[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.K.Ramanujanowi za jego dwa wspaniałe zbiory poezji starożytnej: When God is a Customer (University of California Press, 1994) oraz The Interior Landscape (oup India, 1994); Ramprasadowi Senowi za Grace and Mercy in her Wild Hair (Hohm Press, 1999); Debenowi Bhattacharyi za Mirror of the Sky (Allen&Unwin, 1969); Anju Makhii i Hariemu Dilgirowi za ich tłumaczenie Seeking the Beloved Śaha Abdula Latifa (New Delhi: Katha, 2005); Johnowi D.Smithowi za tłumaczenie eposu o Pabudźim w: The Epic of Pabuji.A Study, Transcription and Translation (Cambridge University Press, 1991), a w końcu Vidyi Deheji za tłumaczenia klasycznych tamilskich hymnów i inskrypcji.Tak jak w przypadku poprzednich moich tekstów wiele osób zgodziło się przeczytać kolejne szkice książki i wyrazić swoje opinie: Rana Dasgupta, Wendy Doniger, Paul Courtwright, Daniyal Mueenuddin, Ananya Vajpayi, Isabella Tree, Gurcharan Das, Jonathan Bond, Rajni George, Alice Albinia, Chiki Sarkar, Salma Merchant, Basharat Peer, a szczególnie Sam Miller, który – ku mojemu zawstydzeniu – okazał się znacznie bardziej użytecznym czytelnikiem dla mnie niż ja dla niego, gdy powierzył mi maszynopis swojej wspaniałej książki o Delhi.Mój bohaterski agent, legendarny David Godwin, przez cały czas stał przy mnie jak skała.Miałem też szczęście do cudownych wydawców.Byli to: Sonny Mehta z wydawnictwa Knopf, Ravi Singh z Penguin India, Marc Parent z Buchet Chastel, a zwłaszcza Mike Fishwick z wydawnictwa Bloomsbury, który jest redaktorem wszystkich moich siedmiu książek – właściwie świętujemy w tym roku nasze dwudziestolecie.Moja niezrównana rodzina, Olivia i dzieci: Ibby, Sam i Adam, była równie szczodra, pomocna i cudownie rozpraszająca jak zawsze.Książkę tę dedykuję mojemu wspaniałemu Sammy’emu, którego własny zbiór opowieści, napisany we współpracy z braciszkiem, powiększał się znacznie szybciej i ma w sobie o wiele większy czar niż książka taty.William DalrympleFarma Mira Singh, Nowe Delhi, 1 lipca 2009Kup książkę Przeczytaj więcej o książceOpowieść mniszkiDwa wzgórza z czarniawego, lśniącego granitu wyrastają z lesistego krajobrazu bananowych plantacji i postrzępionych winnych palm.Świta.Niżej rozciąga się starożytne miejsce pielgrzymek, miasteczko Śrawanabelgola, gdzie kruszejące mury klasztorów, świątyń i dharamśali tłoczą się wokół sieci zakurzonych, czerwonoziemnych dróg, które zbiegają się nad wielkim, prostokątnym stawem.Ten jest upstrzony szerokimi liśćmi i zamkniętymi jeszcze kwiatami unoszących się na wodzie lotosów.Mimo wczesnej pory zbierają się już pierwsi pielgrzymi.Od ponad dwóch tysięcy lat to karnatackie miasto jest świętym miejscem dźinistów.To tutaj w III wieku przed naszą erą pierwszy cesarz Indii Ćandragupta Maurja przyjął religię dźinijską i dobrowolnie zagłodził się na śmierć, by zadośćuczynić za morderstwa, do których przyczynił się w ciągu swojego pełnego podbojów życia.Tysiąc dwieście lat później, w roku 981, pewien generał dźinista zamówił największą w całych Indiach rzeźbę monolityczną, wysoką na sześćdziesiąt stóp, wzniesioną na szczycie wyższego z dwu wzgórz, Windhjagiri.Miała ona przedstawiać innego dźinijskiego bohatera królewskiej krwi, księcia Bahubalina.Książę pojedynkował się ze swym bratem Bharatą o panowanie nad królestwem ojca.Właśnie w chwili zwycięstwa pojął jednak, jak szalona jest chciwość i jak nietrwała chwała tego świata.Zrzekł się królestwa, w zamian wkraczając na ścieżkę ascezy.Schroniwszy się w dżungli, przez rok stał nieporuszony, medytując, aż pnącza leśne oplotły jego nogi i przykuły go do ziemi.W tym stanie pokonał swoich prawdziwych wrogów – namiętności, ambicje, dumę i pragnienia – stając się według dźinistów pierwszą istotą ludzką, która osiągnęła mokszę, czyli duchowe wyzwolenie.Słońce zaledwie wzniosło się ponad czubki drzew palmowych, a nad ziemią wciąż rozciągają się mgły wczesnego poranka.A jednak sznur pielgrzymów, z oddali przypominających mrówki na tle błyszczącej o świcie niczym rtęć skalnej ściany, wspina się po schodach wiodących do monumentalnej figury kamiennego księcia na szczycie wzgórza.Przez ostatnie tysiąclecie ta ogromna statua o szerokich barach, opleciona koronką kamiennej winorośli, była celem pielgrzymek do tego Watykanu digambarów, „odzianych w przestwór niebios” dźinistów.Mnisi digambary to chyba najsurowsi asceci w całych Indiach.Całkowite wyrzeczenie się świata okazują, podróżując nago, lekcy jak powietrze, jak sami mówią, i czyści niczym indyjskie niebo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates