[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagłe wypadki opóźniły i jednocześnie utrudniły zadanie, zmuszając Kościół do podążania za nimi zamiast uprzedzania ich i rozwiązywania na czas.Benedykt XVI głęboko zaangażował się w to, co uznaje za absolutny priorytet w chwili obecnej, czyli w przywrócenie Boga ludzkim sercom.Podjął nowe, odważne decyzje wobec zła i sytuacji konfliktowych.Nie zawsze jednak zdołał uniknąć kryzysów oraz wrażenia, że postępuje z nadmierną ostrożnością i troską.Nie zawsze też przychodziła mu z pomocą Kuria Rzymska oraz szerokie kręgi Episkopatu.Poważny brak jedności, zauważalny w hierarchii kościelnej, przyczynił się do stworzenia odczucia owej duchowej oschłości, która od dłuższego czasu – podobnie jak to jest z uskokiem powstającym w wyniku długotrwałych ruchów skał – osłabia posłannictwo, a nade wszystko ducha katolicyzmu.Niosąc ryzyko – jak przestrzegał Benedykt XVI w nawiązaniu do świętego Pawła – wzajemnej destrukcji, „pożarcia jednych przez drugich”.Rozdział 1Jedyny możliwy wybórNikt inny nie mógł zostać nowym papieżem! Tylko on!Uroczystości pogrzebowe zamknęły ostatecznie pontyfikat Jana Pawła II.Trumnę z ciałem zmarłego umieszczono pośrodku placu przed Bazyliką Świętego Piotra, niczym w objęciach wzruszonego tłumu.Ogromnego, nieprzebranego tłumu, który wypełniał całą via della Conciliazione, rozgałęziając się z jednej strony w kierunku Tybru, z drugiej – w gęstej sieci ulic.Po obu stronach ołtarza zgromadził się cały świat, zmuszony do zawarcia na te kilka godzin pokoju.I dwa długie rzędy kardynałów.Starszych, ponad osiemdziesięcioletnich, którzy nie wejdą do Kaplicy Sykstyńskiej, aby głosować, oraz stu piętnastu wielkich elektorów.Czekało nas najbardziej reprezentatywne i zróżnicowane konklawe w historii.Po raz pierwszy tylko połowę jego uczestników mieli stanowić Europejczycy.Jakby na dowód tego, że katolicyzm przesuwał się w stronę półkuli południowej, w kierunku Ameryki Łacińskiej i Afryki.Próbowałem rozpoznać twarze znanych mi purpuratów.W końcu znalazłem dwóch kardynałów, którym „kibicowałem”: arcybiskupa Wiednia Christopha Schönborna oraz arcybiskupa São Paulo Claudia Hummesa.Mój wybór wynikał z prostych, a zarazem zróżnicowanych powodów.Austriak intrygował mnie jako autor książki, w której wychwalał zasady moralne i pasje życia chrześcijańskiego, podkreślając znaczenie wolności (oczywiście zgodnej z prawdą) na polu moralnym.Brazylijczyk podobał mi się ze względu na zaangażowanie społeczne.Jako młody biskup, udostępnił kościoły strajkującym robotnikom sektora samochodowego, pozbawionym siedzib związków zawodowych, które zamknęła dyktatura.Kto ma zostać następcą Jana Pawła II?Przyjrzałem się bladawej, arystokratycznej twarzy Schönborna i twarzy Hummesa, bardziej przywykłego do słońca i przebywania na wolnym powietrzu, wyobrażając sobie obu kardynałów w białym stroju.Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl, oczywista, nawet banalna, ale – jeśli się dobrze zastanowić – zasadnicza.Tym razem kardynałowie będą musieli dokonać podwójnego wyboru: wybrać dwieście sześćdziesiątego piątego biskupa Rzymu, a zarazem znaleźć odpowiedniego następcę papieża Karola Wojtyły, który przez dwadzieścia siedem lat stał na czele Kościoła katolickiego i był obecny na scenie międzynarodowej.Nikt inny nie mógł zostać nowym papieżem! Tylko on!To znaczy papieżem zdolnym mówić o Bogu współczesnemu człowiekowi.Musiała to być możliwie jak najbardziej reprezentatywna, znana osobowość Kościoła katolickiego, na wysokim poziomie duchowym, moralnym oraz intelektualnym, a więc bez kompleksów w stosunku do współczesnej kultury i myśli laickiej.Tylko taka osoba mogłaby zostać papieżem, który przejąłby spuściznę Jana Pawła II, ale bez naśladownictwa.Nie popełniając błędu – zgodnie z przestrogą ojca Raniera Cantalamessy, kaznodziei domu papieskiego – wzorowania się na Karolu Wojtyle, na jego niepowtarzalnej charyzmie, bowiem „na bogactwo pontyfikatu składa się sposób wyrażania wielopostaciowości łaski Bożej”.Nikt inny nie mógł zostać nowym papieżem! Tylko on!Nadeszła chwila wygłoszenia homilii.Kardynał Joseph Ratzinger, który odprawiał Mszę żałobną, zaczął czytać tekst zapisany na kartkach.Był bardzo wzruszony.Przełamując nieśmiałość, rezygnując z powściągliwości w zachowaniu oraz odchodząc od precyzyjnego języka, pasującego do konstrukcji teologicznych, kardynał dziekan szeroko otworzył swoje serce.Przypomniał postać Karola Wojtyły, który w niedzielę stawał w oknie gabinetu, żeby odmówić Anioł Pański: „Możemy być pewni, że nasz ukochany papież stoi teraz w oknie domu Ojca, widzi nas i nam błogosławi”.Nikt inny nie mógł zostać następcą Karola Wojtyły! Tylko on!Kilka miesięcy wcześniej nazwisko Josepha Ratzingera nie pojawiało się na pierwszych miejscach list kandydatów na papieża.Przez wszystkich szanowany i uważany za człowieka dużej wiedzy, dla najbardziej radykalnych środowisk był obiektem „nienawiści teologicznej”.I pomyśleć, że – jak na ironię – w początkach kariery uniwersyteckiej był uczonym otwartym, nowatorskim.Zapewne pod wpływem świętego Augustyna buntował się przeciw sztywnym strukturom neoscholastyki, uznając ją za niesprzyjającą dialogowi wiary ze swoim czasem.Obrał własną drogę, znajdując solidne oparcie w Piśmie Świętym, Ojcach Kościoła oraz liturgii i napisał pracę Wprowadzenie w chrześcijaństwo[1], która przyniosła mu rozgłos.Wziął udział w soborze jako ekspert i doradca kardynała Josepha Fringsa, arcybiskupa Kolonii.Joseph Ratzinger wywarł wpływ na co najmniej dwa ważne przemówienia kardynała: pierwsze, wygłoszone podczas otwarcia zgromadzenia, stanowiło sprzeciw wobec ustalenia składu komisji, drugie było krytyką Świętego Oficjum oraz jego proprefekta kardynała Alfreda Ottavianiego za sposób prowadzenia procesów w trybunale watykańskim.Na tym nie koniec.Podobnie jak inni eksperci, Ratzinger otrzymał upomnienie od kierownictwa za podpisanie i rozprowadzanie wśród biskupów, wbrew regulaminowi, apelu o przywrócenie stałego diakonatu (kiedy po latach zapytano kardynała Ratzingera o tę naganę, odparł z uśmiechem i chytrym spojrzeniem: „Nie pamiętam.”).Burza posoborowaPodczas soboru, ale też w późniejszym okresie, kardynał Ratzinger wyrażał swoje obawy.Często powtarzał, że odnosi wrażenie, iż w Kościele nie ma nic stabilnego i wszystko może być przedmiotem rewizji.Nie było to wyłącznie osobiste odczucie.Także inne wybitne osobistości, jak Etienne Gilson, Jean Daniélou, Henri de Lubac, Hans Urs von Balthasar oraz Jacques Maritain, autor polemicznej książki Le paysan de la Garonne, przestraszyły się pewnych śmiałych inicjatyw posoborowych i rosnącej opozycji w Rzymie.W obronie Credo i prawa moralnego musiał interweniować Paweł VI.Użył mocnych słów: „Kościół przeżywa okres niepokoju, samokrytyki, a nawet samozniszczenia”.W owym czasie zaostrzył się konflikt między zwolennikami postępu i konserwatystami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates