[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sroga kara czekała każdego mięczaka, który ośmieliłby się postawić nogę w barze, w którym akurat pili.Krzywym okiem pa18 trzyli na prawniczków" oraz spasiony personel armii, głęboko pogardzali też każdym, kogo uznali za dupka, palanta lub ciotę.Homoseksualizm drażnił ich najbardziej i, jeśli 5 to chodziło, wojskową politykę nie pytaj i nie mów" uważali za absurd i osobistą zniewagę.Choć marynarka była dość pobłażliwa wobec nurków i przymykała oczy na postępki, których nie tolerowałaby u innych, Richard Adams i jego kumple posunęli się o wiele za daleko.Pewnego upalnego sierpniowego popołudnia, wyczerpani po podwodnych ćwiczeniach, zaszyli się w swojej ulubionej, uczęszczanej przez nurków knajpie w Point Loma w San Diego.Po wielu kolejkach wzmocnionego piwa i równie wielu zażartych dyskusjach na temat obecnego sezonu baseballowego, ujrzeli nagle, ku swemu zgorszeniu i przerażeniu, wchodzących jak gdyby nigdy nic dwóch facetów z armii.Jak twierdzili później przed sądem wojskowym, przybysze zaczęli migdalić się" w ustronnym kącie.Fakt, że ludzie ci byli oficerami, bynajmniej nie łagodził wściekłości nurków.Nie zastanowiło ich, co dwaj oficerowie mogą mieć do roboty w San Diego, znanej bazie marynarki wojennej.Richard, wieczny prowodyr, pierwszy zbliżył się do stolika.Zapytał – z przekąsem – czy może przyłączyć się do orgii.Oficerowie, źle rozumiejąc intencje Richarda, któremu chodziło po prostu, żeby wynieśli się do diabła, roześmieli się, wyjaśnili, że nie urządzają żadnej orgii, i zaproponowali, że postawią mu i jego kumplom kolejkę dla uczczenia znajomości.Efektem była jednostronna bijatyka, w wyniku której obaj oficerowie trafili do Szpitala Marynarki Wojennej w Balboa, zaś Richard i jego koledzy do paki.I tak skończyła się ich kariera w marynarce.Faceci z armii okazali się członkami JAG, Generalnego Korpusu Prawniczego Armii.–Chodźcie, palanty! – ryknął Richard, gdy tamci wciąż się nie pojawiali.Spojrzał na zegarek.Wiedział, że Nelson będzie wściekły.Rozkazy, jakie otrzymał przez telefon, mówiły wyraźnie, że ma stawić się w centrum dowodzenia robót nurkowych najszybciej, jak to możliwe.19Pierwszy pojawił się Louis Mazzola.Był niemal o głowę niższy od mającego metr osiemdziesiąt Richarda.Sylwetką przypominał kulę bilardową.Miał mięsistą twarz, obrośnięte ciało i krótkie ciemne włosy, płasko przylegające do kulistej czaszki.Wydawało się że nie ma szyi; jego głowa i barki łączyły się bez żadnego wcięcia.–Skąd ten pośpiech? – jęknął.–Idziemy nurkować – odparł Richard.–Też mi nowina powiedział Louis żałośnie.Drzwi kajuty Michaela otworzyły się.Trzeci z nurków wyglądem plasował się gdzieś pośrodku między kościstym Richardem i przysadzistym Louisem.Podobnie jak koledzy, był dobrze umięśniony i w znakomitej kondycji.Był też równie niechlujny, ubrany w takie same workowate kalesony i trykotowy podkoszulek.Jednak w odróżnieniu od nich, na głowie miał nasadzoną na bakier baseballową czapeczkę Red Sox.Michael pochodził z Chelsea w stanie Massachusetts i był zapalonym fanem Soksów i Bruinsów.Otworzył usta, by poskarżyć się, że przerwano mu sen, ale Richard zignorował go i ruszył w stronę głównego pokładu.Louis zrobił to samo.Wzruszywszy ramionami, Michael powlókł się za nimi.Gdy schodzili głównym zejściem, Louis zawołał do Richarda:–Hej, Adams, wziąłeś karty?–Jasne, że wziąłem – odkrzyknął Richard przez ramię.– Zabrałeś książeczkę czekową?–Spadaj – powiedział Louis.– Sam przegrywałeś przy ostatnich czterech zejściach.–To był plan, stary – odparł Richard.– Podpuszczałem cię.–Pierdolić karty – wtrącił się Michael.– Masz ze sobą swoje świerszczyki, Mazzola?–Myślisz, że poszedłbym nurkować bez nich? – odparł Louis.– Do diabła! Prędzej zapomniałbym płetw.–Ale na pewno wziąłeś te z panienkami, nie z chłopczykami? – zapytał drwiąco Michael.Louis zatrzymał się tak nagle, że Donaghue zderzył się z nim.20–Coś ty, kurna, powiedział? – warknął.–Po prostu chciałem się upewnić, czy zabrałeś te, co trzeba – odparł Michael z szyderczym uśmiechem.– Może będę chciał je sobie pożyczyć, a nie mam ochoty oglądać siu-siaków.Niespodziewanym ruchem Louis wyciągnął dłoń i złapał Michaela za podkoszulek.Ten zareagował, chwytając lewą ręką przedramię Louisa i zwijając prawą dłoń w pięść.Nim doszło do czegoś więcej, zainterweniował Richard.–Przestańcie, bałwany! – ryknął, wciskając się między kolegów.Ciosem z dołu odtrącił rękę Louisa.Rozległ się odgłos rozdzieranego materiału i w zaciśniętych palcach Mazzoli pozostał strzęp podkoszulka Michaela.Rozjuszony jak byk na widok czerwonej płachty Louis usiłował wyminąć Richarda.Gdy to się nie udało, próbował dosięgnąć Michaela ponad jego ramieniem.Michael ryknął śmiechem i uskoczył w bok.–Mazzola, ty kretynie.On się po prostu z tobą drażni.Opanuj się, do diabła! – wrzasnął Richard.–Skurwysyn! zasyczał Louis.Rzucił oddartym strzępem materiału w swego dręczyciela.Michael znów zarechotał.–Chodźcie! powiedział Richard z niesmakiem, ruszając dalej.Michael schylił się i podniósł strzępek z podłogi, udając, że chce przyczepić go sobie z powrotem na piersi.Louis mimo woli parsknął śmiechem.Potem obaj pobiegli, by dopędzić Richarda.Wychodząc na pokład, zauważyli, że żuraw podnosi rurę osłonową.–Musieli znów złamać wiertło – powiedział Michael.Richard i Louis przytaknęli bez słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates