[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałem, jak to działa, bo podobne narzędzie stosowaliśmy przeciw załogom czołgów na Skraju Nieba.- W takim razie jeśli kraber zadziałał, w środku nie powinno być ciała – zauważył Clavain – Pan ją zabił.- Słusznie, panie Clavain, nie powinno być.Widziałem przedtem, co się dzieje, gdy taka broń jak kraber zadziała.- Ale pan ją zabił.- Coś jej zrobiłem, ale nie jestem pewien co.Ponieważ musieliśmy również załatwić sojuszników Mademoiselle, do palankinu zajrzałem dopiero po paru godzinach.Spodziewałem się, że zobaczę po drugiej stronie szybki ściekającą posokę, ale ciało kobiety było niemal nietknięte.Wyraźnie odniosła obrażenia, które normalnie powinny być śmiertelne, jednak w ciągu następnych kilku godzin rany zabliźniły się.To samo z ubraniem - dziury samoistnie zniknęły.Od tamtej pory kobieta się nie zmienia.Ponad trzydzieści lat.- To niemożliwe.- Czy zauważył pan, że jej ciało widać jakby przez falującą wodę? To nie jest złudzenie optyczne.Tam coś jest wraz z nią.Zastanawiam się, w jakim stopniu to, co widzimy, było kiedykolwiek człowiekiem.- Czyżby była obcym?- Jest w niej coś z obcego.Nie pokuszę się o szersze spekulacje.H wyprowadził Clavaina z pokoju.Gdy Clavain rzucił ostatnie spojrzenie na palankin, przeszły go ciarki.H trzymał tutaj to pudełko, bo nic innego nie mógł z nim zrobić.Ciała nie można było zniszczyć.Nie mogło się dostać w niepowołane ręce - to było niebezpieczne.Mademoiselle miała więc grobowiec w miejscu, gdzie kiedyś mieszkała.- Muszę spytać.dlaczego ją pan zabił?H zamknął drzwi pokoju.Obaj odetchnęli z ulgą.Clavain wyczuwał, że H niezbyt lubi odwiedziny u Mademoiselle.- Z prostego powodu: miała coś, co ja chciałem posiadać.- Co takiego?- Nie jestem zupełnie pewien.Ale chyba tego samego chciała Skade.DWADZIEŚCIA DWAXavier reperował właśnie kadłub “Burzyka", gdy złożyło mu wizytę dwóch dziwnych osobników.Sprawdził, czy na pewno na kilka minut może zostawić małpy przy pracy bez nadzoru.Zastanawiał się, kogo tym razem wkurzyła Antoinette.Posiadała umiejętność wkurzania, kogo nie trzeba, podobnie jak jej ojciec - dzięki temu utrzymywał się w interesie.- Pan Gregor Consodine? - zapytał jeden z mężczyzn, wstając z krzesła.- To nie ja.- Przepraszam.Myślałem, że to.- Jest nieobecny.Wyjechał na kilka dni na Vancouver.Ja go tylko zastępuję.Jestem Xavier Liu.- Uśmiechnął się uprzejmie.- Czym mógłbym służyć?Szukamy Antoinette Bax - oznajmił mężczyzna.Tak?- To pilna sprawa.Rozumiem, że jej statek cumuje u pana w warsztacie.Xavierowi stanęły włoski na karku.- A pan jest.?- Nazywam się Clock.Twarz pana Clocka była studium anatomii: pod skórą wyraźnie rysowały się wszystkie kości.Mężczyzna wyglądał tak, jakby za chwilę miał umrzeć, a mimo to poruszał się z lekkością baletmistrza.Xaviera bardziej niepokoił jego towarzysz.Pierwszy gość był wysoki i chudy jak uosobienie grabarza z opowiadań dla dzieci, drugi - niski i krępy, o budowie zawodowego zapaśnika.Opuściwszy głowę, wertował leżącą na stoliku broszurę.Między stopami trzymał czarne pudło wielkości skrzynki na narzędzia.Xavier spojrzał na swe dłonie.- To mój kolega, pan Pink.Pan Pink podniósł wzrok.Xavier usiłował zamaskować zaskoczenie.Mężczyzna był świnią, w ogóle nie z linii ludzkiej.Ciemne oczka patrzyły uważnie na Xaviera spod gładkiego, zaokrąglonego czoła.Nos miał mały, zadarty.Xavier widywał ludzi o dziwnych twarzach, ale rzecz nie w tym - pan Pink nigdy nie był człowiekiem.- Cześć - powitał go Pink i wrócił do wertowania broszury.- Nie odpowiedział pan na moje pytanie - rzekł Clock.- Jakie pytanie?- O statek.Należy do Antoinette Bax, prawda?- Kazano mi tylko naprawić kadłub.Nic więcej nie wiem.Clock uśmiechnął się i skinął głową.Podszedł do drzwi i zamknął je.Pan Pink przewrócił stronę broszury i zachichotał.- Panie Liu, to przecież nieprawda.- Nie rozumiem.- Proszę usiąść, panie Liu.- Clock wskazał ręką krzesło.- Proszę ulżyć swoim stopom.Powinniśmy porozmawiać.- Naprawdę muszę wrócić do małp.- Jestem pewien, że nie napsocą podczas pańskiej nieobecności.- Clock znów wskazał krzesło, a świnia uniosła wzrok i utkwiła go w Xavierze.Ten opadł na krzesło i zaczął analizować sytuację.- Wróćmy do panny Bax.Ogólnie dostępne dane o ruchu wskazują, że jej statek cumuje teraz u pana w doku i właśnie jest naprawiany.To znane panu fakty?- Niewykluczone.- Proszę pana, wykrętne odpowiedzi nie mają sensu.Zebraliśmy dane, które jednoznacznie świadczą o pańskiej bliskiej współpracy z panną Bax.Wie pan przecież, że “Burzyk" należy do niej.W istocie doskonale zna pan ten statek, prawda?- Do czego pan zmierza?- Chcielibyśmy zamienić parę słów z panną Bax.O ile to nie kłopot.- Nie mogę panom w tym pomóc.Clock uniósł ledwie widoczną brew.- Nie?- Jeśli chce pan z nią porozmawiać, musi pan ją sam znaleźć.- Dobrze.Miałem nadzieję, że nie dojdzie do tego, ale skoro.- Clock spojrzał na świnię.Pan Pink odłożył broszurę i wstał, podnosząc czarną skrzynkę.Był zwalisty jak goryl.Idąc, balansował i sprawiał wrażenie, że zaraz się przewróci.Przecisnął się obok Xaviera.- Dokąd on idzie? - spytał Xavier.- Do jej statku.To bardzo zdolny mechanik.Potrafi wszystko naprawić, ale trzeba przyznać, że równie dobrze potrafi niszczyć.***H prowadził jeszcze jedno piętro w dół.Szerokoplecy, cały czas szedł parę kroków przed Clavainem.Clavain widział rządki jego granatowych lśniących włosów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates