uśmiechnął się odrobinę zagadkowo.- Znajdują się pod bardzo dobrą opieką, panie Ryan.Ma pan na to moje słowo.- Jack.Na imię mi Jack.- Przyjaciele mówią do mnie Tony.- W końcu podali sobie dłonie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates