[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomyślcie sami - dowodziła Agatka - policja nie ma najmniejszych szans na złapanie mordercy.Jeżeli oczywiście zrobił to ktoś z naszego kręgu - zastrzegła.- Miną lata, zanim przeryją to uczelniane bagienko.Za to my mamy wszystkie atuty w rękach, wiemy, co i gdzie w trawie piszczy.Gdyby chcieli współpracować- rozmarzyła się lekko - udostępnili wyniki sekcji, wgląd do protokółów.- Zaraz ci udostępnią, czekaj tatka latka - przerwała Halinka.- Wcuda wierzysz? Policja nie współpracuje ze społeczeństwem.Zresztą uważam twój pomysł za niepoważny.Lepiej niech każdy zajmuje się własną robotą.Na mnie na przykład czeka mikroskop.- Wstała i ostentacyjnie skierowała się do swojego pokoju.-1 morderca - podsunął Emil - jeśli to jakiś psychopata, szuka pewnie następnej bezbronnej ofiary.Wejdzie sobie cichutko -fantazjował - i walnie Halinkę w tył głowy, potem wyjmie nóż i.- Natychmiast przestań! - zażądała potencjalna ofiara i grzecznie wróciła na miejsce.- Macie rację, musimy go wykryć, nim uderzy ponownie!*Ruda kotka niespokojnie krążyła w pobliżu budynku.Panujące wokół zamieszanie wywoływało w niej uzasadniony niepokój.Podjeżdżały samochody, wynoszono i wnoszono jakieś przedmioty, a co gorsza, aż się roiło od obcych.Ukryta w krzakach bezskutecznie czekała, aż wszystko powróci do normy.Wreszcie zdesperowana, popychana głodem, cicho wsunęła się do wnętrza.Zgodnie z codziennym rytuałem, po kolei obwąchała drzwi wszystkich pracowni i zatrzymała się przed pokojem genetyków.Dzisiaj tutaj zje śniadanie.Głośnym miauknięciem oznajmiła swoje przybycie, wciągnęła w nozdrza powietrze i skierowała kroki wprost do Jolanty.Rozpromieniona kobieta nałożyła na talerzyk pokaźną porcję salcesonu, postawiła przysmak przed zniecierpliwionym gościem i wróciła do przerwanego posiłku.- Obie jesteście obrzydliwe - wzdrygnął się Grześ na widok salcesonowej uczty.- Nie rozumiem, jak można jeść takie świństwo, same chrząstki poprzetykane tłuszczem.Dwa tysiące kalorii jak w ryj strzelił.Sobie zaszkodzisz i jeszcze kota zatrujesz - prorokował.- Zazdrościsz, bo ona nigdy nic od ciebie nie wzięła - odgryzła się Jola.- Mądra kicia, mądra.- Przejechała pieszczotliwie dłonią po zmierzwionym futerku.- Nieprawda! - zaprotestował Grześ.- Bigos jadła.Reszta zespołu bezstronnie przyznała rację koledze.Wszyscy pamiętali dobrze - kotka jadła bigos i bigos należał do Grześka.Ztej okazji sporządzili nawet stosowną notatkę z opisem doświadczenia, dokładnie wyszczególniając produkty wchodzące w skład potrawy.Wyciągnęli wnioski, opatrzyli kartkę własnymi podpisami i dumnie przekazali dokument żywieniowcom.Niestety, ku ich rozgoryczeniu, sprawa minęła bez echa.- Zauważyliście, że Mopka nigdy nie chodziła na posiłki do ofiary? - spytała Agata.- Zwierzęta znają się na ludziach.Ruda kotka, przezwana Mopką z racji długiej, potwornie skudlonej sierści, zakończyła właśnie śniadanie.Przeciągnęła się leniwie i zadowolona z życia ułożyła się do snu na wycieraczce.Jeszcze na moment uniosła łepek, rozejrzała się czujnie, czy ktoś nie czai się z grzebieniem, i uspokojona zasnęła.Ekipa genetyków miała na głowie ważniejsze zajęcie niż czesanie kota.Czynność ta zresztą nosiła wszelkie znamiona pracy syzyfowej.Rekordzista, Emil, zdołał doprowadzić do ładu cały grzbiet i przednią łapę, nim poległ w nierównym boju.Zwycięska kotka po dwóch godzinach ciężkiej pracy przywróciła sierści dawny wygląd, ale urażona omijała ich piętro przez całe dwa tygodnie.Na pozostałych piętrach trwały intensywne przesłuchania potencjalnych zabójców, dla zmyłki zwanych świadkami.Na pierwszym piętrze Wojsa maglo-wał najbardziej podejrzanych zoologów, na drugim, pod czujnym spojrzeniem Gładysza pocili się żywieniowcy.Ekipa techniczna działała na miejscu zbrodni, a genetyków, z powodu braku personelu, puszczono na razie samopas.Po trzech godzinach ciężkich zmagań z oporną materią komisarze spotkali się na papierosie i porównali wyniki.Były niemal identyczne: nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, a wszyscy jak jeden mąż kochali denatkę.- Do chrzanu z taką robotą! - podsumował Wojsa, ciskając niedopałek w krzaki.Jedyną wątłą nadzieję na popchnięcie sprawy do przodu dawali genetycy.Policjanci postanowili połączyć siły i wziąć podejrzanych w krzyżowy ogień pytań.Przybrali groźne miny i dziarsko ruszyli na trzecie piętro.Wejście rzeczywiście mieli mocne.Idący przodem komisarz Gładysz już w progu nadział się na śpiącą kotkę i z przekleństwem na ustach runął na podłogę.Bardziej od powłoki cielesnej ucierpiała godność osobista funkcjonariusza.Pozbierałsię szybko i dla dodania sobie powagi wygłosił krótkie, acz dosadne przemówienie.Niestety, w zacietrzewieniu powiedział o kilka słów za dużo, co natychmiast zostało wykorzystane przez inteligentnych słuchaczy.- Żeby nie było żadnych nieporozumień - poinformowałzgromadzonych - jesteście państwo świadkami w sprawie o morderstwo.Macie mówić prawdę, same gołe fakty bez koloryzowania.Jeżeli po raz trzeci usłyszę hymny pochwalne na cześć zmarłej, obiecuję solen-nie, wsadzę wszystkich do aresztu na dwadzieścia cztery godziny.Zapewniam, że po tym niemiłym doświadczeniu odechce wam się wprowadzać w błąd przedstawicieli organów ścigania.Zrozumiano?Odczucia obecnych można było podsumować jednym zdaniem: zrozumiano, ale nie przyjęto do wiadomości.Zespół, porozumiawszy się szybko spojrzeniami, postanowił na razie nie wyłamywać się z szeregu.Pierwsza litanię pochwalną wygłosiła Jola, dalej poszło jak z płatka.Z nieznanych powodów wyższy personel naukowy bez mrugnięcia okiem, bez konsultacji, przyjął identyczną taktykę.Wokół zmarłej zapadła czarna, nieprzenikniona kurtyna.Zdesperowani policjanci z bezsilności rwali włosy z głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates