[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ken­dricks po­wie­dział mi, że w ty­siąc dzie­więć­set pięć­dzie­sią­tym siód­mym ko­mi­sja gło­so­wa­ła sie­dem do zera prze­ciw wa­run­ko­we­mu zwol­nie­niu Andy’ego Du­fre­sne­go, sześć do jed­ne­go w ty­siąc dzie­więć­set pięć­dzie­sią­tym ósmym, znów sie­dem do zera w pięć­dzie­sią­tym dzie­wią­tym i pięć do dwóch w ty­siąc dzie­więć­set sześć­dzie­sią­tym.Nie wiem, jak było póź­niej, ale wiem, że po szes­na­stu la­tach nadal sie­dział w czter­na­stej celi pią­te­go od­dzia­łu.Miał już pięć­dzie­siąt sie­dem lat.Za­pew­ne w przy­pły­wie do­bre­go ser­ca wy­pu­ści­li­by go oko­ło ty­siąc dzie­więć­set osiem­dzie­sią­te­go trze­cie­go.Dają ci do­ży­wo­cie i za­bie­ra­ją całe ży­cie – a przy­najm­niej całą jego li­czą­cą się część.Może kie­dyś cię wy­pusz­czą, ale… no, po­słu­chaj­cie: Zna­łem ta­kie­go go­ścia, na­zy­wał się Sher­wo­od Bol­ton.Trzy­mał w celi go­łę­bia od ty­siąc dzie­więć­set czter­dzie­ste­go pią­te­go do pięć­dzie­sią­te­go trze­cie­go, kie­dy to go wy­pu­ści­li.Nie był żad­nym Ptasz­ni­kiem z Al­ca­traz; po pro­stu miał tego go­łę­bia.Na­zy­wał go Jake.Wy­pu­ścił go na wol­ność dzień przed tym, za­nim on, Sher­wo­od, miał wyjść; go­łąb po­le­ciał tak pięk­nie, jak tyl­ko moż­na so­bie ży­czyć.Jed­nak mniej wię­cej ty­dzień po tym jak Sher­wo­od Bol­ton opu­ścił na­szą szczę­śli­wą ro­dzin­kę, je­den z mo­ich przy­ja­ciół za­wo­łał mnie do za­chod­nie­go kąta spa­cer­nia­ka, gdzie zwykł prze­sia­dy­wać Sher­wo­od.Ptak le­żał tam jak bar­dzo mała kup­ka przy­bru­dzo­nej po­ście­li.Wy­glą­dał na za­gło­dzo­ne­go.Mój przy­ja­ciel za­py­tał: „Czy to nie Jake, Rudy?”.Miał ra­cję.Ten go­łąb był mar­twy jak kro­wie łaj­no.♦ ♦ ♦Pa­mię­tam, jak Andy Du­fre­sne po raz pierw­szy zwró­cił się do mnie o coś; pa­mię­tam to tak, jak­by to było wczo­raj.Jed­nak wte­dy nie chciał Rity Hay­worth.O nią po­pro­sił póź­niej.Tego lata ty­siąc dzie­więć­set czter­dzie­ste­go ósme­go roku cho­dzi­ło mu o coś in­ne­go.Więk­szość mo­ich in­te­re­sów za­ła­twiam na spa­cer­nia­ku.Nasz dzie­dzi­niec jest wiel­ki, o wie­le więk­szy od in­nych.Ma kształt kwa­dra­tu o boku dzie­więć­dzie­się­ciu jar­dów.Od pół­no­cy za­my­ka go ze­wnętrz­ny mur z wie­życz­ka­mi na obu koń­cach.Straż­ni­cy są wy­po­sa­że­ni w lor­net­ki i broń.W tym pół­noc­nym mu­rze znaj­du­je się głów­na bra­ma.Po po­łu­dnio­wej stro­nie cią­gną się ram­py wy­ła­dow­cze dla cię­ża­ró­wek.Jest ich pięć.W dni ro­bo­cze Shaw­shank to ru­chli­we miej­sce – wozy do­staw­cze wjeż­dża­ją i wy­jeż­dża­ją.Mamy tu wy­twór­nię ta­blic re­je­stra­cyj­nych i wiel­ką prze­my­sło­wą pral­nię, któ­ra ob­słu­gu­je na­sze wię­zie­nie, a po­nad­to szpi­tal Kit­te­ry oraz Dom Star­ców w Eliot.Są tu tak­że duże warsz­ta­ty sa­mo­cho­do­we, w któ­rych me­cha­ni­cy na­pra­wia­ją po­jaz­dy wię­zien­ne, sta­no­we i mu­ni­cy­pal­ne – nie wspo­mi­na­jąc o pry­wat­nych au­tach straż­ni­ków i per­so­ne­lu wię­zie­nia… a tak­że, nie­raz, człon­ków ko­mi­sji zwol­nień wa­run­ko­wych.Wschod­ni bok dzie­dziń­ca to gru­by ka­mien­ny mur z mnó­stwem wą­skich okie­nek.Po jego dru­giej stro­nie znaj­du­je się od­dział pią­ty.Od za­cho­du ulo­ko­wa­no ad­mi­ni­stra­cję oraz izbę cho­rych.Shaw­shank nig­dy nie było tak za­tło­czo­ne jak więk­szość wię­zień, a w ty­siąc dzie­więć­set czter­dzie­stym ósmym było za­peł­nio­ne za­le­d­wie w dwóch trze­cich, ale na dzie­dziń­cu za­wsze prze­by­wa­ło od osiem­dzie­się­ciu do stu dwu­dzie­stu więź­niów – gra­ją­cych w pił­kę noż­ną lub w ko­szy­ków­kę, opo­wia­da­ją­cych dow­ci­py, zie­wa­ją­cych, ubi­ja­ją­cych in­te­re­sy.W nie­dzie­le spa­cer­niak był jesz­cze bar­dziej za­tło­czo­ny; przy­po­mi­nał­by miej­sce pik­ni­ku… gdy­by były z nami ko­bie­ty.Andy po raz pierw­szy przy­szedł do mnie w nie­dzie­lę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates